Gdy kelner podchodzi do stolika…
Lubię miłą obsługę, bo kto nie lubi. Dziś śniadanie zjadłem w Street w warszawskiej Arkadii. Znajoma zamówiła makaron, niestety nie pamiętam z czym, ja natomiast o tej porze najbardziej lubię delektować się kanapkami. I szukać w ich inspiracji do przygotowywania własnych.
Ale nie o jedzeniu dziś chciałem napisać, tylko o kelnerach, którzy w trakcie posiłku podchodzą do stolika i zadają pytanie:
– Czy wszystko w porządku? Smakuje państwu?
Ja restauracje dzielę nie tylko na dobre i złe, ale także na takie, w których kelner przeszkadza mi w jedzeniu i w których nie przeszkadza. Uważam się za osobę na tyle asertywną i znającą swoją wartość, że gdybym miał zastrzeżenia do posiłku, to albo bym go nie zjadł, albo zawołał kelnera i wyjaśnił sprawę.
Nie potrzebuję i nie lubię, gdy kelner podchodzi i pyta czy mi smakuje, zwłaszcza, że to pytanie jest tylko grzecznościowe i 99 proc. ludzi odburknie (bo z pełną buzią trudno się rozmawia), że wszystko w porządku.
W „Kuchennych rewolucjach” Magda Gessler też poucza, że kelner powinien podejść i zapytać czy smakuje.
Uważam, że to trochę nachalne zachowanie. Oczywiście nie obruszam się i zawsze z uśmiechem odpowiadam, że mi smakuje, bo szanuję ich pracę i nie chcę wyjść na aroganta, ale zdecydowanie wolałbym otrzymywać jedzenie i móc je w spokoju konsumować.
Znajoma natomiast miała inne zdanie i uważa, że kelner powinien podchodzić i pytać.
To może ustalmy, czy my to lubimy czy nie lubimy?