Lubię Walentynki i gardzę tymi, którzy nie lubią

Miała wszystko, czego może potrzebować facet – wysoka, pełne usta, dwie duże piersi, była dziewicą i goliła meszek pod nosem. Miała też trochę w nadmiarze. Na oko wychodziło jakieś 30 kg.
– Ja cię naprawdę kocham – powiedziała mi kilka lat temu.
Jako że nie byłem przygotowany na to wyznanie, a decyzję trzeba było podjąć od razu, odpowiedziałem:
– Jestem gejem.

Była moją pierwszą prawdziwą walentynką. I ostatnią.
Jakiś czas później dowiedziała się, że daleko mi do homoseksualizmu, miała żal i przez to wszelkie powody, by nabawić się urazu do walentynek. Ja także mógłbym znaleźć tysiąc powodów by nienawidzić tego święta i móc to racjonalnie uzasadnić. Miłości mego serca, od których wyczekiwałem choćby jednego czułego słowa, nigdy do mnie nie napisały. Ja sam nie miałem dość odwagi, by jakiejkolwiek koleżance (mowa o latach liceum) wyznać skrywane uczucia. Teraz wiem, że nic wielkiego się nie stało i uniknąłem późniejszych rozczarowań, albowiem z wyjątkiem jednej czy dwóch, wszystkie wyrosły na dorodne pasztety. Dziś są już mężate i dzieciate, w dzień pracują w spożywczakach, a wieczorem siedzą przed telewizorem i wspólnie z ukochanymi napawają się swoim szczęściem.

Walentynki są jednym z nielicznych świąt, które zamiast łączyć, potrafią dzielić ludzi na dwa obozy – zwolenników i przeciwników.

Tych pierwszych traktuję z szacunkiem. Tych drugich mam w dupie, ale to właśnie o nich będzie ten tekst.

Co wam się, barany, nie podoba w tym święcie?

Co roku, gdy tylko zbliża się magiczna data 14 lutego, wychodzą na powierzchnię antywalentynkowe uosie i wszem i wobec ogłaszają światu, jakie to święto jest beznadziejne, jaka to komercja i bezsens. Pozują na zbuntowanych, chełpią swoją obojętnością i pogardą dla święta miłości. Wyśmiewają tych, którzy tego dnia chcą w szczególny sposób potraktować swoich ukochanych. Kim są ci ludzie?

Z pewnością jest to grupa naiwniaków, dla których słowo komercja ma zawsze pejoratywne znaczenie. Srają na reklamy walentynkowe, srają na samonapędzającą się machinę konsumpcji, ale nie zauważają, że to święto niczym nie różni się od Bożego Narodzenia czy Wielkanocy. Dlaczego w inne święta tak bardzo nie przeszkadza im komercja? W przypadku Gwiazdki, św. Mikołajów możemy zobaczyć już na dwa miesiące przed 24 grudnia. Dwa miesiące czystej komercji! A jednak, gdy przychodzi czas Wigilii, siadają przy stole, wpieprzają komercyjne żarcie, wręczają i dostają komercyjne prezenty, a wieczór kończą przed komercyjną telewizją. Wszechobecna komercja nie przeszkadza im na co dzień, bo są nią tak przesiąknięci, że jej zapach dochodzi do nich tylko wtedy, gdy zbliża się jedno z najbardziej intymnych świąt – właśnie Walentynki. Bądźcie konsekwentni i wypieprzcie z kalendarza Dzień Kobiet, Dzień Matki i Dzień Dziecka.

Do tej samej grupy należą mądralińscy, których ulubionym twierdzeniem jest

„uczucia należy wyznawać przez cały rok, a nie tylko w jeden dzień!”.

Tym z kolei, w niezrozumiały dla mnie sposób, święto koliduje z codziennością. Nie wiem, kto im zabrania mówić „kocham” przez resztę roku, tak samo jak nie mam zielonego pojęcia, dlaczego właśnie w ten jeden dzień…nie chcą tego robić! Pojebani jacyś.

Daremne to, co piszę, bo wam i tak wykrzywi się morda na widok ludzi, którzy tego dnia w szczególny sposób okazują swoje szczęście. Rozgoryczenie, samotność i głęboko skrywane skąpstwo zastąpicie pieniackimi poszczekiwaniami skierowanymi w tych, którzy ulegli tej cholernej komercji. Żal mi tylko waszych partnerów i partnerek. Jak wiele jest tego dnia nieszczęśliwych ludzi, których partnerzy oznajmili, że nie obchodzą tego święta i jak im przykro się zrobi na widok normalniejszych par. Mało to jest przypadków, gdy smutna dziewczyna na próżno będzie czekała na jedno maleńkie okazanie czułości i spotka się tylko z brakiem zrozumienia?

Jak czulibyście się, gdyby wasza druga połówka oznajmiła, że ma w dupie wasze urodziny, bo ona nie chce dostosowywać się do tradycji i nie złoży wam życzeń, nie wręczy choćby symbolicznego prezentu? Jak czulibyście się, gdyby oznajmiono wam, że nie będzie innych świąt, bo śmierdzą komercją? Wbijcie sobie do swoich pustych łbów, że każdy związek rodzi pewne zobowiązania i jeśli wymyślono walentynki, to nie po to, by dzielić ludzi, ale by ich zbliżać, a antywalentynkowe nastawienie jest obrazem pustki w waszych łbach.
I jeszcze jedno – nie składajcie mi życzeń z okazji Walentynek. To idiotyczne. Wystarczą cycki.

 

 

Opublikowany 14 lutego 2007 r. 

 

 

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...