Naród już mądrzeje czy dopiero głupieje? Bo to jest tak, że kiedy i chorych i zakażeń było mniej, wszyscy srali w gacie. Maseczki, panika, strach, #zostańwdomu, dbaj o starszych, wszyscy zginiemy, świat już nie będzie taki sam.

A teraz? Teraz wszystkiego jest więcej, jest groźniej niż w marcu i kwietniu, a wystarczy wyjść na ulicę, czy przejść się do pierwszej lepszej galerii, aby zobaczyć, jak wielu koronawirusa ma kompletnie w dupie. A jeszcze kilka (no dobra – kilkanaście) tygodni temu zbierałem zjebki za wypowiadanie się o koronce bez należytego szacunku i strachu.

Kto miał rację?

Ci, którzy w marcu srali ze strachu, czy ci, którzy obecnie starają się tylko uważać, by nie wjebać się centralnie komuś pod kaszlącą mordę?
Coż, na pewno racji nie mieli ci, którym media zrobiły kisiel z mózgu do tego stopnia, że hejtow…, o przepraszam, krytykowali osoby zdystansowane. Krytykowano ludzi, którzy woleli żyć po staremu, nie biadoląc jakie to ciężkie czasy nastały, prowadziły swoje biznesy, robiły radosne promocje, rzygały szczęściem i tęczą. Takie osoby były wówczas osaczane przez ogłupiałych krzykaczy -„jak możesz się tak zachowywać, gdy wokół ludzie umierają!”. Iluż to bogu ducha winnych celebrytów zebrało wpierdol za to, że nazbyt szczęśliwie życie próbowali pokazywać na swych Instagramach.
Heh, teraz wokół umiera jeszcze więcej ludzi, a jednak nikt już nikomu nie każe siedzieć na dupie i płakać. Już barany się uspokoiły. Wyśmiewałem ich 2 miesiące temu w podkaście „Czego nie wolno mówić w czasie pandemii”.

Stajemy się coraz bardziej obojętni na koronowirusa i to jest bardzo dobra wiadomość. To

najlepsza obecnie dostępna szczepionka na koronowirusa.

Powoli zaczynamy rozumieć, że to nie jest coś, co zniknie, choć pewnie naiwni wierzą jeszcze, że ta prawdziwa szczepionka na koronowirusa zostanie wynaleziona w ciągu najbliższego roku. Trzeba ludziom kit wciskać. Prawda jest taka, że szczepionki powszechnie dostępnej albo nie będzie wcale albo jeszcze długo na nią poczekamy. I albo nauczymy się z tym żyć albo nasze życie będzie do dupy. I wciąż mało się mówi o tym wprost, ale na koronowirusa w końcu większość z nas zachoruje. Tak po prostu. Jak na grypę. Wielu z nas straci bliskich z powodu koronowirusa. Z tym też trzeba się po prostu pogodzić. Im szybciej tym lepiej, bo postępująca obojętność wobec tego wirusa jest nie do zatrzymania. Po co marnować czas na strach?

Z każdym kolejnym miesiącem będzie do nas docierało coraz bardziej, że koronawirus dla większości społeczeństwa jest niegroźny. Już postępuje przekonanie, że ta mniejszość, ta najbardziej narażona, niech martwi się o siebie. Niech oni uważają. Jak z każdą inną chorobą. Jesteś na coś chory, to musisz uważać na to gdzie chodzisz, co jadasz, w jakim klimacie żyjesz, jakie życie na co dzień prowadzisz. Nie domagasz się, by świat dostosował się do Ciebie.
Poza tym ci najbardziej narażeni wcale nie chcą uważać, bo wystarczy wyjść kilka razy na miasto, aby przekonać się, że oni sami o siebie nie dbają. I bez maseczek chodzą, jeżdżą tramwajami i w tłum kolejek się pakują. Z pretensją do mnie, gdy w markecie ręką nakazuję trzymać do mnie dystans. Ja maski noszę, bo politycy to zalecają, a oni znają się na tym lepiej.

Społeczeństwo już teraz jest dużo bardziej zdystansowane i oswojone z koronawirusem. Przenieśmy się zatem w przyszłość. O miesiąc, o dwa, może o rok. Jak to wszystko będzie wyglądało? Ano mniej więcej tak, jak przed pandemią. Przyzwyczaimy się. Pogodzimy. Zdystansujemy. Straszą nas drugą falą. Dobrze, niech straszą. Może i mają rację ci, którzy twierdzą, że najbardziej przesrane będziemy mieli dopiero jesienią. Kłócić się z tą tezą nie zamierzam, bo za mało wiem. Potem przyjdzie trzecia fala. Przy czwartej nasz strach będzie mniej więcej taki sam, jaki jest przed każdym sezonem grypowym. Zerowy. 
Do tego czasu część z nas się uodporni, część bezproblemowo przechoruje i pewnie też przecierpimy stratę bliskich osób, które choroby nie przeżyją. Jak wielu innych chorób.

Może się mylę, a nawet chciałbym się mylić, ale wydaje mi się, że

 na końcu całej tej historii z koronawirusem jest nasza kapitulacja.

Pogodzenie się, że on jest i pozostanie. Jednych trafi, innych nie trafi. Nielicznych powali, licznych tylko draśnie.
Kilka miesięcy temu nie wypadało być obojętnym wobec koronowirusa. Głupi tłum na to nie pozwalał. Głupi tłum zawsze chce, byś przejmował się dokładnie tym, czym głupi tłum się przejmuje i chujem wielkim jesteś, jeśli nie utożsamiasz się z problemami tzw. większości. 
Teraz nie wypada zrównywać go z grypą i innymi chorobami, bo głupi tłum jeszcze nie jest na to gotowy. Kisiel z mózgu jeszcze nie wyparował.

Za jakiś czas większość z tego głupiego tłumu nauczy się mieć koronowirusa w dupie. Lockdownu bronić będę, bo uważam, że zamknięcie nas było słuszne, ale teraz najlepiej wyjdą osoby, które zobojętnieją i wrócą do życia sprzed pandemii. Bo obojętność i tak nastąpi. Im mądrzejszy człek tym szybciej to zrozumie i wdroży. Zero strachu, zero paniki, zero powagi, zero stresu.
Zauważysz to w sobie, gdy zaczniesz obojętnieć na medialne informacje o kolejnych ofiarach. Na mnie teraz nie robi żadnego, absolutnie żadnego wrażenia, gdy media podają, że jest 200 lub 400 zakażeń. O ofiarach śmiertelnych nawet nie czytam. Po co? O nowych ogniskach koronowirusa też nie czytam. Po co? Nie ograniczam wychodzenia na miasto, zakupów, podróżowania. Po co? Mam na to wyjebane i nie widzę ani jednego powodu, by wyjebane nie mieć. Ty też możesz mieć wyjebane. Pozwalam ci.

 

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...