Mam jedno proste życzenie – chciałbym otaczać się życzliwymi ludźmi
Jestem szczęśliwym człowiekiem, mam piękne życie.Nie mam wpływu na to, co o mnie piszą i mówią, ale mam wpływ na dobór ludzi, którzy mnie otaczają. Wymarzyłem sobie właśnie, że chciałbym mieć wokół siebie ludzi życzliwych.
Wiecie, dawniej, jeszcze zanim wymyślono Facebooka, a po ziemi chodziły dinozaury, gdy chciałeś kogoś skrytykować, dzwoniłeś do niego lub pisałeś list. Jeśli chciałeś skrytykować publicznie – robiłeś to na spotkaniach ze znajomymi. W bardzo ograniczonym gronie.
Teraz jest tak, że jak chcesz komuś dowalić, to robisz to publicznie. Po nazwisku, ku uciesze tysięcy poszczekiwaczy. To tak, jakbyś dawniej wyszedł z megafonem na ulicę i krzyczał „A Zośka rucha Romana!!!”.
Coś się zepsuło w tym świecie, że jest całkowicie normalne, kiedy twój znajomy, jedzie po tobie publicznie. Nie wiem, dlaczego stało się to normalne. Nie wiem, dlaczego prywatne relacje nawet w tej sferze przeniosły się do sfery publicznej.
Wiem, że ja już nie chcę takiego życia i dlatego wprowadzam regułę zera tolerancji dla znajomych, którzy publicznie mnie krytykują, ośmieszają lub w jakikolwiek sposób psują humor. Zero tolerancji dla ludzi, którzy są moimi znajomymi, ale zapytani o mnie np. na konferencjach lub w mediach, czują ogromną potrzebę mówienia o moich wadach. Wypowiadam się w mediach kilka-kilkanaście razy w miesiącu. Ile razy widzieliście mnie, jadącego po jakimś blogerze? Nie wiem, może parę razy się zdarzyło, ale nie pamiętam ani razu. Nie czuję potrzeby mówienia źle o blogosferze, o ludziach, którzy ją tworzą. Nie mam w sobie tego parcia na gnojenie. Wolę mówić o zaletach i uśmiechać się, kiedy cała moja wypowiedź jest wycinana. Bo nikt nie chce pisać o tym co w nas najlepsze.
Kieruję to do moich znajomych na Facebooku. Jeśli mnie krytykujesz, ośmieszasz lub godzisz w moje interesy robisz wypad z listy moich znajomych lub dostajesz blokadę. Taki symboliczny gest, regulujący relacje pomiędzy nami.
To naprawdę nie jest normalne, że znajomi, koledzy, przyjaciele i rodziny publicznie po sobie jadą. Nie daję na to zgody. Oczywiście prztyczki w nos, żartobliwe sytuacje, wywołujące uśmiech nie będę traktował śmiertelnie poważnie. Paranoikiem nie jestem. Poważną krytykę, zarzuty i zaczepki proszę kierować prywatnie. Tam można walić we mnie ostrą amunicją, bo przecież nawet taki geniusz jak ja czasami popełnia błędy. Ale publicznie jechać po mnie mogą wyłącznie hejterzy i niszowi blogerzy, bo taki już ich zawód.
Jestem szczęśliwym człowiekiem, mam piękne życie. Chcę je dzielić z ludźmi, którym ja życzę dobrze i którzy dobrze życzą mi.
Spójrzcie na tych, którzy was otaczają. Ilu wśród nich jest takich, którzy jeszcze nie zapomnieli, że koleżeństwo i przyjaźń niosą ze sobą konsekwencje, a jedną z nich jest udzielanie sobie wsparcia, a nie szukanie okazji do uderzenia?