Portret Kochanka Idealnego

W życiu każdej kobiety przychodzi ten szczęśliwy moment, gdy na swojej drodze spotyka prawdziwego mężczyznę. Szczęście nie trwa wiecznie, bo nie można ciągle się ściemniać i w końcu wypada pójść do łóżka.
Jak ten pierwszy raz wygląda z punktu widzenia perfekcyjnego kochanka?


Fragmenty tego tekstu znalazły się w „THORN”, ale w książce jest wersja ocenzurowana. Poniżej wersja bez cenzury. 

 

 


Idealny kochanek rozpoczyna przygotowania do seksownego wieczoru już rankiem.

Najpierw obdzwania wszystkich kumpli, dumnie informując, że dziś „zaliczy fajną dupę”. Następnie przegląda strony internetowe, odgrzebuje stare poradniki, ucząc się z nich, jak doprowadzić partnerkę do orgazmu w ciągu pięciu minut. Jednym palcem.
Tuż przed wyjściem wyciąga spod łóżka skarpetki, pędzi do łazienki i szybkim „niochem” obwąchuje pachy. Nie śmierdzą? No to dobrze. Szkoda czasu na kąpiel. Przed lustrem robi głupie miny, pół godziny goli się tak, żeby mieć mordę gładką jak u niemowlaka, bowiem w poradnikach napisali, że kobiety nie lubią, jak je coś drapie przy minecie.
Tuż przed wyjściem z domu odlewa się w kiblu, nie podnosząc deski i chlapie po spodniach, gdy niezdarnie próbuje strząsnąć ostatnie kropelki. Po sikaniu nie myje rąk. Po co, jak można wytrzeć w spodnie.

Wizytę u kobiety rozpoczyna od:

  • tuż przed wejściem: chuchnięcia w otwartą dłoń celem sprawdzenia czy nie śmierdzi
  • tuż po wejściu: szerokiego żółciutkiego uśmiechu
  • pocałowania w rączkę (koniecznie z odgłosem cmoknięcia)
  • wyszukanych komplementów (np. ślicznie dziś wyglądasz)
  • wystawienia przed nos butelki wina z dolnej półki w Tesco

Niedoświadczone kobiety już na samym początku odwzajemniają uśmiech lub, co gorsza, dają mężczyźnie buzi w policzek. Nie wiedzą, że jemu w tym momencie coś cieknie po nogawce.

Właśnie zaliczył pierwszy orgazm.

[sociallocker]

Następuje dwu-trzygodzinna ściema, podczas której idealny mężczyzna-kochanek opowiada cały swój życiorys, co dziesięć minut wspomina o zarobkach, znienawidzonym wyścigu szczurów i politykach-złodziejach, którzy okradają kraj. Jest oczytany, co udowadnia, znając „Kod Leonarda da Vinci”, a także inteligentny, bowiem wysuwa hipotezę, jakoby Dan Brown wszystko zmyślił. Nie argumentuje tego, ponieważ zauroczona jego intelektem kobieta wcale nie potrzebuje wykładu na temat dziewictwa najświętszej panny Marysi. I dobrze, mogłaby się rozczarować stanem wiedzy przyszłego kochanka.

Mija pierwsza godzina, druga godzina. Jego komórka ma ustawione automatyczne dzwonienie co piętnaście minut. Odbiera te telefony i krótkimi stanowczymi słowami wykrzykuje „sprzedawaj! sprzedawaj wszystkie akcje!”, albo „nie mogę z tobą rozmawiać, bo mam ważne spotkanie”.
Gdy kończą się tematy, zaczyna opowiadać o swoich byłych kobietach. Dziwnym trafem dotychczas zadawał się z samymi szmatami, idiotkami, niewiernymi sukami, a on to sam już nie wie, czy „jest w stanie jeszcze zaufać jakiejkolwiek kobiecie”. Tyle razy został skrzywdzony…
Wsłuchana w jego opowieści panienka, udaje zainteresowanie i żeby nie stracić wątku, co parę minut przytakuje, uśmiecha się, ale większość czasu poświęca na skubaniu etykietki z butelki wina. Gdy alkohol zaczyna działać, mężczyzna odważnie opowiada o swoich seksualnych możliwościach. Że niby może tak długo, że kobiety nigdy nie narzekały, a w ogóle to on jest „mistrzem patelni” i językiem doprowadza do orgazmu. Głównie siebie, ale to szczegół.

Ten interesujący wieczór kończy się w łóżku, gdy ON wypowiada trzy najpiękniejsze słowa, jakich… kobiety nie wypowiadają. Zostaję na noc.
Ona godzi się na seks, mając nadzieję, że on jest lepszym kochankiem niż rozmówcą. Gdy idealny kochanek ściąga majtki, jej oczom ukazuje 11-centymetrowe bydlę. Oczywiście w permanentnym wzwodzie. Onieśmielona kobieta, za drobny zgrzyt uznaje fakt, iż penis ten osadzony jest na całkowicie wygolonym łonie i wygląda ni to jak trąbka słonia, ni jak ogonek jamnika. Wmawia sobie, że to pewnie teraz taka moda i ona nie nadąża za trendami.
Równie mało istotnym szczegółem jest, że

idealny kochanek ładuje się jej do łóżka w skarpetkach. I gasi światło.

