Internety wiedzą lepiej

Nie wiem co ja bym bez was zrobił. Każdego dnia uświadamiacie mi, jak bardzo jestem głupi i jak wiele jeszcze muszę się nauczyć.


Wczoraj na Instagram wrzuciłem fotkę z tenisa. Dowiedziałem się, że źle trzymam rakietę, źle się ubieram, a w ogóle to nie umiem grać. Dzień wcześniej była fotka z kukurydzą na patelni. Dowiedziałem się, że na patelni się nie robi. Dlaczego? Bo nie.
Był też burger zjedzony w Kołobrzegu. Dowiedziałem się, że lepsze robią gdzieś w Zawierciu. Albo jeszcze dalej. Wcześniej odważyłem się opublikować fotkę z grzybami na talerzu. Widać ją po prawej na środku. Myślałem sobie – nikt się do niej nie dopierdoli.
A jednak. Bo talerz przypominał nocnik.
Jedzenie to w ogóle jest jeden wielki dramat. O ile nie wrzucisz trawy albo czegoś, co ma zielony kolor, to przeciętny komentator dostaje sraczki, bo wszystko –  absolutnie wszystko – kojarzy mu się z cukrem. Parę dni temu wrzuciłem herbatę z aloesem. W składzie cukru nie ma, ale dowiedziałem się, że jednak ma i jest go  więcej niż samej herbaty. Internety przecież wiedzą lepiej.
A propos jedzenia – nigdy nie wrzucaj wrapa z kiełbasą, bo dowiesz się, że wrapa się nie jada z kiełbasą. Ani się waż łączyć ogórka z pomidorem, bo internet uważa, że nie można tego robić, podobnie jak nie powinno się dawać do makaronu krewetek i kurczaka. Dlaczego? Nie wiem. Zapytajcie internetów.

Najbardziej upierdliwi są drugoplanowcy. To jest taka menda, której nigdy nie interesuje, co jest tematem zdjęcia i szuka na fotce czegoś, do czego można się dopierdolić.

Zawsze znajdzie w rogu plamę na obrusie. Dasz fotkę pieska, ale w tle będzie leżała kość, to dowiesz się, że to wibrator. Dasz fotkę kiełbasy, to dojrzą ci na trzecim planie jajka. I powiedzą, że mają dziwny kolor (fot. na dole po środku). Wrzuć dwa razy fotę w tej samej koszulce, to się cholery zdziwią, że twoje ubrania nie są jednorazowe.

Takich łatwo jest trolować. Raz na kwartał wrzucam fotę, w której tle jest widoczny tablet z włączonym red tubem. Zawsze dojrzą red tuba. Zawsze skomentują. Czasami wrzucam fotkę z jakimś dziadem/bezdomnym/ludźmi na przystankach – zawsze jest hejt, że się naśmiewam z czyjegoś życia.
Raz jedna laska mi przyznała, że przestała mnie czytać, bo… wrzuciłem zdjęcie z kotletem mielonym, a w swojej książce pisałem, że bloger nie wrzuca zdjęć z kotletem mielonym. I weź tu komuś takiemu tłumacz, że jest debilem.

Całkiem osobną kategorią ludzi nadających się do natychmiastowej utylizacji są ci, którzy wszędzie widzą coś, co jest niezdrowe, szkodzi ludziom, zwierzętom lub środowisku. Tacy śmierć widzą nie tylko w kostce czekolady, ale także w ubraniach, wszelkich napojach i sprzęcie. Tu grupą specjalnej troski są hejterzy z Apple, którzy do usranej śmierci będą pisać, że za ten sprzęt się przepłaca, inni robią lepszy a cała ta firma to jeden wielki marketing i pranie mózgu.

Docinki od stałych komentatorów nie wkurzają mnie. Oni mogą więcej, ale dziwię się, że większość takich upierdliwych drugoplanowców, którzy zawsze wiedzą lepiej, to osoby, które komentują pierwszy raz. Tak jakby czekali na okazję, by się do czegoś doczepić. Nie wiem skąd się bierze w nich taka ogromna potrzeba szukania wad u innych. Napisałem ten tekst, by wiedzieli, że tak trochę mam ich w dupie.

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...