Dobrze jest wspierać Francuzów. Gorzej ponosić tego konsekwencje.

Ogłupione społeczeństwo potrzebuje szybkich odpowiedzi, wyrazistych deklaracji i natychmiastowej reakcji. To dlatego, jeszcze zanim zeskrobano z ulic ciała zabitych, wiedzieliśmy już kogo winić i kogo wspierać. Solidaryzujemy się z Francją i postaram się tego nie kwestionować, ale może byłoby dobrze, gdybyś rozumiał, jakie będą konsekwencje twojego udawanego, pozornego i gówno wartego współczucia.


Lubię pożartować, lubię przegiąć pałę i od czasu do czasu napisać coś niepoprawnego, ale tak na poważnie (i prywatnie) to NIE toleruję nienawiści do innych ras, upodobań, wyznań i koloru włosów. Wszyscy są równi, wszystkich love (poza rudymi, ale oni nie mają duszy).
Wszelkie hejterskie komentarze, wielce odkrywcze filmiki pokazujące „prawdę” o muzułmanach  oraz przejawy ksenofobii będą nagradzane natychmiastową i dożywotnią blokadą. 


Na początek ciekawostka.

Dziedzictwo Szakala

Czy uważasz, że atak na paryską redakcję pewnego pisma był aktem terroru? Biedni dziennikarze zginęli… Czy kojarzysz, że obiektem zamachów były także paryskie kawiarnie, w których przesiadywało się wielu ludzi? A także miejsca, gdzie paryżanie lubią się bawić? Czy kojarzysz, ile tych zamachów było? Czy bomba na pokładzie samolotu, to też akt terroru, wojna cywilizacji i wina uchodźców?
Na część z tych pytań odpowiedziałbyś twierdząco. Być może nawet tak, jak durni politycy, którzy przedwczorajsze wydarzenia określili mianem „aktu wojny„, „ataku na ludzkość” i zapowiedzieli, że „nasza odpowiedź będzie bezlitosna”.
Ciekawostką jest, że już niczego nie pamiętasz. 
A być może nawet nie wiesz, że cały powyższy akapit nie dotyczy wydarzeń z ostatnich dni. Redakcja, kawiarnie, bomby, ofiary, terroryści, samolot, strach, cierpienie. Witaj w Paryżu z 1974 roku! To wszystko już raz się tam wydarzyło. Dokładnie to samo, a nawet więcej, bo wtedy samoloty nie tylko porywano. Strzelano do nich z wyrzutni. Prosto z paryskiego lotniska! To właśnie w stolicy Francji rodził się europejski terror, który trwał przez kilka lat i jakoś nikt wtedy nie biadolił, że to zderzenie cywilizacji i upadek europejskiego porządku. Już 40 lat temu atakowano naszą cywilizację w taki sam sposób, w jaki jebnięto nam w tym miesiącu (bo na wszelki wypadek wliczam także „katastrofę” rosyjskiego samolotu”). Inną ciekawostką jest, że ten, który rozpoczął największy terror we Francji, cały czas przebywa w ich więzieniu. Od blisko ćwierćwiecza. Nazywa się Ilich Ramírez Sánchez. Nosił przydomek „Szakal” i jeszcze wam kiedyś o nim opowiem. Idę o zakład, że od kilku dni chodzi po celi dumny jak paw. Jego metody skopiowano po 40 latach i nie tylko są wciąż skuteczne. One teraz przerażają bardziej.

„A nie mówiłem?”

Nikt wtedy nie zrzucał winy na uchodźców, bo oni tam zawsze byli. Nikt nie zgłaszał absurdalnych propozycji, aby zamknąć granice, bo były zamknięte bardziej niż są teraz. Poza tym nikt nie ma na czole wymalowanego napisu „Pan Terrorysta”, a ci, którzy są zawsze największym zagrożeniem, znajdą sposób, by dostać się na miejsce zaplanowanej zbrodni, bo albo od pokoleń są rezydentami albo bez problemu wyrobią sobie fałszywy paszport. Nawiasem mówiąc, uśmiałem się pod nosem, gdy durni dziennikarze roznosili wiadomość, że przy jednym z terrorystów znaleziono paszport, a potem poszła w obieg plotka, że przekroczył granicę jako legalny uchodźca. Za kilka tygodni okaże się, że to bzdura.
Jednym z najbardziej żałosnych widoków w sobotni poranek na Facebooku, były statusy ludzi od „a nie mówiłem?”. Oczywiście wszystkie w kontekście uchodźców. Retorycznie pytali, co my (zwolennicy multikulti) mamy teraz do powiedzenia? No trzeba być nieuleczalnym debilem, aby wierzyć, że sprzeciw wobec mieszania kultur zamknąłby temat terroryzmu, a Europa zmieniłaby się w Arkadię.

