Jeden partner, jedno uczucie, jeden związek. A jeden niech zawsze czeka w rezerwie

Często na moich spotkaniach z trudną młodzieżą z patologicznych rodzin, na które tak licznie przychodzicie, zadajecie mi pytanie: jak uchronić się przed samotnością? Jak wyjść z toksycznego związku? Ile minut gotować jajka na miękko?


Raz dobrze a raz źle.

Po wielu latach badań, których nigdy nie przeprowadzałem, bezsennych nocach i mokrych snach, dokonałem epokowego odkrycia. Jeśli chcesz być szczęśliwy i uniknąć zbędnego cierpienia, musisz sobie jak najszybciej znaleźć rezerwowego partnera.
Zauważyłem, że masa moich znajomych tkwi w chorych relacjach. Nie wszyscy brną w toksyczne związki, ale w każdym związku przychodzi taki moment krytyczny, kiedy na pytanie:

– Dobrze wam razem?

…nie słyszę odpowiedzi w rodzaju „wspaniale! kocham go! dziś robiliśmy to trzy razy, w tym raz z jego ojcem!”.

Zamiast tego padają odpowiedzi:

– Jest w porządku. Raz lepiej, raz gorzej. Jak to w związkach, c’nie?

Mhm, jak słyszę  taką odpowiedź to wiem jedno: zaczęła im się równia pochyła.

Ludzie boją się rozstawać. Uwierają ich przyzwyczajenia, wzajemne wspomnienia, plany na przyszłość, a najbardziej uwierają ich plusy, które przesłaniają minusy. Ludzie boją się przyznać samemu sobie, że ten oto wybranek serca mego to palant.
Zauważyłem jednak, że jeszcze częściej ludzie boją się rozstawać nie tyle z przyzwyczajenia, ile z obaw przed samotnością. No bo kto przytuli, kto poliże, kto da kasę i kupi kwiatka?

Ja też siedziałem na ławce rezerwowych

[sociallocker]

O ileż prostsze byłoby życie, gdyby odpowiednio wcześniej wykupywali polisę na złamane serce. Polisę w postaci rezerwowej osoby, na którą można wskoczyć szybko po nieudanym związku. Nawet jeśli taka osoba nie rekompensuje nam w pełni straty, to w dużej mierze sprawdza się i na początek wystarcza. Przy mojej regule 100 dni na miłość nie ma potrzeby stosowania rezerwowych, ale od niepamiętnych czasów miałem zasadę, że jak tylko zaczyna mi się sypać w związku, zaczynają się niedomówienia, drobne pretensje, jakieś ciche dni, automatycznie przełączałem się na aktywny proces poszukiwania rezerwy. Dopóki jest dobrze w związku, nie spojrzę na inną kobietę, ale niech mi tylko laska zaczyna robić jakieś jazdy, to nie ma zmiłuj.

Zresztą wcale nie byłem lepszy od moich byłych:

niemowienie-wszystkiego

To szczegół, że dowiedziałem się o tym jakieś dwa lata po rozstaniu, bo w sumie nie było potrzeby mi o tym mówić, ale to duży plus dla mojej byłej, bo dziewczę potrafi o siebie zadbać i nasz cudowny związek rozpoczął się od tego, że na dobrą sprawę byłem… jej rezerwowym. Żeby było zabawniej – ona wtedy też była moją rezerwową, bo akurat kończyłem długi czterodniowy związek z jakąś mariolką.

GDZIE ROSNĄ REZERWY?

Ludzie są świniami. Jednego dnia wyznają miłość, drugiego usuwają z Facebooka. Nie ma co wierzyć w dobre serce naszych partnerów i ich dozgonną miłość. Zresztą spójrzcie na tych z którymi byliście rok, dwa lata temu. Ilu z nich dziś liczy się z waszymi uczuciami? Dla ilu z nich to, co was dawniej łączyło, wciąż ma znaczenie?
Dopóki jest dobrze, trwajmy sobie w tej arkadii, ale trzeba zawsze wyczuć moment i mieć przede wszystkim odwagę samemu przed sobą przyznać, że w tym związku najlepsze to już było. Posiadanie rezerwowych nie jest ani zdradą, ani nieuczciwością, bo przecież nie obdarzamy nikogo nowym uczuciem, nie uprawiamy seksu. My po prostu zwodzimy ich, trzymamy blisko ale na dystans.
Rezerwowi mają to do siebie, że albo są brzydcy i fajni z charakteru, a przez to wiecznie samotni, albo przystojni i też fajni z charakteru, ale bzykają wszystko, co nie jest „made in china” i co płaci za siebie w knajpach.

Mężczyźni od kobiet tym się różnią, że dla nas rezerwową najczęściej jest nowopoznana laska lub nasza była, a dla kobiety pewien gatunek faceta zwany potocznie „przyjacielem”. Szerzej pisałem o tym w mojej książce, przetłumaczonej na 23 języki, której główną myślą było:

„Strzeżmy się przyjaciół naszych kobiet, albowiem przyjaciel kobiety prawie zawsze jest jej poprzednim albo następnym facetem”.

Jason Hunt „Nieznośna lekkość odbytu”, Warszawa 2005, str. 5-7.

Jakby co, to ja mam wakat na stanowisku głównej rozgrywającej i wolną ławkę rezerwowych.

 

 

PS Jest jeszcze jedna zaleta posiadania rezerwowych. Mało co tak rozsierdzi twojego byłego, jak myśl o tym, że twoje ciało już należy do innego.

[/sociallocker]

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...