Lepiej drożej a mniej niż taniej a więcej
Taką regułę stosuję i wydawało mi się, że wy także. Cieszy mnie, że wczorajszy tekst o „10 produktach, po które nie możesz sięgnąć” przypadł wam do gustu, miałem ubaw, przygotowując materiały, zwłaszcza, że nazbierałem ich na trzy publikacje „supermarketowe”. Dziś miałem rozpocząć nowy cykl w dziale Food, zacznę go jednak jutro, bo chciałbym się odnieść do niektórych wczorajszych komentarzy. Osób, które zwracały uwagę, że „macane” towary im nie przeszkadzają, dlatego produkty, które wymieniłem, kupują.
No wszystko byłoby fajnie, gdyby nie jeden drobny szczegół. Pal licho macanie. One są po prostu fatalnej jakości. Toż to było głównym tematem wczorajszego tekstu. Jasne, pal licho macanie, ale takie towary to strach brać do ust.
Przez większość ostatnich lat nie stać mnie było na produkty z wyższej półki, a często nawet i ze średniej.Nigdy jednak nie zszedłem do poziomu kogoś, kto dotyka jedzenie wyglądające jak karma dla psa. Wolałem kupić sobie raz dziennie 4 plasterki dobrej szynki niż pół kilograma salcesonu. Jedną dobrą czekoladę niż wafelki na wagę. Kolę w butelce lub puszce za cenę dużej „polskiej”, małego pstrąga za 6 zł niż tonę pangi za tyle samo. I tak dalej i tak dalej.
Wyznaję regułę, że nawet biednie trzeba żyć z klasą.
„Macane” produkty są obrzydliwe, ale to nic w porównaniu z produktami drugiej kategorii.
I tak się tylko dziwię, że wielu z was nie podziela tego zdania.
PS Choć może nie zawsze „tanie” jest gorsze, jakby się tak głębiej zastanowić. No bo takie rzeczy jak woda, soki, napoje energetyczne albo z innej kategorii – płyny do naczyń czy proszki do prania, wcale nie bywają lepsze, a często po prostu trują tak samo.
Może i zrobię materiał o produktach, które są doskonałymi zamiennikami „oryginalnych”, przy czym na pewno nie będą to produkty przypominające te wczorajsze.