Ma ktoś ochotę na koncert Black Sabbath? Mam 5 biletów do rozdania
Podwójnych. 2 lipca w Krakowie. Wystarczy, że odpowiesz mi na jedno pytanie. Po prostu napisz z kim wybierzesz się na koncert i dlaczego właśnie z tą osobą. Najlepsze, najgorsze, najmądrzejsze i najgłupsze uzasadnienie będzie nagrodzone podwójnym zaproszeniem, które leży tuż obok mnie na biurku. Mam 5 takich wejściówek. Zabawa dla osób pełnoletnich (ale tylko tych pięknych, przystojnych, mądrych i inteligentnych).
WPIS PRZEZNACZONY DLA OSÓB PEŁNOLETNICH
Po prostu podeślij swoje zgłoszenie na mail: musicexpedition@amundsenquiz.pl
Nie spinaj się. Wymyśl choćby jednozdaniowe uzasadnienie, bo i tak nikt nie będzie czytał wielkich elaboratów o Twojej miłości do Black Sabbath. 10 sekund roboty i widzimy się na koncercie, który organizowany jest w ramach Amundsen Music Expedition. A jeśli nie dostaniesz biletu, to w ramach pocieszenia jest do wygrania 10 zestawów od Amundsen.
6 lat temu nie wiedziałem, kim jest Ozzy Osbourne.
Dostałem do recenzji jego biografię. „Ja, Ozzy” przeczytałem jednym tchem w kilka godzin. To po niej gatunek biografii stał się moim ulubionym i choć przeczytałem ich jeszcze kilkadziesiąt, to do Osbourne’a mam największy sentyment. Bo była moją pierwszą recenzją na blogu, bo wiele osób namówiłem do jej przeczytania i dopiero 5 lat później trafiłem na Mike’a Tysona, który w swojej książce dorównał Ozzy’emu humorem i ekshibicjonistycznymi wyznaniami. Obie te pozycje polecam w pierwszej kolejności wszystkim, którzy chcą przyjemnej i motywującej lektury. Aczkolwiek motywacyjne walory u Osbourne’a są bardzo dyskusyjne, bo
to jest ten typ człowieka, który sam nie rozumie, dlaczego wciąż żyje.
Z opisów jego przeżyć jawił mi się obraz mało inteligentnego, momentami wręcz bezdennie głupiego człowieka, który miał więcej szczęścia niż rozumu i gdyby nie prowadzący go za rękę przyjaciele i menadżerowie, to do niczego w życiu by nie doszedł. Łatwo zaszufladkować go jako kontrowersyjnego twórcę, który zaczynał jako rzeźnik, w narkotykowym amoku strzelał do kur z dubeltówki, odgryzł głowę nietoperzowi, posądzano go o promowanie satanizmu i wywieranie złego wpływu na nastolatków. Światowi eksperci uważają, że był gorszy nawet od „brutalnych gier PC” i zabawek Hallo Kitty. Gdyby w jego najlepszych czasach istniał TVN, Ozzy miałby etat na ich żółtym pasku.
No dobrze. Jeśli już mamy go szufladkować, to warto wziąć pod uwagę coś jeszcze.
Rok 1968
Nas nie było jeszcze na świecie, kiedy on zaczynał grać. W 2018 roku minie 50 lat odkąd zaczęli tworzyć. Wyobrażacie to sobie? 50 lat na scenie nie utrzymasz się wyłącznie dzięki zabiegom marketingowych. Tu trzeba było czegoś więcej – talentu, charyzmy i przede wszystkim: determinacji. Woli tworzenia, a w jego przypadku również woli przetrwania, bo wielokrotnie balansował na krawędzi życia i śmierci. Każdy, kto czytał jego biografię, może czuć zniesmaczenie opisami jego rynsztokowych przeżyć, ale ponad tym wszystkim trudno nie być pod wrażeniem niezłomności tego twórcy.
To o takich jak Osbourne mówi się, że takich twórców już nie ma i jest w tym dużo racji, jeśli spojrzymy na muzykę przez pryzmat współczesnych grajków. Ozzy miał szczęście żyć w czasach, kiedy tworzyły się największe muzyczne legendy. Przetrwał, przeżył. Na przekór wielu przeciwnościom. Jego trasa koncertowa jest sygnowana mottem „To początek końca”. Być może to zabieg marketingowy, a może Ozzy „wie, kiedy ze sceny zejść” i jest to ostatnia okazja, by posłuchać go na żywo. Nie odpuszczę takiej okazji.
musicexpedition@amundsenquiz.pl
Wpadnij też do mnie na fanpage za parę dni… jeśli 3 lipca Wrocław jest ci po drodze i cokolwiek mówią ci dwa trudne wyrazy: IRON MAIDEN.