Ogłupione społeczeństwo szuka przyczyn i wskazuje winnych, twierdząc, że gdyby coś zrobiono inaczej, to by zamachów nie było. Otóż byłyby. We wspomnianych na początku tekstu zamachach z lat 70. wrogiem był Izrael. Zaatakowano proizraelską redakcję, podkładano bomby i strzelano do izraelskich oficjeli, a z nieba ściągano samoloty izraelskich linii. Trwało to do późnych lat 80. i skończyło się, gdy padł ZSRR, a wiele państw arabskich zrozumiało, że bardziej opłacalny jest handel z Zachodem niż zwalczanie go. Sam Izrael też zmądrzał i zbrodniarze pokroju Ariela Szarona zamienili karabin na wygodny stołek. Organizacje terrorystyczne zostały rozbite, a część w mniejszym lub większym stopniu zalegalizowano. Terroryzm przez dziesięciolecia zmieniał swoje motywacje. W Stanach walczono z widmem komunizmu, w krajach komuny z widmem kapitalizmu. Arabowie wycinali Żydów, Żydzi Arabów. Swoje dorzucały różne organizacje pokroju IRA, ETA i dziesiątki ugrupowań mafijnych. Bomby wybuchały wszędzie i przez całe poprzednie stulecie. Powód zawsze jakiś znajdowano. Jeśli wtedy nie mówiono, że jest to „walka z ludzkością” i „zderzenie cywilizacji” to dlaczego takie bzdury powtarza się teraz?

Czy Państwo Islamskie jest wrogiem?

To tylko teoretycznie najgłupsze pytanie, jakie można dziś zadać. Historia pokazuje, że różnie z tymi wrogami bywało. Organizacja Wyzwolenia Palestyny miała na swoim koncie potworne akty terroru. Swego czasu terroryzm miał twarz OWP. Jej przewodniczący, Arafat, otrzymał w 1994 roku Pokojową Nagrodę Nobla. Nie zapominajmy o pułkowniku Kaddafim, który przez cale lata wspierał terroryzm (także zamachy we Francji), a nad Lockerbie strącił pasażerski samolot. Reagan nazwał go „wściekłym psem Bliskiego Wschodu” i kilkukrotnie próbował zbombardować, ale wszelkie wysiłki unicestwienia dyktatora spełzły na niczym. Minęło trochę czasu i 15 lat później Kaddafi zmienił się w przyjaciela Zachodu. Także demonizowana do niedawna al-Kaida nie wydaje się już być taka straszna i nieoficjalnie wiadomo, że pomaga w udupianiu Państwa Islamskiego. Dawni wrogowie są dzisiejszymi przyjaciółmi, ale o tym zawsze decyduje wielka polityka, na którą nie mamy żadnego wpływu.

A piszę o tym nie bez powodu, bo zamachy we Francji być może przywrócą do łask dwóch wyklętych polityków. Syryjski prezydent Asad potępił zamachy i powiedział, że przyczyniła się do nich „wadliwa polityka Zachodu względem Syrii”. Chyba ma rację, ale jak tu zbrodniarzowi tę rację przyznać? No nie wypada. A chyba będzie trzeba, bo na dziś najbardziej rozsądną i realną możliwością rozwiązania kwestii syryjskiej jest dogadanie się z Asadem. O, przepraszam, tej kwestii rozwiązać już się nie da. Za późno. Można tylko przyhamować konflikt i skupić się na walce z ISIS. Tam wojna potrwa jeszcze wiele, wiele lat.
To jeszcze nic. O wiele bardziej gorzką pigułkę trzeba będzie przełknąć w przypadku jeszcze mocniej znienawidzonego polityka – Wladymira Putina. Nagle może się okazać, że przyłączenie się Rosji do konfliktu w Syrii, to gwiazdka z nieba dla tchórzliwej Europy. Ale za każdy prezent trzeba zapłacić. Surowcami nie mogą. Ukrainą już tak.

