Kochanie, nie mów mi, że muszę o coś walczyć

Ten oraz więcej podobnych tekstów przeczytasz w mojej najnowszej książce – „Kroniki gniewu”

 


Wiem, że to robisz. Tworzysz westernową rzeczywistość, w której wszystko musi być czarne lub białe. Walczysz o jedno wielkie dobro lub przeciwko wielkiemu złu, a to, co się dzieje tu i teraz – jest najważniejsze.

Nie dla mnie.
Dla mnie nie są ważne sprawy, o które walczysz, przeciwko którym protestujesz i w imię których jesteś w stanie wysrać się na głowę każdemu, kto ma czelność nie podążać razem z tobą.

Nie obchodzi mnie twoja walka.

O demokrację, wolne sądy, niezawisłe trybunały, prawa kobiet, dzieci i kombatantów.
Nie chodzę na marsze przeciw przemocy, ani na parady równości. Nigdy nie byłem na koncertach WOŚP, choć zawsze groszem wspomogę, to nie mam nic przeciwko tym, którzy tego grosza żałują.
Nie krzyczę, że zabito nam prezydenta, nie widzę komuchów na każdym rogu, a za winklem nie czai się wróg z „układu”. Lubię Dudę, Tuska, Trumpa, Putina i tego ślicznego z Kanady (jak mu tam było?).
Nie wystaję pod krzyżem i szerokim łukiem omijam smoleńskie miesięcznice.
Kocham globalizację, komercję, śmieciowe jedzenie, zdrową żywność, czekoladę i owsiankę. Jestem wegetarianinem, choć wpierdalam schabowe. Kocham zwierzęta, dlatego jadam tylko martwe.

Nie walczę o Puszczę Białowieską, nie płaczę nad wyciętymi drzewami w parkach, nie noszę transparentów pod sejmem na ul. Wiejskiej.
Nie wiem, jakie są problemy górników, nauczycieli i lekarzy. Nie palę opon, bo nie mam zapałek, nie rzucam jajkami, bo kupuję zerówki i mi trochę szkoda.
Nie wygrażam uchodźcom, nie czuję się lepszy od imigrantów i nie mam nic przeciwko temu, aby co druga osoba na ulicy była innej narodowości, rasy, wyznania i koloru włosów. Byle tylko rudych gdzieś zamknąć, bo to nie ma duszy.
Toleruję czarnych, czarnuchów, Murzynów i ciemnoskórych. Kolorowych też. Nie lubię słowa „ciapaty” i już nie mówię na gejów, że są pedałami.

Nie zmieniam zdjęcia profilowego,

gdy jakaś ciężarówka z jakimś pseudoterrorystą rozjedzie parę osób. Nie zmieniam też zdjęcia, gdy wybuchnie gdzieś bombka, bo jeśli miałbym być w tym konsekwentny, to musiałbym zatrudnić pracownika ds. zmiany zdjęć profilowych. Na pełen etat. Zawsze gdzieś wybucha bomba.

Nie solidaryzuję się z ofiarami zamachów, bo tak po prawdzie koło chuja mi latają i żyję w przekonaniu, że jak mi w końcu atomówka urwie jaja, to ostatnim, czego będę potrzebował, to twój jebany like na Facebooku!

Wiem, że to robisz. Sprawdzam cię od czasu do czasu. Gdy piszę wbrew temu, o co walczy większość. Wbrew tobie. Gdy mówię wprost, że nie obchodzi mnie twoja walka o moją lepszą przyszłość. Cofasz lajki, cofasz suby, wygrażasz, wymądrzasz się. I zawsze powtarzasz, „w tak ważnej sprawie nie powinieneś….!!!!”.

Nie, nic nie powinienem, a juz na pewno

nie powinienem ulegać naciskom

tych, którzy lepiej ode mnie wiedzą, o co chcę i muszę walczyć. Rzygać mi się chce na widok niektórych celebrytów, twórców, blogerów, aktorów i zwyczajnych ludzi, którzy przy każdym większym buncie społecznym, czują ogromną potrzebę jednomyślności. Za wszelką cenę. Nawet za cenę logiki. Rzygać mi się chce, bo wiem, że wśród nich wielu jest takich, którzy ulegli naciskom fanów lub zwyczajnie boją się mieć odmienne zdanie. Bo stracą przyjaciół, followersów i klientów.
Wiem, że pewnego dnia i ja stanę gdzieś na jakimś proteście. Gdzieś się pojawię. O coś zacznę walczyć. To będzie zwyczajny dzień z niezwyczajną potrzebą zjednoczenia się z tłumem. To nie tak, że jestem przeciwko walce. Jestem przeciwny zmuszaniu do walki, narzucaniu jej innym.

A ty pozostaniesz głupi, wierząc, że musisz usuwać ze swojego życia tych, którzy myślą inaczej. Musisz ich obrażać. Musisz ich stygmatyzować. Bo dla ciebie każda ważna sprawa jest sprawą życia i śmierci.

W twoim szarym, nudnym życiu

każdy zryw jest przygodą życia, na którą siłą chcesz zabrać innych. I zawsze STRASZYSZ konsekwencjami. Oj tak. Postrasz mnie teraz, co? Przecież dla ciebie na końcu wszystkiego może być tylko raj lub armagedon. No dalej, nie krępuj się.

Niczego ci nie odbieram. Masz prawo walczyć o wielkie idee i małe sprawy. Masz prawo przyłączać się do masowych ruchów społecznych, wspaniałych akcji, wielkich protestów. Od Dnia Niepodległości przez miesięcznice po kwestie ochrony życia. Masz prawo solidaryzować się z kim chcesz, zbierać kasę do puszek, przytulać się do drzew i blokować ruch na Marszałkowskiej. Masz prawo żądać zmian, marzyć o lepszym życiu i oburzać się na niesprawiedliwość. Masz prawo do walki o co tylko chcesz. A ja mam prawo mieć to w dupie.

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...