Rozmowa z panią Janiną, mamą chorego Mateuszka – moja najlepsza prowokacja
Nigdy tego numeru nie powtórzyłem i wielu z was nigdy o nim nie słyszało, bo od ponad 5 lat ten tekst był niedostępny publicznie. No prawie niedostępny, bo co jakiś czas nagranie tej prowokacji pojawiało się w sieci – najczęściej wrzucane przez moich hejterów. Do dziś wzbudza emocje i co jakiś czas bezmyślni dziennikarze pytają mnie o tamten tekst, nie mogąc uwierzyć, że mogłem coś tak okropnego zrobić.
A ja przez 8 lat nigdy publicznie nie zaprzeczyłem tamtej prowokacji. Tylko czytelnicy pamiętający maj 2007 roku wiedzą, jaki był ciąg dalszy i o co w tym naprawdę chodziło. W piątek zapowiedziłem na fanpage, że zacznę przypominać niektóre moje stare teksty i myślę, że rozmowa z panią Janiną świetnie nadaje się na początek tego cyklu.
Oto jak zaczynał się wtedy tekst:
Poniżej macie całą rozmowę z panią Janiną. Nie da się tego słuchać bez emocji. Jest to tak duży hardcore, że nawet dziś nie byłem w stanie odsłuchać całości.
[sociallocker]
I tylko to nagranie dostali wtedy czytelnicy. W ciągu 24 godzin od jego publikacji, na blogu pojawiło się 1200 komentarzy tak hejterskich, tak nienawidzących mnie, że już nigdy więcej czegoś takiego nie przeżyłem. Linki do tej prowokacji pojawiały się na forach, ktoś tam doniósł na mnie do prokuratury. No działy się cuda.
A ja milczałem. Niczemu nie zaprzeczałem.
Dalszą część tego tekstu przeczytaj dopiero po odsłuchaniu powyższego nagrania, bo wyjaśniam o co chodziło.
Dwa dni później opublikowałem na blogu kolejny tekst i kolejne nagranie. W zasadzie to ciąg dalszy poprzedniego. Tego nagrania hejterzy nigdy nie publikowali, bo całkowicie psuło wizerunek mnie jako skończonego drania. Jeśli gdzieś w ostatnich latach słyszałeś nagranie z rozmowy z Janiną, to prawie na pewno nie słyszałeś ciągu dalszego. Dziś posłuchasz. Tego też nie mogę słuchać, ale tylko dlatego, że mam tutaj tak beznadziejny głos i śmieję się jak debil.
Dodatek zaczyna się od 1:50 minuty (tak w połowie).
Panią Janiną była blogerka Sarah Grace Laren (wówczas ml75). Do innych prowokacji też brałem znajome blogerki. Innym razem opowiem wam o liście od matki od matki, która zarzucała mi, że doprowadziłem do samobójstwa jej córki. Albo że córka leży w szpitalu i walczy o życie? Sam już nie pamiętam jak to było. W każdym razie nad treścią listu siedziałem wspólnie z blogerką, którą wszyscy kojarzycie, a część z was nawet uwielbia. Ale to później. Wcale mi się nie spieszy, aby odkrywać wszystkie karty z przeszłości, bo legenda dawnego złego, chamskiego i wulgarnego blogera całkiem dobrze buduje mój obecny ugrzeczniony wizerunek.
Dziś mamy Janinę i Mateuszka. Nawet po tylu latach nie potrafię ze spokojem słuchać tych nagrań. Ona tak dobrze zagrała Janinę, tak wiarygodnie, że dostaję dreszczy, gdy słucham, jak płacze ze wzruszenia na wieść o wygraniu nagrody pieniężnej. Słucham jej głosu i wierzę, że jej dziecko naprawdę umiera.
Ach, byłbym zapomniał. Bo zabawa zabawą, prowokacja prowokacją, ale nawet wtedy nie lubiłem prowokować bezmyślnie, jak to robią współcześni dziennikarze. Dziś prowokacje są po to, by kogoś skrzywdzić, żeby nie sięgać daleko – mamy przecież aferę z Zelnikiem.
W trakcie rozmowy z Janiną ona podaje swojego maila. To był mail, który założyłem przed prowokacją. Nikt na tego maila do niej nie napisał. NIKT.
Oto co napisałem ponad tysiącu hejterów, którzy mnie wówczas chcieli powiesić za jaja:
Każdego tygodnia 2-3 teksty opublikowane przed 2015 rokiem będą linkowane tylko w dwóch miejscach: fanpage i newsletter. W środę przypomnę tekst, który przez wiele lat zgarniał mi tysiące wejść z google i z którego zawsze byłem bardzo dumny.
BTW – jeśli odbierasz maile przez gmail, sprawdź katalog „oferty” lub „spam”, bo tam wpadają moje listy. Cholera wie dlaczego.
Ważne: nie wszystkie republikacje pojawią się na stronie głównej bloga, bo nie chcę mieć samych „starych” tekstów na głównej. Środowy na pewno się nie pojawi, dlatego jeśli nie chcesz żadnego przegapić, śledź fanpage albo otrzymuj ode mnie listy. Listy są fajniejsze. W każdym daję kozę gratis. Tysiące subskrybentów nie mogą się mylić.
[/sociallocker]