Nasze reality show – parę wniosków po See Bloggers 2015.
Poza Blog Forum Gdańsk nie bywałem na konferencjach dla blogerów i nie wygłaszałem żadnych prelekcji. Dwie w ciągu ostatnich tygodni to wystarczająco dużo i w tym roku raczej już się nigdzie nie pojawię. Teraz muszę w pełni skupić się na premierze książki, a jesienią zacząć przygotowania do wydania drugiego tomu.
Byłem zaskoczony rozmachem wydarzenia. Nie wiem dlaczego, ale myślałem, że to będzie kameralna impreza w niezbyt szerokim gronie, tak więc nieźle się zdziwiłem, gdy dzień przed rozpoczęciem dowiedziałem się, że przyjdzie blisko tysiąc osób. W tym ok. 50 prelegentów. Robiło to ogromne wrażenie, podobnie jak miejsce, w którym wszystko się odbywało. Lubię duże przestrzenie, a tu było tyle do zwiedzania, że większości miejsc i tak nawet nie zobaczyłem.
Miło było zobaczyć ciągle te same twarze, a jeszcze milej było poznać kilka nowych osób. Niestety nie mogłem wziąć udziału w afterze, ale nie bardzo żałuję, bo z tego co wiem, to za kołnierz nie wylewano, a ja raczej pijam tylko do lustra.
Miło było również posłuchać paru wykładów i nawet nie mogę powiedzieć, że były o tym, co zawsze i wygłaszane przez tych, co zawsze. Dość powiedzieć, że było to dopiero moje drugie wystąpienie od 2013 roku.
Niesamowite wrażenie robiła także ilość sponsorów, co zresztą nie wszystkim się spodobało. Niektóre osoby oceniały jakość całej konferencji przez pryzmat nachalnych przedstawicieli, co jest dużą niesprawiedliwością wobec organizatorów. Być może firmy przeginały, ale chyba każdy potrafi mówić „nie”. Do mnie podeszła jedna tylko jedna osoba. Bardzo sympatyczna, choć od początku mnie do siebie zniechęciła miażdżącym uściskiem dłoni i to mi wystarczyło, aby zaprosić do kontynuowania rozmowy via mail. Faktem jest, że sponsorów należało poinformować o tym, że jesteśmy rozpieszczeni, ale musimy brać pod uwagę, że jednak takie imprezy nie są robione za darmo i jeśli jest rozmach, to muszą być na to środki. Poza tym bądźmy uczciwi – nie jest tak, że nie reklamujemy niczego za darmo, o czym możemy się przekonać, patrząc na nasze Facebooki i Instagramy. Nachalni sponsorzy to zaledwie ułamek z trzech wspaniałych dni, niedopracowany detal wśród setek perfekcyjnie przygotowanych elementów. Tym bardziej, że było co chwalić – wielka, wygodna, dobrze nagłośniona sala, ponoć świetny klimat na afterze i masa warsztatów, na których można było się wiele nauczyć. Klimatem przypomniał mi się pamiętny Blog Forum Gdańsk z 2012 roku (ten na stadionie).
Sumując – jeśli organizatorzy w przyszłości wyeliminują problemy ze sponsorami, to mają szansę zrobić imprezę, która rozwali system. Przy ich umiejętnościach organizacyjnych na pewno są w stanie tego dokonać i myślę, że im się to uda. Już teraz zrobili coś tak dużego, że konkurować mogą tylko z BFG, a myślę, że konkurować nawet nie muszą, bo te dwie wspaniałe imprezy mogą odbywać się niezależnie. Blogerom i tak do szczęścia potrzeba tylko hotelu, gratisów i darmowego WiFi.
Zaliczyłem wtopę, której na szczęście nikt nie zauważył. Nie wyjaśniłem sensu tego zdjęcia i pewnie wszyscy myśleli, że sobie dla jaj na początku dałem czyjeś nogi. No nic, wyjaśnię za rok.
Blogosfera przyszłości to reality show
Taka myśl mnie naszła po See Bloggers – dawniej straszono nas, że w końcu doczekamy się orwellowskich czasów, gdzie wszyscy i wszędzie będą monitorowani. A tymczasem patrząc na nas, można pokusić się o stwierdzenie, że czasy, których się dotychczas baliśmy, sami zaczynamy tworzyć. Praktycznie całą konferencję można było podglądać na żywo na Periscope, Snapchat, Instagram. Przyznaję, że ja telefon ładowałem 3 razy dziennie, bo ciągle wrzucałem jakieś filmy. Wciągnęło mnie to i teraz napierdalam snapy jak głupi. Traktuję to jako nieśmiały wstęp do kręcenia czegoś poważniejszego (a raczej czegoś równie niepoważnego, ale na youtube).
Dziś już nawet relacji z takich imprez nie trzeba pisać, bo one są relacjonowane na bieżąco. Nawet zdjęcia, które widzicie poniżej, pewnie już gdzieś wam się przewinęły. I pomyśleć, że jeszcze miesiąc temu hejtowano mnie, gdy zapowiadałem, że jesteśmy u schyłku znaczenia platform blogowych i powinniśmy kreować markę głównie w socialu… A teraz, gdy Paweł Opydo mówił to samo (nie że wiedział ode mnie, on już wcześniej sam to rozumiał), to nie słyszałem głosów sprzeciwu. Także i po mojej prelekcji blogerzy byli optymistycznie nastawieni do przyszłości, bo jej nie trzeba się bać. To my ją tworzymy. Nowe technologie dają nam nowe, ogromne możliwości.
Możecie wklejać w komentarzach swoje kody do snapów. Tylko dajcie jednym zdaniem, dlaczego warto je obserwować.
Mojego nie warto. Cały czas przeklinam i pokazuję się nago.