Governors Island – piknik z widokiem na Manhattan
Udało mi się zrobić cudowne zdjęcia z widokiem na Manhattan. Dziś Labor Day. Święto doskonale znane Polakom, tyle że nam nie kojarzy się dobrze, a jeśli je obchodzimy, to trochę inaczej. Nie dotyczy bezrobotnych i blogerów.
Święto ludzi pracujących. Taki polski pierwszy maja. Tego dnia miliony amerykanów udają, że kończy się lato i mają ostatnią szansę na rodzinny piknik. To trochę dziwne, zważywszy, że temperatury nocą przekraczają 25 stopni, a we wrześniu jest nie mniej gorąco niż w lipcu w Polsce.
Jednym z miejsc, na które się udają jest Guvernors Island. Miejsce, do którego można dostać się tylko promem z południowej części Manhattanu. Za darmo, ale tylko w weekendy i tylko latem.
Nie ma tu nic bardzo ciekawego. Kilka starych budynków, pozostałości po forcie i setki nowojorczyków, cieszących się z widoku drzew, których w mieście jest jak na lekarstwo.
Zaraz miną dwa tygodnie jak tu jestem. Rok temu szykowałbym się już do powrotu. W tym roku mam wrażenie, że jeszcze nigdzie nie byłem, niczego nie widziałem i nie doświadczyłem. Dopiero pięć tekstów napisałem. Na szczęście jeszcze nie tęskno mi do kraju. Te wszystkie branżowe kłótnie, nagonki prasy i wzajemne oskarżenia blogerów najlepiej mi się obserwuje z dystansu.
Wczoraj wykupiłem kolejny apartament. Ja to czasami jestem uparty jak osioł. Ciągle chodziła mi po głowie myśl, że przecież wymarzyłem sobie mieszkanie z widokiem na Manhattan, a w obecnym domu tego nie mam. Nawet kilkoro z was zauważyło, że klimat ubiegłorocznego był lepszy, bo słońce cudownie oświetlało pokój. Tak po prawdzie to ono oświetlało z boku, bo przed oknem miałem biurowiec, ale dyskretnie to przemilczałem:)
Mógłbym odłożyć pomysł mieszkania z widokiem na miasto na przyszły rok, ale wydaje mi się, że w przyszłym roku wolę ruszyć dookoła świata. Poza tym będę miał na głowie co najmniej dwie książki do wydania, nie licząc tej, która pojawi się w listopadzie. Niedługo wam o niej opowiem.
Nie czekając na nic, znalazłem sobie nowe miejsce. Zapłaciłem połowę więcej niż za ten, ale mam obiecane 35 piętro z łóżkiem ustawionym tak, abym każdego poranka po otworzeniu oczu miał widok na centralną część Manhattanu z Times Square na czele. Mam nadzieję, że taka będzie tytułowa fotka tekstu, który rzucę w czwartek.
Wcześniej też coś wrzucę. Motywujecie mnie jak nigdy, wpisy z NYC mają o połowę większą oglądalność niż te sprzed wyjazdu. Zwykle czekałem z publikacją aż stuknie 4 tys. odsłon i miewałem na to co najmniej dwa dni, a teraz czuję się źle, gdy nie wrzucam nic codziennie.
Dość pisania, idę na długi spacer. Wszystko dobrze mi się układa poza jednym – ciągle nie złapałem inspiracji do pisania książki. Nie wyjadę stąd bez niej. Chyba czas odwiedzić księgarnie. Rok temu spędzałem w nich całe godziny, w tym roku jeszcze nie przekroczyłem progu.
Poza tym czas pokazać wam więcej ciekawostek z miasta. Jestem w Nowym Jorku, a Nowy Jork widzieliście z bliska ponad 10 dni temu. Skandal. Idę ukarać się czekoladowym muffinem.