Mam Powerbeats 2, bo są słabe, drogie, nie znam się i lubię płacić za logo

Sterowanie emocjami hejterów nie jest takie trudne, bo zachowaniami społeczności rządzą schematy. Kiedy zapytałem, czy warto kupić Powerbeats 2, mogłem przewidzieć, że obudzę największych fanbojów tej firmy, jakimi są jej przeciwnicy. Bo fani to akurat siedzą cicho. Oni się nie emocjonują czymś, co już posiadają.

Tak samo jest przy Apple(w sumie to już jedna i ta sama firma) i flame na ten temat mam w planie na wrzesień, bo przecież pojawią się nowe iPhony i znowu będą wielkie kolejki przed sklepami, a hejterzy znowu będą mogli napisać, że firma niczego nowego nie zrobiła, skopiowała dokonania konkurencji i wciska ciemnotę.

Nie byłem zaskoczony, że tak wiele osób doskonale zna się na Beats. To nic, że to najnowszy model, to nic, że nie ma prawie nigdzie jeszcze nawet testów tych słuchawek – w kraju nad Wisłą znawcy wiedzą lepiej. Powerbeats „grają słabo”, są „przereklamowane” i oczywiście nieśmiertelne „w tej cenie można kupić lepsze…”. Po prawdzie nie mam nic przeciwko takim ludziom, bo ich święte prawo dobierać produkty tańsze. Ja sam przez większość życia jechałem na słuchawkach za kilkadziesiąt złotych i jakoś nie pamiętam, bym płakał z tego powodu. Ich święte prawo dobierać produkty innych marek, skoro są przekonani, że konkurencja ma lepsze. Nie przeczę temu, choć dziwi mnie, że „eksperci” zwykle wychodzą z założenia, że jak coś kupujesz, to robisz to pierwszy raz i ma to być zakup na całe życie Tak się składa, że to moje trzecie Beatsy. Mam Beats Studio Pro, miałem jakieś douszne Beatsy (beznadziejne), które na szczęście zgubiłem i mam teraz te. W międzyczasie miałem Harmana Kardona, ze trzy modele senków, Panasonika, a od ponad roku byłem wierny Bose. Jakieś tam porównanie więc mam. Tekst ten jest dla mnie świetnym pretekstem, aby przypomnieć, a wiele osób pierwszy raz poinformować o tym, że należę do tych, dla których

Logo i wygląd są tak samo ważne jak użyteczność.

Tak samo, czyli produkt, którego używam, musi spełniać co najmniej te trzy funkcje. Do nich dochodzi jeszcze coś, co nazywam „klimatem”. Tego Powerbeats 2 nie mają, ale o tym za chwilę. Dla wielu ludzi podejście takie jest nie do przyjęcia, bo przecież za logo się przepłaca, a wygląd nie jest najważniejszy, kiedy się czegoś używa. Szanuję to zdanie, ale go nie podzielam. Logo i wygląd są ważne. Nie kupuję produktów, które doceniają „eksperci”, bo zazwyczaj te produkty nie mają albo fajnego logo albo dobrego designu. A mówiąc dobitniej – to nigdy nie był blog dla ludzi z reklamówkami z Biedronki. Nawet wtedy, kiedy sam z nimi chodziłem (teraz awansowałem na Lidla!).

Przy okazji pozwólcie, że przypomnę coś jeszcze, bo po pierwszych dniach w Nowym Jorku, a zwłaszcza przy niektórych fotkach z Instagrama, zauważyłem komentarze wielu osób, bardzo zdziwionych tematyką zdjęć. Tłumacząc łopatologicznie:

Zakupy w koszyku są tematyką tego bloga.

Pierwsze zakupy. Miało być dużo warzyw, ale mi nie wyszło. Za to nic słodkiego i mam zamiar wytrzymać bez czekoladek aż do wieczora.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Jason Hunt (@ds.jasonhunt.pl)

Zdjęcie ze śniadaniem też jest w porządku.

 

#sama #chemia Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Jason Hunt (@ds.jasonhunt.pl)

Lodzik jest dobry.

A jamniczka najlepsza.

 

Tymczasem u piesi w dalekiej Polsce.. #znudzona #życiem Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Jason Hunt (@ds.jasonhunt.pl)


Jeśli czegoś wciąż nie rozumiesz i nie akceptujesz, rozejdźmy się w zgodzie, albowiem osoby cechujące się hejterskim zachowaniem, niezbyt kulturalne, wulgarne i w jakikolwiek sposób czepiające się mnie, są banowane bez ostrzeżenia. Blokady rozdaję na lewo i prawo. Głównie facetom, bo jaki z nich pożytek?

Czy warto kupić Powerbeats 2?

[full_size]

DSC01174

[/full_size]

No przecież nie będę się rozpisywał o słuchawkach, które są tylko pretekstem do tego, co napisałem wyżej, ale w paru słowach się wypowiem.

1. Pierwsze wrażenie było dziwne, bo nie potrafiłem ich założyć. Znaczy się – potrafiłem, ale to nie jest takie proste. Po paru dniach nabiera się wprawy.

2. Pierwszy odsłuch był wielkim zaskoczeniem, bo grają niesamowicie głośno. Idąc w miarę ruchliwą ulicą, całkowicie wygłusza samochody, co w moim przypadku zawsze kończy się zgonami. Zapominam zatrzymywać się na światłach.

DSC01175

3. Instalacja jest banalna, ale niestety szybko wychodzi jedna z ich największych wad – często gęsto trzeba restartować Spotify, bo nie chce grać. Często trzeba włączyć i wyłączyć Bluetootha i to nie skrótem na ekranie głównym, ale wchodząc w ustawienia telefonu. Bo nie chce złapać słuchawki po dobroci.

