Lightybox vs Fit&Eat – mój tydzień na jedzeniu z pudełka

I już mi wystarczy tych poświęceń. Mam dość.

Dwa tygodnie temu tekst „Fit and Eat – sprawdziłem, co jedzą celebryci” cieszył się sporą popularnością, dlatego postanowiłem sprawdzić jak się spisuje konkurencja. Zwłaszcza, że ciągle padała jedna nazwa – Lightbox. Lepsi, ładniejsze jedzenie i w ogóle super.

Zasada jest taka sama jak w „Fit and Eat”. Wybierasz sobie jaką chcesz mieć dietę, płacisz całkiem spore pieniądze (coś około 400 zł za tydzień) i codziennie rano kurier przynosi ci pudełko, w którym masz 5 posiłków (przy diecie 1500 kcal).
Proces zamawiania jest bezproblemowy, choć tutaj też żyją w poprzedniej epoce, bo jeszcze nie wynaleziono płatności online i trzeba przeklejać numer konta…
Przejdźmy do tego, co najważniejsze, czyli jedzenia.

DSC00770

Po wyjęciu z pudełka jedzenie robi nijakie wrażenie. Jest kolorowo, więc pozytywnie, ale wizualnie to poziom mrożonek z Tesco.

Po wyjęciu z pudełka jedzenie robi nijakie wrażenie. Jest kolorowo, więc pozytywnie, ale wizualnie to poziom mrożonek z Tesco.

Śniadanie. Jakiś jogurt, kilka suszonek, a w drugiej przegrodzie dwie półówki połowy kromki chleba plus jakaś pasta, przykryta trzema pomidorami. No… no dobrze. Przecież to ma być dieta, trudno wymagać czegoś niesamowitego. Ciekawe co dadzą jutro…

Śniadanie. Jakiś jogurt, kilka suszonek, a w drugiej przegrodzie dwie półówki połowy kromki chleba plus jakaś pasta, przykryta trzema pomidorami. No… no dobrze. Przecież to ma być dieta, trudno wymagać czegoś niesamowitego. Ciekawe co dadzą jutro…

Wow, zamienili pomidory na marchewkę i dali inne musli. Super. Ciekawe, co będzie jutro…

Wow, zamienili pomidory na marchewkę i dali inne musli. Super. Ciekawe, co będzie jutro…

Niesamowite. Znowu inne warzywo. Mają rozmach… A jutro?

Niesamowite. Znowu inne warzywo. Mają rozmach… A jutro?

 

[sociallocker]

 

 

Od czwartego dnia śniadania rozpakowywałem tylko do zdjęć, po czym leciały do kosza. Nie mogłem patrzeć na ten jogurt. Wiem, co dostanę jutro…

Od czwartego dnia śniadania rozpakowywałem tylko do zdjęć, po czym leciały do kosza. Nie mogłem patrzeć na ten jogurt. Wiem, co dostanę jutro…

Nieeeeee!!!!!!!!

Nieeeeee!!!!!!!!

Drugie śniadanie. To chyba była zupa pomarańczowa. Nie trafili w mój gust. Nie zjadłem, ale bez żalu, bo trudno, by wszystko mi smakowało. Luz. Jutro będzie lepiej.

Drugie śniadanie. To chyba była zupa pomarańczowa. Nie trafili w mój gust. Nie zjadłem, ale bez żalu, bo trudno, by wszystko mi smakowało. Luz. Jutro będzie lepiej.

Nie było. Kremów nienawidzę i wyrzucałem je także z Fit and Eat. A flaczki z boczniaków wodniste, cieniutkie i też niezbyt mi podeszły.

Nie było. Kremów nienawidzę i wyrzucałem je także z Fit and Eat. A flaczki z boczniaków wodniste, cieniutkie i też niezbyt mi podeszły.

Raz dali zupę kalaforiową. Trochę się naszukałem, ale znalazłem w niej nawet kalafiory. Zjadłem połowę. To nie na moje nerwy.

Raz dali zupę kalaforiową. Trochę się naszukałem, ale znalazłem w niej nawet kalafiory. Zjadłem połowę. To nie na moje nerwy.

Zapomniałem co to było i nie chcę sobie przypomnieć. Zapewne chłodnik. Papa.

Zapomniałem co to było i nie chcę sobie przypomnieć. Zapewne chłodnik. Papa.

Obiady. Zwykle po 500 kcal, co wydawało mi się sporą porcją, ale ja tam nie jestem ekspertem od diet. Najważniejsze, by były smaczne.

Obiady. Zwykle po 500 kcal, co wydawało mi się sporą porcją, ale ja tam nie jestem ekspertem od diet. Najważniejsze, by były smaczne.

Well… nie. Ten sos, to wszystko było takie nijakie. Pierwszy lepszy sos z torebki bije na głowę to danie.Niemniej lepsze to było niż razowe dziwactwa od Fit and Eat.

Well… nie. Ten sos, to wszystko było takie nijakie. Pierwszy lepszy sos z torebki bije na głowę to danie.Niemniej lepsze to było niż razowe dziwactwa od Fit and Eat.

