Popołudnie w Krakowie i na najlepszym steku w Polsce
Najczęściej odwiedzane przeze mnie miasto w Polsce i z każdą kolejną wizytą podoba mi się coraz bardziej. Tym razem na krótko, bo tylko parę spotkań, jedna noc, ale czasu nie zmarnowałem.
Nie o tym miałem dziś pisać, bo w podróży udało mi się stworzyć całkiem fajny antyporadnik dla początkujących biegaczy, ale z braku czasu nie udało mi się kupić fotek i muszę ten tekst przełożyć na jutro lub pojutrze. Dlatego poniższy temat jest zastępczy. Czyli Kraków.
Jedno z tych zdjęć, które bloger długo pamięta. Wcale nie dlatego, że jest świetne. Otóż wysłało mi się przypadkowo. Zrobiłem roboczy podpis „The Kraków” i przez kilka minut myślałem, jaki dać „właściwy” podpis. Niestety przypadkowo nacisnęło mi się ‚wyślij”, fotka poszła na Instagrama i Facebooka i już było za późno, by coś zmienić. Wkurzony, że pierwsza fotka z Krakowa to coś na szybko strzelone z okna w hotelu i bez fajnego podpisu, zapomniałem o niej.
Wchodzę na FB parę godzin później, a tam pod nią 800 lajków. Rekord ostatnich tygodni.
Niezbadane są gusta czytelników.
Szybka wizyta na Kazimierzu i widzę, że wszystko po staremu:
Jeśli w budżecie miasta zostały jakieś pieniądze na niedoszłą organizację igrzysk, stanowczo sugeruję przeznaczyć je na publiczne toalety. Ten pan powyżej… tak…on robił to na chodniku. W ogóle nie zawstydzała go obecność przechodniów.
Na profilu prywatnym zapytałem o miejsce na obiad. Miałem go zjeść w towarzystwie znajomej blogerki, której przy okazji udzielałem porad blogowania (udając, że cokolwiek się na tym znam).
Wybraliśmy Pimiento Argentino Grill.
Zaraz jak tylko weszliśmy, koleżanka zwróciła mi uwagę, że jedna z kelnerek dziwnie zareagowała na mój widok. Domyśliłem się, że czytelniczka i pomodliłem, aby nie któraś zbanowana, bo inaczej strach będzie jeść. Na szczęście okazała się bardzo miłą dziewczyną, nawet znalazła chwilę na rozmowę, doradziła, gdzie można kupić pyszne ciacha i zaliczyła tylko jedną wtopę – nazwała mnie „panem”. Panem to ja jestem tylko w łóżku. Wszędzie indziej wyłącznie po imieniu, bo krzyczę, gryzę i biję.
Postanowiłem, że nauczę się robić steki. To obowiązek prawdziwego mężczyzny. Efekty zaprezentuję za kilka tygodni.