Dlaczego warto obejrzeć „Making a murderer”
Wyobraź sobie, że prowadzisz w miarę spokojne życie.
Pewnego dnia przychodzą do ciebie smutni panowie z odznakami policyjnymi, mówią ci, że popełniłeś zbrodnię i trafiasz do więzienia z ponad 30-letnim wyrokiem na karku. Przesiadujesz 18 lat. Wychodzisz na wolność, bo okazuje się, że jednak nic złego nie zrobiłeś. Zaczynasz walczyć od odszkodowanie. Domagasz się 30 milionów dolarów i masz całkiem spore szanse ugrać część tej kwoty, ale pewnego dnia znowu przychodzą do ciebie smutni panowie.
Tym razem twierdzą, że popełniłeś jeszcze większą zbrodnię i jeśli zostaniesz skazany, to na dożywocie. Czeka cię sąd. Wracasz do więzienia.
„Making a murderer” jest serialem dokumentalnym, który miałem sobie kiedyś tam obejrzeć. Czułem, że jest dobry, ale nie ciągnęło mnie do zapoznania się z kolejną historią niesłusznie skazanego faceta, który domaga się odszkodowania. Nie wiedziałem, że o tym jest tylko pierwszy odcinek. Nie znałem ciągu dalszego. Włączyłem go, bo Netflix przypomniał mi, że jest koniec pierwszego miesiąca abonamentowego. Od niechcenia obejrzałem pierwszy odcinek. Potem drugi. I trzeci. I tak przez 10 godzin. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz zrobiłem sobie taki maraton. Pewnie w poprzednim dziesięcioleciu, nadrabiając pierwszy sezon „Gotowych na wszystko”. „Making a murderer” jest najlepszym serialem, jaki oglądałem w ostatnich latach. Myślałem, że po ubiegłorocznym doskonałym „Narcos” długo będę czekał na wciągającą historię, bo należę do wybrednych widzów i ciężko mnie przekonać do jakiegokolwiek nowego serialu.
Steven Avery to człowiek, który pozostaje zagadką od pierwszego do ostatniego odcinka. Wiemy, że przesiedział 18 lat w więzieniu niesłusznie skazany za gwałt. Wiemy, że wyszedł z więzienia i domagał się odszkodowania. Wiemy, że pewnego dnia na jego posesję przyjechała dziennikarka, aby zrobić kilka zdjęć samochodów (prowadził złomowisko). Wiemy też, że kilka dni później zgłoszono jej zaginięcie, a Steven był pierwszym podejrzanym, jako osoba, która prawdopodobnie widziała ją jako ostatnia.
Podejrzenia zmieniły się w oskarżenie, ponieważ na jego posesji znaleziono szczątki dziennikarki i jej samochód. Problem w tym, że policjanci, którzy mieli związek z tym znaleziskami… byli kilka tygodni wcześniej przesłuchiwani jako ci, którzy doprowadzili 20 lat wcześniej do niesłusznego aresztowania i uwięzienia Stevena.
Widzowi automatycznie włącza się wtedy podejrzenie, że ktoś tu wrabia naszego bohatera, a twórcy serialu utwierdzają nas w tym z odcinka na odcinek.
W Stanach serial wywołał ogromne zamieszanie. Setki artykułów w prasie, programów telewizyjnych, wywiadów z bohaterami. Wszyscy zadają sobie jedno pytanie: czy Steven Avery był/jest winny?
Nie chcę otwarcie spoilerować, bo choć to historia oparta na faktach, lepiej nie wiedzieć jak się skończyła, dlatego w tym miejscu przerwij czytanie i obejrzyj serial. Chyba pierwszy raz zdarza mi się dawać osobny temat o jakimś serialu i tak mocno go polecać, ale jestem całkowicie pochłonięty tą historią. To po prostu dzieło, które zasługuje na wszelkie nagrody, efekt ogromnego wysiłku, jaki włożyli w nie twórcy przez 10 lat(!) dokumentując historię rodziny Averych. Wciąga od pierwszego odcinka, a im bliżej końca tym bardziej pochłania. Serial fantastycznie pokazuje, jak zbudowany jest system prawny w Stanach i jak bezbronna jest wobec tego systemu jednostka, która nie ma po swojej stronie dobrze opłacanych prawników. Jeśli nie stać cię na prawnika, dostaniesz szmatę z urzędu, która za twoimi plecami ułoży się z prokuratorem i przymusi do pójścia na ugodę (ten rudy prawnik niedawno łaskawie przyznał mediom, że „spieprzył sprawę B.”).
Kto lubi mroczne historie ze zbrodnią w tle, będzie zachwycony. Kto uwielbia seriale prawnicze, będzie wniebowzięty. Kto gustuje w filmach dokumentalnych, nie zobaczy w najbliższym czasie niczego lepszego.
Film jest dostępny na Netflix i jeśli nie masz tam konta, to tym lepiej dla ciebie, bo zdaje się, że pierwszy miesiąc wciąż jest za darmo. A jeśli masz konto, to zostaw wszystko, co oglądasz obecnie i włącz „Making a murderer”.
Moje zdanie o Stevenie. NIE czytaj. Są spoilery.
