O wschodzie słońca w centrum świata
Budzisz się tuż przed świtem. Podchodzisz do okna i już wiesz, że nie zaśniesz. Widzisz, jak w dali słońce ozłaca południowe części Manhattanu, by niebawem rozświetlić pozostałe dzielnice.
Spałem niespełna trzy godziny, a mam ochotę wybiec na miasto i wrócić dopiero po zmroku.
„The Center of The Universe” mówi się o Times Square w Nowym Jorku. Teraz tu jest moje miejsce. Miałem szczęście, bo moje okno wychodzi na dolny Manhattan, dzięki czemu w nocy nie słyszę hałasu turystów, klaksonów, a pokój nie jest oświetlony przez reklamy. Kilka dni temu widzieliście moje ulubione fotki z południowej strony. Teraz jesteśmy po przeciwnej. Brakuje jeszcze z Brooklynu, ale to w swoim czasie. Doprawdy nie wiem czemu tak wielu ludzi odradza tu mieszkanie. Cisza, spokój, wygoda i wszędzie blisko.
Nowe mieszkanie jest teoretycznie trochę większe od poprzedniego, ale w praktyce mam niewiele więcej przestrzeni. Poprzednie było jak z obrazka, urządzone pod wymagających gości, dopieszczone w każdym calu. Z kolei po tym od razu widać, że właścicielka tu pomieszkuje, bo jest urządzone bardziej po domowemu. Klimat lepszy, ale na zdjęciach prezentuje się gorzej.
Mam szczęście do osób związanych z modą, bo w ubiegłym roku też właściciel miał sporo książek o tej tematyce. Wino na przywitanie było miłym gestem, ale tak ładnie wygląda ta butelka, że chyba jej nie wypiję. No może znajdę okazję. Doszły mnie słuchy, że kolejni blogerzy przylecą w najbliższych dniach do NYC. Moim takim cichym planem było uczynić Nowy Jork mekką blogerów, miejscem, do którego każdy musi raz w życiu polecieć. Bez powodu. Symbolicznie. Ale nie mówcie nikomu. Niech kilkoro zostanie w kraju:)
Najpierw poranne przeglądy na blogach i FB. Po wczorajszej kolacji w Little Italy zostało mi cannoli. Tak po prawdzie to nie zjadłem go wczoraj, bo niezbyt mi smakowało, ale zapomniałem, że wczorajsze były „tradycyjne”, a to jest z nugatem w środku.
Nugat w środku zmienia postać rzeczy. Część z was jeszcze nie widziała wczorajszego tekstu. Tam słodyczy jest dużo więcej. LINK!
Czuję, że wraca mi wena i lada dzień siądę do szkicowania trzeciej książki. Mam nadzieję, że nie zaniepokoją was myśli, iż zamierzam ją wydać tylko(najpierw?) po angielsku. Krążą mi takie po głowie, a powody nie są wyłącznie finansowe.
Sinatrę słucham od dawna. Rok temu także mi przygrywał w trakcie spacerów, ale dopiero dziś słowa jego piosenki oddają to, jak się czuję.
New York, New York
I want to wake up in that city
That never sleeps
And find I’m a number one
Top of the list
Head of the heap
King of the hill
Zaczął się nowy dzień. Miasto mnie wzywa. Najwyższy czas znowu się w nim zgubić.
Dziś czeka mnie dużo pracy, bo chcę iść do najciekawszego muzeum w mieście.