4. Kolejna wada to opóźniony zapłon. Często przerzucam muzykę, bo mam składankę z 500 utworów, a i tak słucham tylko Krzysia Krawczyka. Jest sekundowa przerwa między tym, co robisz na pilocie, a tym, co telefon ma wykonać. Wkurza.

2014-08-23-18.19.58

5. W reklamach celebryci pokazują, że ten pasek pomiędzy słuchawkami zakłada się na szyję (no z tyłu) i to niby fajnie wtedy wygląda. Rzeczywistość niestety jest brutalniejsza, bo spacerując z takim paskiem, masz wrażenie, że jesteś na smyczy albo ciągle cię ktoś smaga po karku. Poza tym każdy obrót głowy pociąga słuchawkę, bo kabel jest płaski i „przykleja” się do skóry. Słowem – nie da się używać ich tak, jak sugerują reklamy. Pasek musi być z przodu. Zawsze.

6. Mimo tego używanie jest bardzo wygodne. Trzymają się mocno ucha, nie spadają, a mikrofon umieszczony blisko ust to dobry i  wygodny pomysł.

7. Bardzo komfortowe jest używanie jednej słuchawki. Ja tak zawsze robię na mieście (albo na rowerze). Drugą po prostu zaczepiasz o kołnierz koszulki. Idealne rozwiązanie.

Jeszcze selfie, endo, muza, piciu, szybka wrzuta na insta i można z czystym sumieniem wyjść z chaty. #biegam #dla #mody #lansu i #pierdolsię

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Jason Hunt (@ds.jasonhunt.pl)

8. Doskonale sprawdziły się w trakcie biegu. Lepiej niż Bose, które czasami się obsuwały. Dla biegaczy są idealne, bo odpada wkurzający problem z kablem sterczącym z ramienia.

9. Pilot jest zrobiony z jakiejś gumy i trzeba wysiłku, by go przycisnąć. Dla mnie to spora wada.

10. Mam problem z oceną tego, co najważniejsze, bo pierwsze wrażenie przy odsłuchu było pozytywne. Później miałem wrażenie, że jak grają głośno, to jest za głośno, a jak przyciszę, to grają niewyraźnie. I tak przez pierwsze dwa dni myślałem sobie „napiszę reckę i oddam je z powrotem do sklepu”. Nie czułem przy nich klimatu.
Zmieniło to się wczoraj, gdy porównałem, jak się słucha tych samych piosenek na Bose i na Powerbeats. Po 15 sekundach już wiedziałem, że coś mi się w głowie porąbało, bo Bose gra dużo słabiej. Nagle zapałałem miłością do Powerbeats i to się chyba już nie zmieni. Grają bardzo dobrze, choć ci od „a jakie som basy?” mogą być zawiedzeni.

11. Bateria wystarczy na 6 godzin i jeszcze nie udało mi się jej całkowicie rozładować za jednym posiedzeniem. Ładowanie odbywa się przez USB i zajmuje  jakieś 2 godziny. Jest to upierdliwe, bo musisz codziennie pamiętać o ładowaniu.

12. Nie ma żadnych „niedoskonałości” przy słuchaniu muzyki przez BlueTooth. Przez cały czas dźwięk jest czyściutki, jak na kablu, a szarpie się tylko przy powiadomieniach np. o nowym mailu albo słabej baterii w telefonie.

beats-powerbeats-2

To są bardzo dobre słuchawki. Grają dobrze, wyglądają świetnie i są bardzo wygodne w użytkowaniu, zarówno kiedy leżysz, chodzisz i biegasz. Niestety twórcy nie ustrzegli się głupich błędów, które zirytują nawet zwolenników dobrego designu. Wymyślili płaski kabel, z tego co wiem opatentowali go i szczycą się, że się nie plącze (to prawda), ale wolałbym plączący się, ale cieniutki.
Jeszcze bardziej wolałbym mieć wybór i móc słuchać muzyki także po kablu, bo przy Powerbeats 2 telefon wyczerpuje się po jakichś 4-5 godzinach. Zaślepka z wejściem na mikro USB jest średnio wygodna przy otwieraniu. Obsługa pilota też nie jest przyjemnością, bo trzeba używać zbyt dużej siły, aby nim nawigować.
Kompletnie poronionym pomysłem jest osobny przycisk włączający słuchawki. Jest umiejscowiony na lewej słuchawce. On w niczym nie przeszkadza i nie wkurza, ale gdybym ja decydował o projekcie tych słuchawek, wydałbym jedynie słuszne polecenie: przyciskiem uruchamiającym powinien być ten na pilocie! To przecież takie oczywiste.
To wszystko to są małe, niezbyt irytujące drobiazgi, do których z przyjemnością się doczepiam, a  na które nie zwraca się większej uwagi przy codziennym używaniu. To dobre słuchawki, nie wiem, czy konkurencja zrobiła ładniejsze, ale na pewno będę się rozglądał, bo Powerbeatsom trochę brakuje do doskonałości. Teraz chyba się rozejrzę za jakimiś głośnikami do domu, bo w ostatnich latach wydałem kilka tysięcy na słuchawki do telefonu, a w domu od trzech lat mam jakieś Creativy za 260 zł. I też dobrze grają.

Ok, to tyle na dziś. Biegnę na miasto, bo chyba czas porobić trochę fotek. Mam ambicję wejść dziś na dachy kilku budynków i poudawać, że umiem robić nocne zdjęcia.

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...