Jak naprawdę Fibak załatwiał kumplom dziewczyny? – rozmawiam z jego niedoszłą ofiarą

„Wprost” sięgnął bruku! Jastrun i Król odchodzą w ramach protestu. TVP zrywa współpracę z Fibakiem. Gwiazdy i gwiazdki nie zostawiają suchej nitki na tygodniku. Jest afera, są już pierwsze ofiary. U mnie poznacie prawdziwą – dziewczynę, którą Wojtek Fibak „nagrał” swojemu znajomemu.

Poniedziałkowy poranek, siedzę w tramwaju, przeglądam poranną prasę i trafiam we „Wprost” na aferkę z Fibakiem. Nie namyślając się długo, dzwonię do znajomej.

– Czytam właśnie o Fibaku i przypomina mi się rozmowa z tobą :)
– Co ty powiesz?:) Cieszę się, że  w końcu ktoś o tym napisał.
– Co powiesz na wywiad? Pod nazwiskiem lub anonimowo. Kulturalnie, rzeczowo – jak to wyglądało od strony dziewczyny?
– Bardzo chętnie. Może będzie to przestrogą dla dziewczyn, które znajdą się w podobnej sytuacji.

Swoją historię opowiedziała mi dobre dwa lata temu, ale wówczas olałem to, traktując jako ciekawostkę przyrodniczą. Dziś wiem, że to nie był jednorazowy wyskok słynnego tenisisty.

Zdecydowaliśmy na ukrycie nazwiska, bo nie chcemy, by uwaga skupiła się na niej. Jeśli przypadkiem prawnicy Fibaka chcieliby podać mnie do sądu, jak to zamierzają zrobić z „Wprost”, zadeklarowała, że ujawni się i powtórzy w sądzie wszystko to, co przeczytacie poniżej.
W sumie to sądowi powie więcej, bo wyciąłem wszystkie fragmenty dotyczące ich wspólnych znajomych, szczegóły z prywatnego życia Fibaka i tym podobne. Nie chciałem zniżać się do poziomu tabloidu, interesował mnie tylko proceder, bo nie jest prawdą – jak twierdzą obrońcy Fibaka – że padł on ofiarą prowokacji dziennikarskiej, a sam jest czysty jak łza.

Kiedy pierwszy raz miałaś kontakt z Fibakiem?
Poznałam go, pracując jako kelnerka w nieistniejącym Living Room.

Kiedy to było?
Byłam na pierwszym roku studiów czyli 7 lat temu.

[sociallocker]

Autorom artykułu we „Wprost” zarzuca się, że wykorzystali biednego Fibaka, bo on nigdy by…a tu siedem lat… no dobra, idźmy od początku. Restauracja, kelnerka, Wojtek. Domyślam się, że zagadał do ciebie?
Tak. Właścicielka poprosiła nas, abyśmy stały przy wejściu i witały gości. W środku nocy wszedł Fibak z kumplami, ja zaczęłam z nimi rozmawiać po angielsku. Skomplementowali mnie, że nieźle posługuję się tym językiem i wtedy Fibak zapytał mnie, czy myślałam o pracy w Anglii? A to był czas, kiedy myślałam o wyjeździe, aby zarobić na kolejny rok studiów. No i dał mi wizytówkę. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że on to on, bo ja go wcześniej nie skojarzyłam. Nie interesowałam się tenisem.

Obcy facet w środku nocy oferuje ci pracę w Anglii. Nie brzmi to dobrze.
Tak, ale to był Wojciech Fibak. Ucieszyłam się, nabrałam zaufania, bo jeśli taka persona oferuje mi pomoc, to prawie jakbym wygrała los na loterii. Był osobą znaną, trudno, żebym traktowała go jak przestępcę.

Co było dalej?
Nie pamiętam, jak się umówiliśmy. Czy już wtedy w restauracji, czy później ja zadzwoniłam, ale kilka dni później spotkaliśmy się w restauracji na Żurawiej 6/12.

Nieprzypadkowe miejsce, osoby znane lubią tam się stołować. Niezłe bajgle z łososiem mają.
I ja się zjawiłam na spotkaniu, ale był tam nie tylko Fibak. Przyszedł z kolegą. Anglik, mocno po czterdziestce. I jeszcze jeden albo dwóch kolesi. Chyba jeden.

A ten Anglik to kto?
Miły, sympatyczny pan z klasą, kulturalny, uczynny…

Takim go zapamiętałaś?
Tak mówił o nim Fibak.

