Komu te parawany przeszkadzają, co?
Chyba najbardziej tanim pismakom, siedzącym na dupie w klimatyzowanych redakcjach. 500 kilometrów od morza.
Parawaning był zawsze. Nie wymyślono ich niedawno po to, by kogoś wkurzyć. Wymyślono natomiast problem, bo ten problem nie istniał, dopóki jakiś mierny dziennikarz nie pomyślał, że to przecież jest sprawa, którą warto opisać i skrytykować. I za nim poszła reszta, a ciemny lud z jakiegoś powodu przyklasnął idei wyśmiewania parawaniarzy.
Ale tak na zdrowy rozsądek – komu przeszkadza parawan? Może tym, którzy polskie morze znają ze zdjęć? Może tym, którzy nie wiedzą, że nad naszym polskim morzem strasznie piździ i bez parawanu co chwilę wyjmujesz piasek z zębów?
Jestem kołobrzeżaninem i każdego roku obserwuję jak do mojego miasta zjeżdża się stonka turystyczna. Można stonce wiele zarzucić, ale nigdy nie wpadłem na pomysł, by czepiać się parawanów. Zajmują miejsce na plaży? Kilkaset kilometrów wybrzeża to pewnie dla wielu osób zbyt mało.
Ludzie się odgradzają? Ich święte prawo. Taka już nasza ludzka natura. Kiedy wsiadamy do samolotu, chcemy, aby nikt się do nas nie dosiadł. Kiedy jedziemy pociągiem w przedziale, modlimy się, by nikt się nie dosiadł. No nie jest tak? Lubimy się odgradzać, nie przepadamy za obcymi, a już na pewno nie chcielibyśmy, aby biegające po plaży dzieci sypały nam piasek na nowiutkiego smartfonika.
Co jeszcze złego robią? Piasku przecież nie niszczą. A kiedy patrzę na plaże pełne parawanów widzę na na nich kolorowe barwy. Plaża wygląda piękniej dzięki nim.
Co złego jest w tym, że parawanami „zajmuje się” swój teren? Na zaludnionych plażach i tak zawsze jest problem z wolnym miejscem. Jak byłem mały to się jeździło za miasto, na plaże nieznane turystom. W egzotycznych krajach zwyczaj zajmowania leżaka położeniem na nim swojego ręcznika jest praktykowany we wszystkich hotelach. Od najgorszych po luksusowe. Turyści zawsze znaczyli swój teren. Nie widzę w tym problemu.
Kiedyś modniejsze były wiklinowe kosze. Ach, ile się w nich dziewczyn wieczorami podrywało, ile wódy wypiło. I też nikomu nie przeszkadzały, a były gorsze od parawanów, bo zastawiały całą plażę i rzucały cień. Jak widać wciąż są dosyć popularne i jakoś nikt ich nie chce usuwać. I dobrze.
Dziennikarze syfią plaże
Media czepiają się parawaniarzy, że zasyfiają plaże, zapominając o tym, co same robią. Pamiętam dobrze, że nikt i nic tak nie rozpierniczało plaży jak wielkie namioty i sceny budowane przez telewizje śniadaniowe (TVN, TVP, radia). Nie wiem jak w innych miastach, ale w Kołobrzegu zawsze rozstawiali się na najbardziej zaludnionej plaży (obok molo). Nie zajmowali paru metrów, ale całą plażę – od chodnika po brzeg morza. Robili koncerty, zabawy dla dzieci, wywiady, autografy i inne gówna. I mieli kompletnie w dupie wszystkich innych. Dziś ci sami dziennikarze mają pretensje, że sobie Janek Kowalski buduje parawan.
To pisałem ja. Człowiek znad morza, który nigdy w życiu nie miał parawanu.
Musiałem jakoś odreagować koniec wakacji. Za parę dni znowu do budy. Ale gnój.