13 rzeczy i miejsc z NYC, za którymi trochę zatęsknię
Zawsze pod koniec zagranicznych wypraw mam od groma fotek, które nie z osobna nie pasują do żadnej historii, ale żal je wyrzucać. Zwykle wyrzucałem, ale tym razem postanowiłem stworzyć z niektórych dwa wpisy. O rzeczach i miejscach, za którymi zatęsknię i za którymi tęsknić na pewno nie będę, bo NYC ma też swoje złe strony.
Najpierw będzie o tych pozytywnych, ale muszę ostrzec, że poniższe zestawienie nie zawiera najważniejszych „tęsknot”, bo te opisywałem właściwie w każdym tekście z ostatnich kilku tygodni. No więc przechodząc od razu do rzeczy, trochę zatęsknię za…
Brownies. Tych ciastek szukam w każdym kraju, w jakim mam przyjemność podróżować, ale niestety poza USA nigdzie ich nie widziałem. Lepszych brownies nikt nie robi. Nawet twoja babcia.
Herbatą Gold Peak Diet. Jedyna herbata, która smakuje jak ta, którą mi mama kiedyś robiła. Niestety nie pamiętam (ona też nie) co mi do szklanki dosypywała i dziś nie potrafimy odtworzyć tego smaku.
[sociallocker]
Sushi z marketów, którym trollowałem was kilka tygodni temu. Chyba w moim tekście, wychwalającym je, zapomniałem wspomnieć, że tak naprawdę to sushi jest robione na miejscu i od wykonania do spożycia mija mniej więcej tyle czasu, ile w Warszawie czeka się na dowóz. Od restauracyjnego różni się praktycznie niczym.
My ci wszystko delivery! W Nowym Jorku możesz całe życie spędzić w domu, bo każda firma dostarczy ci swoje produkty do domu. 7 dni w tygodniu. W pralni byli bardzo zdziwieni, że sam przychodzę z brudnymi rzeczami i sam je następnego dnia odbieram.
Śniadaniami na nowojorskich uliczkach. W Warszawie jedzenie na zewnątrz lokalu nie ma tak fajnego klimatu.
Żółtymi taksówkami. Za każdym razem swój pobyt w NYC zaczynałem od długiej jazdy taksówką na Manhattan. W tym roku 2 godziny w korkach staliśmy, ale ani przez moment się nie nudziłem.
Prasą dostarczaną pod drzwi. To jedyna gazeta, jaką miałem w rękach w tym roku. I zapewne ostatnia.
Dużym mieszkanie. Wprawdzie w Warszawie też mam dwa pokoje, ale żaden nie jest taki duży jak ten na zdjęciu, a ja bardzo lubię chodzić po domu i gadać do siebie. W Warszawie ciągle uderzam głową w ściany, a jestem zbyt leniwy, aby zmienić lokum. Poza tym co spojrzę na oferty wynajmu, to widzę okropne i okropnie drogie chaty.
Lusha. I kilku innych firm, których w Polsce nie uświadczymy. Głównie cukierniczych. Znacie je z Instagrama, gdzie regularnie wrzucam jakieś słodkości.
Metalowych krzeseł. Są porozmieszczane w różnych miejscach. Brzydkie, brudne, niewygodne, a jednak zawsze okupowane przez mieszkańców. Są wybawieniem w trakcie długich spacerów.
Metalowej budy z mięsem od Halal Guys. Im częściej tam jadałem, tym bardziej mi smakowało.
To chyba powinno pójść do tekstu, za czym nie zatęknię. Kolejki do Halal Guys zawsze są ogromne.
Klimatem nowojorskiego metra.
Chłopiec zbierający pieniądze, uważnie obserwowany przez swojego ojca.
Normalny widok na stacjach. Każdy sposób na zarabianie jest dobry. Nawet uderzenia w plastikowe kosze.
Za dziwnymi ludźmi, których można spotkać na ulicach też zatęsknię.
[/sociallocker]