Dubaj na słodko
Wiem, że już chcielibyście zobaczyć miasto, wyspę palmową i wszystkie te cuda, z których słynie Dubaj, ale muszę wam dozować przyjemności.
Jeszcze co najmniej 10 tekstów pojawi się z Dubaju i nie mogę się wystrzelać ze wszystkiego na początku. Dzisiejszy dzień – ponownie – spędziłem w Dubai Mall, tym wielkim, ogromnym centrum handlowym. Musiałem zrobić drobne zakupy, naprawdę drobne. Miało to potrwać godzinę. Specjalnie kupiłem całodobowy bilet na metro, aby dziś przejechać całe miasto.
I znowu się nie udało, ale pocieszam się, że mogę przynajmniej kontynuować tradycję prezentowania słodkości na zagranicznych wyprawach. Specjalnie dla was poświęciłem się, zjadając kilka tysięcy kalorii ukrytych w czekoladkach, tartach, musach…
Sklepy pełne słodyczy na wagę, w pudełkach, stylizowanych torebkach. Je unikam szerokim łukiem. Wyznaję zasadę, że to, co zjesz na miejscu – nie tuczy. To, co zabierzesz do hotelu, pójdzie ci w cycki. Tylko ja mogłem wpaść na coś tak absurdalnego. I uwierzyć w to.
Wiele marek widzę pierwszy raz na oczy. Czy ktoś z was słyszał o Angelinie?
Czekolada w tubce to jeszcze większa zbrodnia niż mleczko w tubce. Wiem, że w końcu się skuszę. Wiem, że tam wrócę. Ale dziś byłem dzielny. Wzruszyłem ramionami. Odszedłem…
[full_size]
Nawet Armani w wersji nutellowej nie pokonał mego łakomstwa. Czego w tej chwili bardzo żałuję.
[/full_size]
Co mi się podobało – nikt nie zwracał uwagi, kiedy stałem przy chłodniach, robiąc dziesiątki zdjęć. Początkowo się bałem, w jednej ręce aparat, w drugiej nóż, w trzeciej zdjęcie Matki Boskiej. Tylko raz zwrócono mi uwagę
– Bloger – rzekła do mnie sprzedawczyni.
– To widać czy czuć?
– Tylko blogerzy wolą zrobić zdjęcie niż coś kupić.
Oj tam, oj tam.
A wcale że nie.
Głuchy na tę zniewagę ruszyłem do cukierni znajdującej się w skrzydle „Fashion”.
Jedna pralinka? Phi, jestem blogerem.
Czekolada? Zbyt banalne. Jestem blogerem!
Wziąłem najdroższe i najpiękniejsze ciastko. No ciekawe, co jest w środku.
Dzieło sztuki. Wiecie, czasami uważam, że przepłaca się za ciastka w „renomowanych” cukierniach, bo one nie smakują wcale lepiej niż w tych, które mamy na każdym rogu ulicy. Ale to ciastko zasługiwało na swoją przerażającą cenę. Na spodzie coś kruchego, o konsystencji cukru w kostce, ale smaku orzechów. Wyżej mus czekoladowy, mus waniliowy, bakalie i rozpływająca się czekolada z wierzchu. Ale jedno ciastko, to za mało.
Tak tu ładnie, że musi być smacznie.
Tak, wiem, kochacie to. Ja… no trochę mniej. To się tak przykleja do zębów. Przyznaję bez bicia, zwykłe tanie ciastka z makiem i dżemem (wyglądające podobnie), które można kupić u Krysi w spożywczym, są lepsze od tych „makaronów”. Ale może nie miałem okazji zjeść właściwych.
Nie przepadam za tartami owocowymi. Wziąłem ją tylko dlatego, że nie mogę ciągle fotografować czekolad.
Kolejne dzieło sztuki. Nie za słodkie, nie za twarde, nie za miękkie. Bliskie ideału.
Ciebie też chcę.
Również nie najgorsze. Pyszne maliny, budyń i twardy, kruchy spód.
Ciastka, które widzieliście powyżej, kosztują od 10 do 15 dolarów za sztukę. Za dwa powyższe, kawę + 10 proc. napiwku zapłaciłem 150 dirahmów, co jest odpowiednikiem 50 dolarów. 30 dirhamów to 10 dolarów. Trochę dużo i przez najbliższe dni będę jadł tylko to, co spadnie z drzewa. Ale czego się nie robi dla sztuki.
I jeszcze jedno…. Kupiłem dziś statyw do nocnych zdjęć.
I nie zawaham się go użyć!
[full_size]
[/full_size]
c.d.n