Polska vs Bangkok: porównanie cen 37 codziennych produktów
Specjalnie dla was jak głupi biegałem po mieście fotografując różnej maści produkty, ale skoro w sondzie zdecydowaliście, że chcecie taki temat, to proszę bardzo.
Nie w tym tygodniu, ale może w kolejnym zrobię jeszcze jeden tekst z cenami jedzenia w knajpach, restauracjach i od ulicznych sprzedawców.
Test ciążowy – 5 zł
Cholernie dobre ciasta – 7 zł
Olejek do opalania – 42 zł
Antyperspirant – 10 zł
Szampon do włosów – 16 zł
Popcorn w kinie – 13 zł za największą pakę
Bilet do kina – 20 zł
Podręczny projektor – nie wiem ile, ale chyba muszę to mieć.
Playstation – 1400 zł
Samsung Galaxy – 2700 zł
Gear Fit – 650 zł
iPhone 7 – najdroższy model 4000 zł
iMac – najtańszy model 6700 zł
iPad Pro – najtańszy model 3100 zł
MacBook Pro – najtańszy model 7500 zł
MacBook Pro przedwojenny model – 4200 zł
MacBook Air – najtańszy model 3800 zł
MacBook – najtańszy model 5000 zł
Lego ze strażakami – 720 zł
Najlepsza na świecie golarka – 1200 zł
Książki – ok. 35 zł
Jogurcik – 3,5 zł
Pepsi Strong – 10 zł
Mielone – 8 zł za tackę
Bułka z włosami świni – 1,8 zł.
Absolutnie zajebiste ciastko z kremem – 3 zł
Pan Łosoś – 26 zł
Ritter Sport – 10 zł
Ser żółty – 15 zł
Bro – 5 zł.
Pasty do zębów – 15 zł
Nuttellunia – 19 zł
Płatki Nestle – 9 zł.
Pieluchy – 38 zł
Chleb – 10 zł.
Małe pudełko borówek – 20 zł
Gumy – 10 zł.
Śmiało poprawiajcie mnie, jeśli gdzieś pomyliłem polskie ceny. Jeśli interesują was inne produkty, to pytajcie, sprawdzę w wolnej chwili. Jak widzicie, większość produktów ma podobne ceny, więc lecąc do Tajlandii można w ciemno zakładać, że wydasz tu tyle co w Polsce lub mniej.
Kilka ciekawostek dot. produktów spożywczych
- Owoce i warzywa w marketach są cholernie drogie. Zwłaszcza te pakowane. Za dwa pomidory biorą po 5 zł. Tacka z pokrojonymi owocami (pomelo i inne gówna) potrafi kosztować nawet 20 zł.
- Alkohole są bardzo drogie. Małpka pierwszej lepszej whisky to wydatek ok. 50 zł.
- Rynek energetyków należy do Red Bulla. Burn (którego lubię se wypić od czasu do czasu) jest tu całkowicie nieznany. Poza Red Bullem są inne energetyki, ale kupują je głównie ci, którzy jeszcze nie wiedzą, że smakują jak gówno.
- Kajzerek jeszcze tu nie wynaleziono. A ja tak lubię polskie bułki.
- Praktycznie każdy chleb tutaj mógłby służyć za gąbkę. Twarde pieczywo nie istnieje, ale trzeba im przyznać, że mają duży wybór i w sumie smacznie pieką.
- Milka nie istnieje. W dwóch sklepach na najniższej półce znalazłem dwie czekolady. Rządzi Lindt, Ritter Sport, Hersheys i jakieś ich azjatyckie wynalazki.
- Tutejsze produkty, nawet te pakowane, mają niewielkie lub zerowe ilości konserwantów.
- Bardzo ciężko jest zatruć się tutaj czymkolwiek. Mi się jeszcze nie udało, ale staram się. Wpierniczam przecież wszystko.
- W Bangkoku na każdym kroku jest 7/11. To taka tutejsza żabka całodobowa.
- Na każdym banknocie jest wizerunek króla.
- Wszystko, co importowane, jest droższe. Mozzarella, która w Polsce kosztuje kilka złotych, tutaj jest po 20 zł. Wszystkie europejskie i amerykańskie słodycze są kilkukrotnie droższe od lokalnych. W „normalnej” kawiarni espresso kosztuje 3 zł. W Starbucks dwa razy drożej.
- A propos kawy – obojętnie jaką zamawiasz, musisz zawsze dodać, że chcesz „hot”, jeśli chcesz gorącą. Tu wszystkie kawy są na zimno lub na ciepło.
- Tajowie się nie pierdolą – podrabiają absolutnie wszystko. Każdy produkt importowany ma swój lokalny tańszy odpowiednik.
- Red-Bull jest z Tajlandii. Ale na puszkach reklamują go jako produkt europejski. Bo tak się lepiej sprzeda.
- W sklepach sprzedawca pakuje produkt do reklamówek. I zawsze pamięta, aby dać podwójną, jeśli zakupy sporo ważą.
- Jeśli wyjdziesz ze sklepu i usłyszysz jak z wrzaskiem goni cię sprzedawca, to znaczy, że… zapomniałeś wziąć znaczków. Zbieraj znaczki, dostaniesz zniżki.
- W tytule postu jest Polska vs Bangkok, bo ceny poza stolicą są podobno inne.
- Kup owoc, który nazywa się durian, a zastrzelą cię, jeśli wejdziesz z nim do metra. Durian jest wszędzie zakazany. Bo śmierdzi.
PS Dziś wyjątkowo bez sondy. Nie zdążyłem zrobić, a już powinienem spać. Jutro wstaję o 4 rano. Cholera wie po co.