Brzmi jak tekst wyjęty z artykułu we „Wprost”. Przez siedem lat nie zmienił gadki? A to leń. Wróćmy na Żurawią. Obiadek, Fibak z Angolem, jacyś leszcze i ty. Czy to był obiad biznesowy przygotowany z myślą o spotkaniu z tobą?
W żadnym wypadku! Ja tam usiadłam i nie wiedziałam, co mam robić, bo oni w ogóle nie zwracali na mnie uwagi. Rozmawiali o interesach. Wojtek nie wiedział, co ma robić z domem w Konstancinie, bo od lat go remontował, nie chciał tam przebywać, to mu jeden z nich doradził, aby przez jakiś czas tam pomieszkiwał i dopiero później sprzedał z zyskiem jako „dom Fibaka”. Nie znam dalszej części tego wątku. Po jakimś czasie, kiedy już czułam się jak totalna idiotka wśród starszych panów, Wojtek stwierdził, że teraz zawiezie nas na kawę. Pod pretekstem rozmowy o pracy w Anglii. Kiedy dojechaliśmy na miejsce okazało się, że jesteśmy pod hotelem.

No, robi się ciekawie. Który to hotel?
Bristol, naprzeciwko galerii Fibaka. Wojtek powiedział mi, że mam iść z Anglikiem i on ze mną porozmawia o pracy w Anglii, a po spotkaniu mam wpaść do niego do galerii.

Czyli zostałaś sam na sam z Anglikiem.
Tak, to było dziwne, bo ja myślałam, że my idziemy do restauracji w Bristolu, zwłaszcza, że Fibak powiedział dokładnie „pójdziecie na kawę i pogadacie”. A ja,  jak ostatnia idiotka w to uwierzyłam i poszłam za tym Anglikiem. Wjechaliśmy windą i po chwili znalazłam się w jego pokoju.

Nie legitymowali cię w hotelu, weszłaś jak do siebie?
Tak, tak. Nikt z recepcji mnie nie zatrzymał.

Jaki to był pokój?
Z dwoma pomieszczeniami, w jednym kanapa, w drugim sypialnia z ogromnym łóżkiem. Usiedliśmy na tej kanapie…

Nie bardzo rozumiem, dlaczego weszłaś do tego pokoju. Nie zaniepokoiło cię to?
Myślałam nad tym wiele razy. To był kulturalny pan, taki spokojny, nie czułam, że coś mi grozi. Wszystko toczyło się szybko. Weszliśmy do pokoju, zaproponował mi wodę i bardzo szybko przeszedł do sedna. Mówił mi, że ładnie wyglądam, mam urodę modelki, że mógłby mi pomóc w opłaceniu studiów, mieszkania, rachunków….a także w znalezieniu pracy jako modelki.

Ani słowa o pieniądzach, tak?
Ani słowa.

Czyli mówiąc o pomocy, nie miał na myśli płacenia tobie bezpośrednio?
Nie, na pewno nie proponował mi pieniędzy wprost. Tak jak powiedziałam, zaproponował, że opłaci mi studia, mieszkanie i rachunki. Zresztą bardzo szybko zaczął się do mnie dobierać i zaproponował mi masaż.

Jak? Tak po prostu? Siedzicie, gadacie i nagle „bach” – zrobię ci masaż.
Najpierw chciał mnie pocałować , ale się nie zgodziłam. Wtedy zaczął dotykać moich ramion i nóg tłumacząc, że sprawdza moje warunki do bycia modelką. Dopiero po chwili zaproponował mi masaż. Nie wiedziałam, czy mam się z tego śmiać czy płakać, to była taka groteskowa sytuacja. Oczywiście ja się nie zgodziłam, to wtedy on powiedział „w takim razie ty mi zrobisz masaż”. Na to też się nie zgodziłam. No to wtedy powiedział mi, żebym się rozebrała i on sam sobie zrobi masaż.

Hehe, dobre! Zaradny facet. Jak nie on tobie, ty nie jemu, to on sobie. Zaczynam go lubić. Co było dalej?
Dla niego cała ta sytuacja to było coś normalnego. Czuł się jak ryba w wodzie. Ja mu odmówiłam, to tak jakby w ogóle nie zrobiło to na nim wrażenia i wrócił do tematu pracy w Anglii. Powiedział, że się zastanowi i skontaktuje ze mną. Poprosił o numer, a ja głupia mu dałam. Na szczęście nigdy do mnie nie zadzwonił.

Czekaj, czekaj. Jeszcze jesteśmy w jego pokoju. Wyszłaś od niego tak po prostu?
To było dziwne, byłam zszokowana, szłam Nowym Światem gapiąc się w chodnik, starając się zrozumieć, co przed chwilą mnie spotkało. Osoba publiczna, znany i szanowany Wojciech Fibak potraktował mnie jak kobietę na sprzedaż, po czym przekazał jakiemuś Anglikowi, dla którego miałam być zwyczajną dziwką.

Momencik, czy Wojtek Fibak mógł nie wiedzieć, że koleś nie chce dać ci pracy albo chce dać, ale tylko w zamian za seks?
A wierzysz w bajki? Nie bądź naiwny. Według mnie wiedział o tym na 100%.

