Nie chciało mi się pisać. Post bez fotki.
Pięciokrotnie siadałem do napisania tekstu o tym, co mnie zainteresowało, zaciekawiło, zasmuciło. Prawie mi się to udało.
Nie napisałem o aferze samolotowej, którą żył kraj w ostatnich dniach. Doprawdy trzeba mieć bardzo nudne życie, aby emocjonować się paroma posłami, którzy polecieli zamiast pojechać. Podatników okradli. Mnie okradli! O rany, nie wiem, czy podniosę się pod tej stracie. Pewnie na ich samoloty poszło z moich podatków aż 0,000001 zł. A jaki szczęśliwy był plebs, gdy politycy wylecieli na zbity pysk. No nic tak nie uszczęśliwia tzw. zwykłego Polaka niż widok cudzego nieszczęścia, a zwłaszcza widok upadłego polityka. Im to się zawsze należy. Banda złodziei, co nie?
Ale w tej sprawie może być jeszcze ciekawie, bo jeśli dziennikarze pogrzebią trochę głębiej, to dogrzebią się nie tylko do wydatków na wyjazdy, ale także do wydatków na samochody, taksówki, nie tylko dla posłów, ale ich rodzin. A może jeśli będą cierpliwi, to dogrzebią się też listy posłów, którzy pobierają kredyty i zapomogi z kancelarii sejmu.
Trzem politykom współczuję, bo padli ofiarą ludzi, dla których partia jest najważniejsza i życzę, by nie ulegali mediom i nie składali mandatów. Stać mnie na was!
Nie napisałem też o olewaniu wyborców. Wiecie, ten spot, że ktoś sika na aktorkę, a ona nawołuje, byśmy rozliczyli polityków z ich obietnic. Spot, którego telewizje (słusznie) nie wyemitowały. Spot, który cieszył się szacunem wśród tzw. internautów (co za porypana nazwa). U mnie on się nie cieszy szacunem, bo czułbym się jak skończony idiota, gdybym chciał rozliczać polityków z obietnic. To tak jak sprawdzać, czy hamburger w reklamie wygląda tak samo „na żywo” w fast-foodzie. Nigdy nie nadziwię się ludziom, którzy ciągle wierzą w wyborcze obietnice, a potem ustawiają się w pozycji „zwykłego obywatela” i chcą, by dano im lizaka.
Coś tam miałem napisać o Nergalu i Czubaszek, bo rzucili się na nich prawicowcy za to, że wystąpili w reklamie Empiku. Bojkotować chcą księgarnię. Moją ulubioną! A niech bojkotują, tylko wypadałoby być troszkę konsekwentnym i zbojkotować książki ich prawicowych bohaterów, zalegające półki. Nie napisałem o tym, bo sprawa została rozdmuchana przez znudzonych życiem mediaworkerów portalowych i tak naprawdę dotyczyła tylko niszowej grupy buntowników.
No było jeszcze święto niepodległości. Jak co roku wielce zdziwieni dziennikarze dostali w papę, bo nie wiedzieli, że nie wchodzi się między koktajle Mołotowa. Cały naród czekał na zamieszki, a po zamieszkach był wielce zasmucony, zdziwiony i oburzony, że do zamieszek doszło. I to w taki dzień!
Zbieram siły na kolejny rok, staram się jak mogę poczuć głód pisania, ale średnio mi to wychodzi, bo codziennie coś tam rzeźbię. Im bliżej końca kominka, im więcej tekstów piszę na przyszły rok, tym mniej przychylnym okiem patrzę na teksty, które pisałem dotychczas. Wtajemniczeni wiedzą, jak zinterpretować ostatnie zdanie.