Nic nie muszę

Internet pełen jest ludzi, którzy codziennie wmawiają ci, że coś musisz i gardzą tobą, jeśli nie robisz tego, co robi większość.

Nie byłem na wyborach. Na poprzednich też nie byłem. Na kolejne też nie pójdę.
 Bo nie muszę. Bo nie mam takiej potrzeby. Bo mam ciekawsze rzeczy do robienia. Bo jestem wolnym człowiekiem, który nie ulega terrorowi baranów, uważających, że coś powinienem, że coś jest moim obowiązkiem. Nie ulegam terrorowi ludzi, którzy uważają, że lepiej ode mnie wiedzą, co mam robić ze swoim życiem.
I nie jestem człowiekiem, który zabiera innym wolność decydowania o sobie.

Nie byłaś na wyborach?

Mam to kompletnie w dupie.

Nie jesteś dla mnie ani gorszym, ani lepszym człowiekiem. Nie mam ci nic do zarzucenia. Żyjesz po swojemu i ja to całkowicie akceptuję. Nie będę ci zarzucał niczego, bo niczemu nie jesteś winna i nic złego nie zrobiłaś.
Przeciwnie – skorzystałaś z prawa do decydowania o własnym życiu i zdecydowałaś, że twoje szczęście jest niezależne od wyniku wyborów politycznych. Fantastycznie!
Jakim baranem musiałbym być, aby mieć o to pretensje do ciebie? Jakim pojebem musiałbym być, aby tracić czas na obrażanie cię, bo nie poszłaś na wybory?
Byłaś i głosowałaś na Dudę? Kocham Cię. Głosowałaś na Trzaskowskiego, Bosaka, Hołownię? Też cię kocham.
Szczepisz dzieci? Kocham cię. Nie szczepisz? Kocham cię.
Jesteś za aborcją czy przeciw? Nieistotne. Nie będę oceniał cię przez pryzmat pojedynczych poglądów, bo nawet jeśli nie są zgodne z moimi, to być może masz w sobie inne cechy, dzięki którym jesteś wspaniałym człowiekiem.

 

Robię od czasu do czasu takie proste prowokacje, aby przekonać się, jak wielu jeszcze jest wokół mnie

ludzi, którzy narzucają mi swoją wolę.

Jak grają nasi, to mówię, że obstawiam zwycięstwo przeciwników. Zawsze dostaję za to zjebki. Debile nigdy nie zrozumieją, że kibicować a obstawiać to dwie różne bajki, bo oczywistym jest, że zawsze kibicuję naszym. I cieszę się z utopionej kasy. A jak nasi przegrywają, to mam przynajmniej kasę na pocieszenie. Proste, nie? 
Jak są jakieś protesty, to mówię, że mam je w dupie. Zbieram zjebki. Jak płoną katedry, ktoś umiera, coś wybucha, trzymam zazwyczaj dystans, bo wiem, że wszystko trwa tylko chwilę, życie potoczy się dalej i nie muszę się tym przejmować. W sumie to napiszę więcej o tym innym razem.

Ale zawsze znajdą się ci, którzy napierdalają we mnie jadem. „Nie masz się czym chwalić”, „Mam nadzieję, że to tylko prowokacja”, „Jak możesz?”, „Nie masz pojęcia, co się właśnie stało…”, „Nie wypada…”, „Musisz…”, „Powinieneś…”, „Jesteś…”.

Od kilku tygodni piszę regularnie (pierwszy raz od wielu, wielu lat) na fanpage. I co? I już się zleciały uosie, które mi mówią, że o tym mam nie pisać, że tylko prowokuję, że na takie a takie tematy nie powinno być dyskusji. Heh. Skoro dla nich lepiej było, gdy nic nie pisałem, to w czym problem, aby przestać obserwować mój fanpage? No na jedno im wyjdzie! Dlaczego czują tak ogromną potrzebę wywarcia na mnie nacisku?

Bo tacy sami są w realu dla swoich bliskich. Pretensjonalni, obrażalscy, toksyczni. Dla nich zawsze ktoś coś musi. Na szczęście ja nie muszę ich tolerować i dożywotnio banuję za absolutnie każdy przejaw czepialstwa i nieżyczliwości. Nie ma tolerancji dla takich zachowań.
Tacy ludzie nie chcą i nie potrafią odpierdolić się od innych. Nie umieją wyluzować, zdystansować się, uśmiechnąć, być życzliwym, wyrozumiałym i tolerancyjnym. Mają w sobie gen nienawiści, który potrafią uaktywnić nawet przy tak wzniosłym i dobrowolnym wydarzeniu, jakim są wolne wybory polityczne. A przy tym są fałszywi, bo najpierw nawołują do głosowania, och „idź na wybory!”, ale kiedy otwarcie przyznasz, że głosowałeś na innego kandydata niż oni, to… cóż. Dostaną kolejny powód, by zatruwać Ci życie.

Nic nie muszę. Nic nie musisz. Usuń ze swojego życia ludzi, którzy twierdzą inaczej. Nie są tobie życzliwi. Nie akceptują ciebie. I nawet już cię nie lubią tak bardzo, jak ci się wydaje, bo w przeciwnym razie wykazywaliby się nieco większym zrozumieniem.
Nic nie muszę. Nic nie musisz. Masz inne zdanie w tym temacie? Usuń mnie ze swojego życia. Rozejdźmy się w zgodzie zanim wszystko się pogorszy. Ja będę żył szczęśliwie w swojej bańce, a ty będziesz szczęśliwie zatruwać życie innym. Układ idealny.

 

 

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...