Dlaczego świat tak łatwo uwierzył w pedofilię Michaela Jacksona?

Stacje radiowe przestają nadawać jego piosenki. Politycy, celebryci, aktorzy i piosenkarze odcinają się od niego, udają zszokowanych i przerażonych, a wszystko to po obejrzeniu jednego dokumentu od HBO, w którym dwóch kolesi opowiada o tym, co rzekomo robił z nimi, gdy byli kilkulatkami.

 

„Leaving neverland”

4-godzinny film, podzielony na dwa odcinki. U nas dostępny na HBO. Momentami jest przerażający, interesujący, ale też ciągnie się jak flaki z olejem i jak na stronnicze dzieło przystało, prezentuje zdanie tylko jednej strony. No nic dziwnego, sam Jackson bronić się już nie może, robił to dwukrotnie w sądzie, za każdym razem z pozytywnym dla siebie skutkiem. W filmie brak jest wypowiedzi osób, które mogłyby wziąć Michaela w obronę. Może dlatego, że nie ma sensu bronić winnego, a może dlatego, że w tak jednostronnym dokumencie wypadliby kompromitująco. Dlatego przez 4 godziny widzimy głównie wypowiedzi dwóch ofiar (Wade Robson  i James Safechuck) oraz ich rodzin, wspominających dawne czasy.

Byłem ciekaw, dlaczego nagle teraz wielu zwolenników Jacksona przejrzało na oczy i uwierzyło, że to co jest w tym dokumencie, to prawda. Dlaczego nie potraktowano obu kolesi, jak kolejnych cwaniaków, próbujących wyciągnąć grube miliony odszkodowania (wątek odszkodowania jest zaledwie napomknięty w końcowych minutach dokumentu). Byłem ciekaw, jako bloger, jakie sztuczki zastosowali twórcy, aby odbiorca uwierzył w wiarygodność przekazu i czy uda im się przekonać również mnie, że Michael Jackson był pedofilem.
Udało się.

Spodziewałem się płaczliwych wyznań.

Cierpienia, rozgoryczenia, złości, powodzi łez i oskarżeń rzucanych w kierunku zmarłego artysty.
No bo czego można się spodziewać po takim filmie?
No raczej nie wyznań, że będąc kilkuletnimi chłopcami (zaczął ich gwałcić gdy mieli po 7 lat) tworzyli z nim udany związek. Raczej nie tego, że go kochali, pragnęli seksu z nim, tęsknili a tym, potrzebowali jego bliskości, wyznań, ciała, wspólnych seansów porno. Raczej nie tego, że pragnęli spędzać z nim jak najwięcej czasu, bo tak dobrze im było z nim w łóżku.

Tego się nie spodziewałem, a właśnie to dostają widzowie i to stanowi o sile tego dokumentu.
Przez większą część słuchasz wspomnień wspaniałego, udanego związku, prawdziwej miłości, przerywanej zazdrością. Michael co roku lubił zmieniać chłopców i jego poprzedni nieletni partnerzy czuli ogromną zazdrość o nowe dzieci, które zamykały się z Jacksonem w łazience i sypialni. Ani na moment nie zapominasz, że słuchasz wyznań skrzywdzonych osób, tyle że ciągle widzisz, z jakim szacunkiem, sentymentem wypowiadają się o dawnych czasach. Współczujesz im, bo wiesz jak to się skończy, że w końcu się rozkleją, że nie tęsknią za tamtymi czasami, tylko opisują je tak, jak postrzegali rzeczywistość będąc małymi chłopcami.

Rewelacyjny zabieg twórców, bo że było to celowe, nie mam żadnych wątpliwości, tym bardziej, że taką narrację widzimy u obu ofiar oraz u ich rodzin. Przez cały film mówią o tamtych czasach, jak o bajce, w której grali główne role, ale pomiędzy „kochaliśmy go” i „tęskniliśmy za nim” można dostrzec ogromny żal i poczucie krzywdy, jaką wyrządził im Jackson, bo to nie było tak, że się po prostu zabawiał z przypadkowymi chłopcami. On „kupował” całe rodziny, zapraszając ich do siebie, zaprzyjaźniając się z rodzicami i rodzeństwem ofiar. Jedna z rodzin nawet przeniosła się z Australii do Los Angeles, aby być bliżej Jacksona.
I to też sprawia, że

ta historia ma ręce i nogi.

Widzimy od samego początku jak przebiegała znajomość z Michaelem, jak wykorzystywał ich, jak później przekonywał, by bronili go w sądzie. Mamy dwóch bohaterów i jeśli dobrze zrozumiałem, to oni wzajemnie nie znali się aż do niedawnych czasów. Poznali się dopiero, gdy jeden z nich zdecydował się publicznie powiedzieć o swojej przeszłości. Ich historia toczy się przez 30 lat. Trudno w nią nie uwierzyć.

Niesamowite, że to wszystko działo się na oczach całego świata. Michael Jackson był największym ambasadorem pedofilii na świecie. Zawsze w otoczeniu dzieci, zawsze uwielbiany przez media za to, jak je traktuje, jak im pomaga, jak wspaniałym człowiekiem jest. Udało mu się uniknąć kary, co też jest niesamowite. Powinien (jeśli oskarżenia są oparte na faktach) zgnić w więzieniu, a tymczasem zgnił spokojnie śpiąc we własnym łóżku. Sam też był ofiarą, ciężko chorym fizycznie i psychicznie człowiekiem, ale nie ma we mnie ani współczucia, ani zrozumienia dla niego, bo on nie był (znowu – „jeśli…”) jakimś tam sobie facetem, który lubił dotykać młodych chłopców. On dopuszczał się z nimi wszelkich obrzydliwych czynności. Nie wiem jakie miał granice. Wydaje mi się, że żadnych, czego dobitnym przykładem jest fragment, w którym ofiara wspomina, jak Jackson kazał mu schować przed rodzicami majtki zabrudzone krwią po nieudanym stosunku analnym.

A po zakończeniu filmu wszystko sobie składasz do kupy, przypominasz, że pierwsze podejrzenia o pedofilię Jacksona pojawiły się już na początku lat 90. Potem kolejne, aż do dwuletniego procesu rozpoczętego w 2003 roku, po którym został uniewinniony, m.in. dzięki zeznaniom/milczeniu bohaterów ww. dokumentu. Ich wytłumaczenia, dlaczego wówczas bronili artystę są całkowicie wiarygodne. Oni bardzo, bardzo długo nie postrzegali relacji z Jacksonem w kategoriach krzywdy. Dla nich to była miłość i przyjaźń i nawet jak wspominali seks z Michaelem („seks był codziennie, bo na początku związku tak zawsze jest”), to też nie było to dla nich – jako młodych chłopców – nic niewłaściwego. Długie lata zajęło im zrozumienie, jakie spustoszenie w głowie zrobił im Jackson i bez pomocy specjalistów pewnie nigdy by ten dokument nie powstał, dlatego polecam obejrzenie go także osobom, które sobie myślą, że seks z nieletnimi to tylko seks i nie ma o co robić halo. Zmienią zdanie po 4 godzinach.
„Leaving Neverland” to słaby dokument, jednostronny, o godzinę za długi, ale opowiadający mocną historię. Przy takich dziełach jak „O.J.: Made in America” czy „Jinx” wypada blado, zostawiając widza w poczuciu niedosytu i obrzydzenia, co jest zarówno wadą, jak i wcale niezłą zachętą, by je obejrzeć. I już nigdy nie słuchać Jacksona bez pamiętania, że był wielkim artystą i pojebanym człowiekiem.

 

 

 

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...