I tu dochodzimy do sedna, bo nasze bardzo waleczne społeczeństwo – lajkami i memami rozjebalibyśmy Państwo Islamskie w jeden weekend – nie do końca chyba pamięta o trzecim prawie dynamiki. Terroryzm jest reakcją. Francja nie jest niewiniątkiem, a jeśli toczysz wojnę, to muszą na niej ginąć ludzie. Jeśli od lat atakujesz zbrojnie wroga, to co się baranie dziwisz, że wróg odpowiada? Po obu stronach giną zwyczajni ludzie, bo na tym właśnie polega koszmar wojny. Wojny nigdy nie są sprawiedliwe, a my przyczyniamy się do pogłębiania tej niesprawiedliwości, bo jak to jest, że dziś na Facebooku możesz sobie zmienić fotkę profilową na kolor francuskich flag, a trzy dni temu nie było możliwości zmiany na barwy Libanu? Pewnie nawet nie wiesz o co chodzi. Otóż tam też doszło do zamachu i zginęło w nim kilkadziesiąt osób. Czy solidaryzowaliśmy się z tamtymi ofiarami? Oczywiście, że nie. A dlaczego? Bo to nie „nasi”. Liban? Bejrut? A gdzie to kurwa jest? Na Marsie?
Za to Francuzi są nasi. Anglicy, Hiszpanie i Amerykanie też. I w porządku. Po którejś stronie stanąć trzeba, choć trochę sami ośmieszamy się przyjmowaniem barw obcego narodu, a w nasze państwowe święta nawet przez myśl nam nie przejdzie, by zmienić fotki na biało-czerwone.


Kolejne teksty? Obserwuj  fanpage (59k subs). Najdziwniejsze listy z kozą? Wbij na newsletter (7k subs). Codziennie foty? Tylko na Insta (15k subs)


Konsekwencje bycia dobrym

Ja fotki profilowej nie zmienię, bo akurat w tym przypadku poczułbym się jak idiota. Napis zachęcający do zmiany zdjęcia na FB, aby okazać wsparcie Francji i mieszkańcom Paryża skłania do okazywania pozytywnych emocji, ale jednocześnie robi z nas debili, bo nie bardzo wiem co ma zmiana fotki do wsparcia i nie bardzo wiem, jak zmiana fotki ma wpłynąć pozytywnie na czyjąś tragedię. Tam przecież zginęli ludzie! To jest oczywiste, że nie pochwalamy tego i nie potrzebujemy opowiadać się za poparciem. To mniej więcej tak, jakbym chciał popierać, że w nocy jest ciemno, a w zimie zimno. A jak ma kurwa być?  To już napierdalanie świeczek pod statusami o zgonach sławnych osób ma większy sens.

No ale dobrze, niech sobie te flagi będą, nie jestem im przeciwny. Nic mi do tego. Tylko musisz sobie zdawać sprawę z jednego. Poparcie i współczucie dla ofiar zamachu jest największą, najpiękniejszą i najbardziej pożądaną nagrodą dla zamachowców, ponieważ tym samym pokazujesz, że udało im się osiągnąć cel. Poparcie dla Francji to milcząca zgoda na odwet. Chcesz odwetu? Chcesz, by kraje europejskie zrobiły porządek z Państwem Islamskim? W porządku. W takim razie przygotuj się na więcej zamachów. Na tym polega gra, na którą dajesz przyzwolenie. Raz oni, raz my. Raz nasi zbombardują kilka afrykańskich wiosek, raz my przyjmiemy na klatę bombkę w metrze. Czy chcesz czy nie chcesz, na to się właśnie zgadzasz, okazując wsparcie jednej ze stron.

Wspierając Francuzów, musisz liczyć się także z eskalacją powszechnej inwigilacji. Nie dziw się zatem, jeśli za kilka lat do samolotu nie wniesiesz nawet telefonu, na lotniskach będą ci zaglądać do każdej dziury, a służby będą miały ułatwiony dostęp do twojej prywatnej poczty. Twój strach, twoja nienawiść i twoje współczucie dla ofiar jest fundamentem pod budowę w pełni kontrolowanego świata.
Mnie ten świat nie przeraża, ale mnie nie przerażają pojedyncze zamachy, bo wiem, że wszystko, co się dzieje teraz, już dawniej się działo i jeśli poprzednie pokolenia sobie poradziły, to i my sobie poradzimy. I jestem przekonany, że nie potrzebujemy żadnych „bezlitosnych odwetów”, żadnego zamykania granic i żadnej nienawiści do innych wyznań. Jestem za Europą wielokulturową, bezgraniczną i bezwarunkowo tolerancyjną.

Paradoksalnie tzw. „cywilizacja europejska” najbardziej potrzebuje jeszcze większej liczby zamachów, bo tylko w ten sposób oswoilibyśmy się z nimi. Zobojętnilibyśmy. A dla terroryzmu – jako zjawiska, którego nie da się zniszczyć – nie ma nic gorszego niż obojętność. Oni zawsze potrzebowali rozgłosu, zainteresowania mediów i przerażenia społeczeństwa. To ich napędzało i określało skalę sukcesu. Nie liczba ofiar, ale właśnie ilość przerażonych. Kiedyś potrzebowali do tego czterech samolotów i dwóch zniszczonych wież. Dziś wystarczy parę kałasznikowów, aby całe narody się zesrały.
Niestety na obojętność to my jeszcze jesteśmy trochę za głupi.

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...