To był chyba jakiś makaron z brokułami. Być może na drugie śniadanie, a nie na obiad. Już nie pamiętam. Ale kojarzy mi się pozytywnie, więc pewnie smakował.

To był chyba jakiś makaron z brokułami. Być może na drugie śniadanie, a nie na obiad. Już nie pamiętam. Ale kojarzy mi się pozytywnie, więc pewnie smakował.

Papka warzywna z ryżem. Smakuje jak wygląda.

Papka warzywna z ryżem. Smakuje jak wygląda.

Papryka nadziewana kurczakiem. Takie sobie. W sumie niedobre.

Papryka nadziewana kurczakiem. Takie sobie. W sumie niedobre.

Jedno z tych warzywnych dań z kuskusem, które po przygotowaniu w mikrofali tak oto wygląda. Prawda, że smacznie?

Jedno z tych warzywnych dań z kuskusem, które po przygotowaniu w mikrofali tak oto wygląda. Prawda, że smacznie?

Suwlaki. Z brokułami. A niezłe nawet.Przyczepiłbym się, że mięsa tyle co kot napłakał, a brokuły cały talerz zajmowały, ale w końcu jestem na diecie. Niech im będzie.

Suwlaki. Z brokułami. A niezłe nawet.Przyczepiłbym się, że mięsa tyle co kot napłakał, a brokuły cały talerz zajmowały, ale w końcu jestem na diecie. Niech im będzie.

Przechodzimy do deserów. Jabłko w jakimś musie.

Przechodzimy do deserów. Jabłko w jakimś musie.

Pyszna galaretka z malinami, ale każda galaretka z malinami jest pyszna.

Pyszna galaretka z malinami, ale każda galaretka z malinami jest pyszna.

Tu też galaretka z jakąś pianką, ale pianka się chyba źle poczuła. Nie zjadłem.

Tu też galaretka z jakąś pianką, ale pianka się chyba źle poczuła. Nie zjadłem.

Ciastko figowe. Bardzo dobre.

Ciastko figowe. Bardzo dobre.

Mus. Z owocem.

Mus. Z owocem.

I jakieś herbaty. Uzbierałem całą kolekcję, może wystawię na allegro?

I jakieś herbaty. Uzbierałem całą kolekcję, może wystawię na allegro?

„Fit and Eat” nie skrytykowałem na tyle, by do nich zniechęcić, ale taki mógł być wydźwięk moich testów sprzed dwóch tygodni. Niesprawiedliwy, bo teraz ich doceniam.
Nie wiem, co takiego fantastycznego moi kochani czytelnicy widzieli w Lightbox, bo dla mnie tydzień na ich diecie był nieprzyjemnym doświadczeniem i przez te dni doceniłem, jak fantastyczne jedzenie serwuje Fit and Eat. No dobra, z tym „fantastyczne” to przeginam. Jasne, wygląda źle, ale Lightbox wcale nie wygląda lepiej. Po trzecim śniadaniu składającym się z cholernego musli, zatęskniłem za menu Fit and Eat, składającym się z omletów, fritat, a nawet pomidora z bazylią, tak więc stwierdzam zdecydowanie, że jeśli kiedykolwiek zdecyduję się na wybór kateringu dietetycznego, będzie to Fit and Eat lub jakaś inna firma. Na pewno nie Lightbox.

No sorry, ale ok. 60 zł za pół szklanki jogurtu z łyżką musli, jakimś warzywem, do tego krem, mała porcja mięsa, jakaś galaretka i saszetka(!) herbaty? To gruba przesada. Przy Fit and Eat narzekałem na wygląd, narzekałem, że wymyślają jakieś dziwne makarony razowe i inne ustrojstwa, ale oni inspirowali swoimi pomysłami. Każdego dnia mogłem poznać jakąś nową potrawę, każdego dnia widziałem, że mają pomysł na moją dietę i mimo że cenowo stoją podobnie, nie odnosiłem wrażenia, że tną koszty. Nawet głupiego łososia dawali na śniadanie, a to nie jest przecież tanie mięso.
To przegięcie ze strony Lightbox serwować klientom codziennie to samo śniadanie, zmieniając tylko warzywo.
Wyłączając dania, którymi Lightbox nie mógł w żaden sposób trafić w mój gust (czyli np. kremy), nie mogę powiedzieć, że ich jedzenie jest niesmaczne. Jest w zasadzie w porządku, tyle że przy wydawaniu takiej ilości pieniędzy na codzienną dietę klient nie chce dostawać czegoś, co jest tylko w porządku. Jeśli nie może to być pyszne, bo jedzenie na dowóz pyszne zwykle nie jest, to niech chociaż będzie pomysłowe, niech przeciętny Kowalski spojrzy na nie i pomyśli „to jest lepsze niż jedzenie, które sam bym sobie zrobił”. Niech Kowalski spojrzy i pomyśli, że na takiej diecie mógłby być cały rok. Ja wytrzymałem tylko tydzień i dłużej nie dam rady. Nie polecajcie mi żadnych innych kateringów. Wracam do frytek, burgerów i czekoladek.

[/sociallocker]

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...