Idealny kochanek wie jak sprawić, by kobieta miała mokro w gaciach. Seks rozpoczyna od namiętnego pocałunku, podczas którego wciska swój język aż do przełyku z trudem łapiącej oddech kobiety. Następnie jego ręka wędruje w okolice majtek i mocnymi, męskimi pociągnięciami przesuwa po jej cipce w górę i w dół. W górę i w dół, w górę i w dół… Udając nieposkromionego lwa, głośno sapiąc, cmoka kochankę po całym ciele, łapczywie zanurza usta w jej sutkach, na przemian ciągnąc je i ssąc. Kątem oka spogląda na reakcje kobiety, która coś tam stara się postękiwać, ale więcej jest w tym udręki niż ekstazy. Ona po prostu robi to, co może robić kobieta w takiej sytuacji: próbuje się sama nakręcić.

Moment krytyczny zaczyna się, gdy jego język pierwszy raz dotyka cipki. Biedna kobieta z trudem powstrzymuje wybuch śmiechu i gilgotki, a następnie już tylko wzdycha ni to ze zniechęcenia ni to z podziwu dla umiejętności idealnego kochanka. On w tym czasie zasuwa tym swoim języczkiem po łechtaczce, a szybkość z jaką to robi jest bliska prędkości światła. Prawą dłonią wpycha dwa palce w jej suchą pochwę, cichutko mrucząc przy tym i nie zwracając uwagi jak biedna kochanka z bólu przygryza wargi. „Jest cudownie” – myśli sobie.

Zdesperowana kobieta w końcu postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i udając maksymalne podniecenie, wyrywa się spod obślinionej mordy faceta, chwyta za jego penisa i wkłada sobie do buzi. Zaczyna się lodzik. Zapach penisa powoduje pierwszy odruch wymiotny. Idealny kochanek wie, że penisa nie należy myć przed stosunkiem. Wystarczy rano, albo poprzedniego dnia…
Drugiego odruchu wymiotnego dostaje w chwili, gdy podniecony do granic możliwości mężczyzna chwyta ją za włosy i próbuje zmusić, by włożyła go głębiej.
Trzeci odruch wymiotny następuje, gdy dochodzi do wytrysku. Jamę ustną zaskoczonej kobiety wypełnia gęstawa, gorzkawa ciecz. Nie chcąc sprawić lubemu przykrości połyka to jednym haustem, dławiąc się i wycierając resztki z ust. Idealny kochanek ze zdziwieniem patrzy na reakcję kobiety.

Przecież miało jej smakować!

Cały tydzień wpieprzał ananasy, bo w Bravo napisali, że tak trzeba. Spuścił się w gardło ukochanej pełen nadziei, że zamiast nasienia, wytryśnie mu jogurt z kawałkami owoców, gatunkowo lepszy od tych, które robi Jogobella.

Tak się jednak nie stało, ale on, niestrudzony jednym, marnym orgazmem, każe kobiecie rozkraczyć się na łóżku i na wpół sflaczałego peniska wpycha jej między nogi. Zaczyna się takie posuwanie że aż wióry lecą. Sąsiadowi na głowę. Posuwa i posuwa. Ona z początku podniecona, obejmuje męskie ciało dłońmi, szarpie za cudowny gąszcz włosów na jego plecach, poklepuje w tyłek krzycząc „mocniej, głębiej”, a on niczym niezmordowany demon seksu wbija się w bezwiednie leżącą kobietę i myśli sobie „ja to potrafię dobrze rżnąć!”.
Mija minuta, dwie, dziesięć, pół godziny a tu końca nie widać. Ona sucha niczym dowcipy o Chucku Norrisie wydaje z siebie nieprzyjemne pierdnięcia, ale jemu to nie przeszkadza. Wali i wali i ciągle nie ma dość. Ale koniec nadchodzi, dzięki Bogu! Posiniaczona, z wizją tygodniowych zakwasów, kobieta nieruchomo wbita w łóżko, czeka aż idealny kochanek obejmie ją i czule pocałuje.

On jednak wstaje, wyciera penisa w firanki i idzie do łazienki. Tam przemywa go trzymając wyciągniętego nad kranem, po czym pochyla się nad kiblem i zaczyna odlewać. Zsapany, zziajany, pociera ręką spocone czoło i uśmiechając się pod nosem spogląda w lustro robiąc dumną minę najlepszego jebaki na świecie. Na jeden krótki moment przytomnieje, marszczy czoło i w myślach zadaje sobie pytanie: „Skoro było tak zajebiście, to dlaczego nie miała orgazmu?
Wraca do pokoju, zapala papierosa i spoglądając na kobietę dochodzi do oczywistego wniosku: ona chyba jest oziębła.

 [/sociallocker]

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...