Twórcy mieli pełne prawo zrobić serial wedle idei, która im przyświecała i nie mam do nich pretensji, że starali się za wszelką cenę udowodnić, że Steven został wrobiony. Przypadkowo znalezione kluczyki, łuski, przeniesione prochy, naruszona fiolka z krwią, itd… Tak, to wszystko każe widzowi myśleć, że coś jest na rzeczy. A do tego dochodzi postać Brendana, upośledzonego chłopaka, który zostaje „przymuszony” do składania obciążających zeznań. Przy nim pojawia się nieuczciwy prawnik, dziwni inspektorzy i cała historia nabiera posmaku absurdu. Myślimy: to się nie miało prawa wydarzyć! Czy oni wszyscy są ślepi?
Najlepiej obrazuje to ten mem:
Nie wierzę w niewinność Stevena i Brendana. Oglądałem uważnie serial, starając się wychwycić wszystkie szczegóły i nie skupiać tylko na fragmentach, które podważają winę Avery’ego i według mnie wszystko wskazuje, że on faktycznie popełnił zbrodnię. Zgwałcił, zamordował i spalił Teresę Halbach. Jest jeden fragment, w którym policjant przekonuje, że gdyby chcieli się pozbyć kłopotu z Averym (bo ich pozwał o milionowe odszkodowanie) to nie zabijaliby dziennikarki, wrabiając go w to morderstwo, tylko po prostu usunęliby Stevena. Byłoby to dużo prostsze.
Serial też przekłamuje rzeczywistość, co nie przystoi dziełu dokumentalnemu. Niestety.
Pamiętacie dziewczynę Stevena, Jodi? Tę skazaną za jazdę po pijaku, tę która tak bardzo go kochała i wierzyła w jego niewinność? Cóż, w rzeczywistości Jodi była przez Stevena maltretowana. Opowiedziała o tym w półgodzinnym wywiadzie telewizyjnym, który obejrzałem w całości i na nowo zbudowała mi obraz Stevena – jako człowieka brutalnego, skłonnego do popełnienia każdej zbrodni. Ona sama dodała na koniec, że absolutnie wierzy w jego winę.
Nie wspomniano też, że Avery parokrotnie dzwonił do redakcji, domagając się wizyty Teresy. Ona sama zaś wzbraniała się przed przyjechaniem do niego, twierdząc, że jak raz u niego była, to chodził nago (przepasany ręcznikiem).
Nie wspomniano (z tego co pamiętam), że w młodości zadręczał zwierzęta.
Nie wspomniano, że Avery, jeszcze siedząc w więzieniu za gwałt (którego się nie dopuścił) planował zbudowanie „sali tortur” na swojej posiadłości. Chwalił się, że będzie tam trzymał młode kobiety.
Nie wspomniano (chyba), że telefon i kamera Teresy została znaleziona w spalonej beczce obok domu Stevena, a dwóch świadków widziało, jak Steven coś wkładał do tej beczki.
Nie przypominam też sobie, aby w jakimkolwiek fragmencie filmu powiedziano, że badania balistyczne powiązały pociski z bronią,z której zabito dziennikarkę z bronią Stevena, którą trzymał nad swoim łóżkiem.
I teraz mam uwierzyć, że „policja” wrobiła Stevena: zabierając mu broń, znajdując dziennikarkę (którą wcześniej stalkował), zabijając ją, podpalając jej zwłoki, podrzucając kości na posesję, podrzucając krew Stevena do jej samochodu, itd…
Wierzę w co innego i dla mnie ma to najwięcej sensu. Avery i Brendan zabili dziennikarkę, a część dowodów podrzucili gliniarze po 4 miesiącach (wtedy znaleziono kule i kluczyki do samochodu), wiedząc, że jeśli tego nie zrobią, Steven zostanie uniewinniony. On wie, że zabił, ale wie też, że część dowodów podrzucono, dlatego ciągle wierzy, że wyjdzie na wolność, bo właśnie te podrzucone dowody mieszają widzom i mediom we łbach.
I jeszcze jedno mnie zastanowiło. Ani razu nie powiedział, że Brendan jest niewinny. Ani razu nie krzyknął, że ten chłopak nigdy u niego nie był, jest niesłusznie sądzony. Zauważcie, że Avery kompletnie nie przejmuje się siostrzeńcem, któremu grozi dożywocie, nie staje w jego obronie, a w rozmowie telefonicznej z siostrą bardziej jest wkurzony o to, że Brendan się przyznał, niż zmartwiony, że 16-letni chłopak do końca życia pozostanie za kratkami. Naturalnie w winę Brendana także wierzę. To, że jest upośledzony i był pod wpływem swojego wujka to inna bajka.
Jest tylko jedno, czego nie potrafię racjonalnie wyjaśnić – brak DNA Teresy w domu, w którym była torturowana i w garażu, w który rzekomo została postrzelona. Avery nie byłby w stanie tak wyczyścić tych pomieszczeń, tym bardziej, że one wręcz wyglądały, jakby od lat nie były czyszczone. Spędziłem już kilka godzin czytając o tej sprawie i może się w końcu doczytam, jak ten fakt należy wyjaśniać, tym bardziej, że pomieszczenia na posesji Avery’ego przebadano nowymi środkami do badań krwi(w serialu o tym się nie wspomina). I te najnowsze środki również nie wykryły ani krwi ani śladów czyszczenia jej.
To może skłaniać do tezy, że Avery zabił dziennikarkę, ale nie było gwałtu i tortur. A jeśli nie było gwałtu i tortur, to może Brendan nie jest winny? Cholera, zagmatwane to.
Zabili czy nie zabili?
Aktualizacja 12 sierpnia 2016 r.: http://www.usatoday.com/story/news/2016/08/12/dassey-wins-ruling-teresa-halbach-murder/88632502/