Ci wstrętni bogaci, ci biedni wykluczeni. Koszykowy ból dupy.
Dowiedziałem się, że w Warszawie otwarto jakieś „Koszyki”. Pomyślałem sobie, że news całkiem z dupy, bo niby cóż szczególnego jest w kolejnej galerii handlowej?
iPhone twoja mać!
Później dowiedziałem się, że w tych koszykach jest niestety drogo, niestety hipstersko i co najgorsze – ludzie, którzy tam chodzą, to właściciele iPhonów.
Dowiedziałem się, że te koszyki to taki miś na miarę naszych możliwości, one mają symbolizować warszawę i jeśli tak, to ten symbol wyklucza najbiedniejszych. Podziały się robią. Obywatele liżą szyby, bo głupio im wejść do środka, klienci „biedronek” pogardliwe patrzą na elity, zajadające się tym samym gównem co zawsze tylko inaczej nazwanym i drożej wycenionym.
Zamknijcie ich wszystkich
Doprawdy nie wiem, ile głupoty trzeba mieć pod czachą, aby twierdzić, że otwarcie sklepów dla osób bogatszych, wyklucza biedniejszych. Bo mi się wydaje, że każdy sklep kogoś wyklucza. Może zamknijmy salony samochodowe, bo wykluczają tych, których na nie nie stać? Albo kina. Wiele rodzin z 500+ nie stać na bilety i popcorn. Zamknijmy fast-foody. Też wykluczają. Wygońmy z Polski sieciówki. Przecież nie każdego Polaka stać.
Czytałem też zarzuty, że biedne babcie nie kupią już tam jajek. Jak dawniej. No to będą kupowały tam, gdzie robiły to dotychczas, bo przecież hala była przez lata zamknięta. Ale głupi lud krzyknął, że tak się zabija tradycję. To tak gwoli zachowania tradycji, powrotu do korzeni, proponuję wyburzyć całą Warszawę i zasiać las. Bo kiedyś tych wszystkich domów nie było.
Nie wykluczajcie bogatych. Tak niewielu ich mamy.
Nie obchodzą mnie „Koszyki”, bo dzielą mnie od tego miejsca tysiące kilometrów, ale jak zwykle nie mogę się nadziwić temu typowo polskiemu bólowi dupy, tej pogardy dla osób bardziej majętnych, pogardy dla konsumpcjonizmu. Tego dziwnego przekonania, że jeśli coś jest dla bogatych, to nie jest dla ludzi. Tej zakompleksionej postawy, która ani trochę nie wynika z biedy, mimo że biedą w Polsce tłumaczyć można i trzeba wszystko. Ona wynika z naszej polskiej mentalności, w której dobre jest to, co jest dla większości. Dobry jest ten, który się nie wyróżnia. Skromność jest cnotą. Jeśli nie masz pieniędzy, jesteś w porządku człowiekiem. Jeśli masz, to znaczy, że ukradłeś. Jeśli pijesz lurowatą kawę, to tylko dlatego, że „ktoś inny” nie dał ci możliwości zarobienia więcej kasy. Jeśli pijesz drogą kawę, to weź spierdalaj snobie.
Ubogi intelektualnie człowiek widzi problemy i czyni podziały wszędzie tam, gdzie szczęśliwi ludzie pragną wieść bezproblemowe życie. Niech otwierają sklepy z kawą za 100 zł. Niech otwierają restauracje z przystawkami za 500 zl. Niech wpuszczają tam tylko w krawatach, bo tacy się mniej awanturują. Nie wiem, ile musiałbym mieć zawiści w sobie, aby to wyśmiewać lub krytykować. Nie wiem, jak bardzo nieszczęśliwym człowiekiem musiałbym być, aby choć przez moment pomyśleć, że coś takiego by mi przeszkadzało. A niby dlaczego miałoby, skoro mam tysiąc innych miejsc, do których mogę pójść?
Ciekawie, ale inaczej opisała temat u siebie Magda Grzebyk. Zajrzyj także i do niej.