No wiem. Jeśli siedem lat temu coś takiego cię spotkało, jeśli przez lata mówiło się, że Fibak pomaga w „zaprzyjaźnianiu” kobiet z mężczyznami, jeśli „Wprost” robi udaną prowokację, to musiałbym mieć nie po kolei w głowie, aby utrzymywać, że to wszystko czysty przypadek, a Wojtuś jest świętszy od papieża.
Moim zdaniem Fibak wiedział o tym doskonale. Poza tym Polki słyną z tego, że są bardzo urodziwe, a Polska jest biednym krajem, co nie jest tu bez znaczenia. Dla obcokrajowców to bardzo atrakcyjne – mieć w zasięgu ręki ładną dziewczynę i do tego „tanio”

Muszę trzymać się faktów, dlatego cisnę cię, byś mi powiedziała, że jakiś minimalny procent szansy istnieje.  Że wiedząc, jak zostałaś potraktowana, wkurzyłby się. Nie na ciebie, na Angola.
No wkurzył się. Ale na mnie. Kilka miesięcy później nasz wspólny znajomy przekazał mi, że ponoć jestem „popierdolona”. To dokładny cytat słów Fibaka.

Dlaczego tak cię określił?
Nie wiem. Pewnie dlatego, że Anglik mu coś nagadał, może po prostu wkurzył się, że nie poszłam z nim do łóżka?

Widziałaś się później z Fibakiem?
Przypadkowo, kilka miesięcy później. Pracowałam już w innym miejscu, w dawnym Foksal 19. On miał tam otwarty rachunek i raz przyszedł z jakimiś tenisistami. Jakby nigdy nic powiedział mi, że to są światowej sławy zawodnicy, ale już nie dałam się wciągnąć w jego gierkę. Spodziewałam się, że spróbuje zrobić dokładnie ten sam numer, co z Angolem i umówić mnie z nimi.

To było ostatnie twoje spotkanie z nim?
Nie, było jeszcze jedno. Raz wszedł do restauracji ze swoją żoną i przedstawił mi ją. Doprawdy nie wiem po co. To było dziwne. On w ogóle jest jakiś dziwny. Zachowywał się wyrachowanie – zupełnie, jakby nigdy nic się nie stało.

Mówisz o tym, że nagrał cię jakiemuś facetowi? Że to dla niego nic złego i powinnaś się cieszyć?
Dla niego to jest normalne chyba, ale ja mu się nie dziwię. Podejrzewam, że są dziewczyny, które  nie odmawiają.

Jak to?
Myślisz, że takich jak ja, jest wiele? Zapomnij. Większość lasek, które idą z kimś do pokoju, doskonale wiedzą, po co tam idą.

A ty byłaś na tyle głupia i nie wiedziałaś?
Ja byłam wtedy 19-letnią dziewczyną z prowincji, która stawia pierwsze kroki w Warszawie. Bristol to ja mogłam tylko na fotkach oglądać, a tu proszę – idę z biznesmenem na kawę. Tak, byłam głupia, naiwna, łatwowierna. Ostatni raz w życiu. W jednym momencie moje zaufanie do ludzi legło w gruzach, bo jeśli ktoś taki znany jak Fibak potrafi zrobić takie świństwo, to komu mam wierzyć?

Pozostawię to bez odpowiedzi. Dzięki za rozmowę.

Mam problem z oceną zachowania Fibaka. Zaczynając rozmowę, chciałem wziąć go w obronę, bo nie widziałem zbyt wiele złego w tym, że chętnym i łatwym kobietom pomaga znaleźć sponsora. Tak, wiem, niezbyt dobrze wygląda to z punktu moralności, ale nie ma tu mowy o osiąganiu konkretnych korzyści materialnych. Nie para się handlem i wywozem kobiet, nie prowadzi domu publicznego, itd… Miał nawet prawo zaliczyć wpadkę i niewłaściwie ocenić kobietę.

Ale lubię też jasne sytuacje i nie cierpię osób, które zachowują się, jakby miały klapki na oczach. Sytuacja mojej znajomej wydarzyła się wiele lat temu, pogłoski o Fibaku krążą od lat. Sorry Winnetou, facet czysty nie jest i nie powinno się winić dziennikarzy za to, że piszą prawdę. Nawet jeśli ma ona poziom bruku. Prywatnie najbardziej byłem zaszokowany rozmową Fibaka z Latkowskim, gdzie w zamian za niepublikowanie tekstu, obiecuje wydawnictwu współpracę do końca życia. Pal licho, że niewinny nigdy by tak się nie poniżył. On po prostu żyje w jakimś innym świecie, czuje się nietykalny. Nikt na niego nie doniesie, nie nagra, nie nakabluje – wszystko da się załatwić.

Siedząc dziś z moją znajomą, słuchając jej opowieści, widziałem, jak mówi o nim ze strachem, jak nawet po tylu latach czuje się upokorzona i jak cieszy się, że prawda wychodzi na jaw. Jak podle czuła się, kiedy widziała go później jeszcze dwa razy, a on jakby nic – próbował z nią podobnej gadki. Ten facet kompletnie nie rozumiał, że porządnych kobiet nie traktuje się jak dziwki.
Dla mnie to był wystarczający powód, aby jednak nie stawać w jego obronie, a to, co robił, daleko wykracza poza jego prywatne sprawy. A dzisiejszy tekst to przestroga dla naiwnych.

[/sociallocker]

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...