5 książek, które powinien przeczytać każdy, kto niczego nie czyta?

Wpadłem na genialny pomysł. Czy nie jest tak, że wielu z nas nie czyta, bo nie wiemy, które książki potrafiłyby rozkochać nas w czytaniu? Czytam sporo, ale mam czasami parotygodniowe przerwy, w trakcie których wolę przed snem obejrzeć serial niż wziąć do ręki jakąś lekturę. Zazwyczaj zwalczam to jednym sposobem – czytam recenzje najnowszych wydań i kupuję taką książkę, która zapewni mi najwięcej rozrywki.

Wzruszeniem ramion zareagowałem na tegoroczne podsumowanie badań czytelnictwa, bo wyszło z nich to samo, co zawsze wychodzi. Polacy nie czytają. Co drugi z nas nie miał w ręku książki w ostatnim czasie, większość ludzi nigdy nie widziała na oczy ebooka, wielu z nas nie ma w domu nawet kilkunastu książek, bla, bla, bla.

 

Seriali też nie oglądaliśmy

Pamiętacie, jak jeszcze 8-10 lat temu było z serialami? Tymi amerykańskimi pokroju „Lost”, „Desperate Housewives”, „Prison Break”, „Dexter”. Oglądali je tylko „wtajemniczeni”, bo przeciętnemu Polakowi serial kojarzył się z czymś w rodzaju „Złotopolscy” albo „M jak miłość”.  No obejrzeć można, ale dupy nie urywa.
W tamtych latach dopiero rodził się nowy gatunek seriali – produkcji z doskonałymi scenariuszami, mocnymi budżetami i znanymi aktorami, a dziś chyba nie ma wśród nas nikogo, kto nie miałby jednego ulubionego serialu i prawdopodobnie nie jest to „Klan”.
Oglądamy je, bo nie trzeba przy nich myśleć. Włączasz pierwszy odcinek i jeśli on cię wciągnie to resztę sezonu weźmiesz z połykiem. No nie jest tak?

Myślę, że ludzie zaczęliby czytać, gdyby książki były bardziej dostosowane do współczesnych potrzeb potencjalnych czytelników. Gdyby dawały r o z r y w k ę. Gdyby wciągały od pierwszego rozdziału. Gdybyśmy nieczytającym nie sugerowali, że powinni przeczytać to, co my lubimy. Przed napisaniem tego tekstu zapytałem paru znajomych, jaką książkę by polecili komuś, kto nie czyta. Rzucali mi jakimiś Zafonami, Murakami, Tolkienami. Dżizas! Tego to nawet mi się nie chce czytać!

Trafić na iskrę zapalną

Komuś, kto nie czyta książek nie można dawać literatury, która nie wciąga od pierwszych stron. On musi dostać coś lekkostrawnego. Do głowy przychodzi mi w tej chwili tylko „Kod Leonarda di Caprio” Dana Browna, choć wydaje mi się, że „Anioły i Demony” wciągały bardziej i nie nudziły pod koniec. Z nowszych pozycji, pamiętam, że bardzo dobrze czytało mi się „Wilka z Wall Street” i najwyżej ocenioną przeze mnie w ubiegłym roku – „Mike Tyson. Moja prawda„. Ciężko było się od nich oderwać. I o to właśnie chodzi. Jestem przekonany, że wielu ludzi woli siedzieć przed tv albo drapać się po jajkach tylko dlatego, że czytanie kojarzy im się z nudą lub wysiłkiem intelektualnym. Niestety jest w tym trochę prawdy, bo większość współczesnych (i wszyscy dawniejsi) pisarzy pisze książki tak, jak Polacy robią filmy i seriale – nic się w nich nie dzieje.

Dość ode mnie. Spróbujmy stworzyć listę 5 książek, które wciągną każdego antyksiążkowca. Niech będzie, że jedno z miejsc zajmie Brown, bo na pewno na to zasługuje.
Jakie książki powinny być na pozostałych pozycjach?

 

Dzisiejszy tekst jest inspirowany moimi pierwszymi przygodami z książkami w dzieciństwie.

Nieważne, od czego się zaczyna. Ważne, by wyrobić sobie nawyk czytania, bo każdy, kto czyta nawet gówno jest lepszy od tego, kto nawet gówna nie czyta. Więcej o tym pisałem w epilogu „Bloger i Social Media”, ale nie będę przecież nakłaniał do kupowania mojej książki tylko dla dwóch stron. Zapamiętajcie tylko, że moje książki można kupić wyłącznie na sklep.jasonhunt.pl. Już mam dość tłumaczenia ludziom, dlaczego nie ma mnie w księgarniach.

A wspomniany fragment o książkach macie tutaj:

epilog 1

bloger i social media

 

 

 

 

PS Jeśli choć na moment pomyślałeś, że przy zdaniu z kodem jest błąd, to jesteś klasycznym przykładem internauty, którego można trollować bez mydła. 

 

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...