Victorinox I.N.O.X – moje nowe maleństwo

Niezbyt często, a właściwie to chyba pierwszy raz dostałem coś, co wcześniej zostało zrzucone z 3 piętra, jeszcze wcześniej zostało wyprane, a ponadto oblane kwasem, podpalone, zamrożone i na koniec przejechane czołgiem.

To tylko kilka ze 130 dziwnych testów, jakie przechodzą zegarki Victorinox I.N.O.X, a dzisiejszy wpis jest elementem współpracy z tą firmą. Dotychczas miałem do czynienia tylko z ich charakterystycznymi czerwonymi scyzorykami. Kiedyś jeden ukradłem dziadku i służył mi wiernie przez parę lat, głównie do grania w noże. Było to przed erą Facebooka, w czasach, kiedy wolne chwile spędzało się na podwórkach. Na ziemi rysowało się koło i rzucało w nie nożem. Kąt pod jakim scyzoryk spadał, wyznaczał linię, którą oznaczało się swoje pole. Kiedy dorosłem kupiłem swój własny scyzoryk, którym cieszyłem się zaledwie pół roku. Był w walizce, którą dwa lata temu zgubili pracownicy lotniska w Monachium. Walizkę oddali. Bez scyzoryka, aparatu i myszki komputerowej.

DSC04142

Spodziewałem się ujrzeć ślady po ciężkich testach, jakie przeszedł zegarek, nawet ostrzegano mnie, że być może jakaś tam rysa się znajdzie, ale nic z tego. Dotarł do mnie w stanie idealnym. Model występuje w kilku kolorach. Ja wybrałem sobie niebieski.

DSC04139

Jestem w dosyć komfortowej sytuacji, bo nie muszę zgłębiać się w specyfikację zegarka, nie musiałem też przeprowadzać na nim żadnych testów, bo jego nadrzędną funkcją jest odmierzanie czasu i nic poza tym. Melodyjek nie ma. To nie ta bajka.
I.N.O.X nie posiada żadnych wad, poza jedną – wbrew zapewnieniom z informacji prasowych, nie jest lekki. To najcięższy ze wszystkich posiadanych przeze mnie zegarków i po pierwszym użyciu odniosłem wrażenie, że jego ciężar będzie mi przeszkadzał. Nie dając mu żadnej szansy na poprawę, zdjąłem i ponownie założyłem dopiero kilka dni temu lecąc na Blog Forum Gdańsk.

DSC04110

I wtedy stało się coś dziwnego, bo jak go założyłem w piątek, tak zapomniałem o jego istnieniu i przypomniałem sobie dopiero w sobotę rano po przebudzeniu. Cały czas był na moim nadgarstku i nie czułem ciężaru. Nosiłem go przez cały weekend i ani razu nie odczułem dyskomfortu. Można zresztą zobaczyć go na większości zdjęć ze mną z imprezy. Nie jestem znawcą zegarków i nie wiem czy jego ciężar mieści się w jakichś normach. Z całą pewnością trzeba sobie dać jeden dzień na przyzwyczajenie się do niego, ale tak jest zwykle z nowym sprzętem.

DSC04106

Najważniejsze cechy:

koperta ze stali szlachetnej

szafirowe szkło

luminescencyjne wskazówki

kauczukowy pasek

wodoszczelny

ten wyżej został przejechany przez czołg

DSC04137

victorinox

Przypadkowymi świadkami moich testów byli znajomi blogerzy. Na zdjęciu w tle Marcin Michno, znany raczej z tego, że jego komentarze pojawiają się pod moimi tekstami jeszcze zanim te teksty zostaną opublikowane, a napisanie komentarza szybciej niż on poczytywane jest za sukces. Ponoć niektórzy wpisują sobie to nawet w CV. Dziś Marcin w podwójnej roli, bo na poniższych zdjęciach jestem ja w jego obiektywie.
A na pierwszym planie MrCichy. Wybawił mnie z opresji, bo w niedzielę nie przestawiłem zegarka. Kiedy Fashionelka mi o tym przypomniała, zdjąłem I.N.O.X z ręki i… zaciąłem się. Pokrętło nie chciało się wysunąć. Szarpałem, podważałem je kluczami, pilnikiem i siłą woli. Ani drgnęło. Marcin zaczął szukać w sieci instrukcji obsługi, a Mr. Cichy kombinował z pokrętłem. Dopiero po kilku minutach udowodnił nam, że jesteśmy baranami, bo w tym zegarku wskazówki przestawia się nie po wysunięciu pokrętła, a po jego odkręceniu. Pomysłowe, przypuszczam, że ma to coś wspólnego z ulepszeniem wytrzymałości zegarka.

 10620159_10201951805315360_5756491512064224064_o

10744142_10201936023720830_985182659_o

Już na początku tekstu zwróciłem uwagę na jego wytrzymałość, bo jest to cecha, którą twórcy zegarka bardzo się szczycą. Liczba 130 testów, jakimi poddawane są te zegarki stanowi hołd dla 130-letniej tradycji firmy.
Wytrzymałość jest też cechą coraz bardziej obcą współczesnym produktom. Wspominałem o tym kiedyś przy okazji innego tekstu i za przykład podawałem zegarki.

„Macie babcię? No w każdym razie na pewno mieliście. Kiedy przyjeżdżałem do Babci Kominkowej, w jej mieszkaniu przez wiele lat, tak aż do końca lat ’90 był ten sam telefon stacjonarny. Taki żółty, tarczowy, postawiony w przedpokoju w takim miejscu, że nie mogłeś sobie nawet usiąść i pogadać, bo nie było miejsca.. Zresztą w wielu domach telefony były tam, gdzie nie było nic do siedzenia, bo ludzie nie rozmawiali przez nie godzinami. U babci zawsze miałem te same talerze, garnki, to samo radio(!), dziadek miał tę samą latarkę, taką „wędkarską”, raziła po oczach, że o ja pierdolę. Miał też ten sam ruski aparat fotograficzny, te same wielkie i ciężkie słuchawki na uszy i adapter do płyt winylowych. Tych ostatnich od dawna nie używał, bo były to czasy kiedy upowszechniało się CD.
W tamtych czasach noszono zegarki, ale nie zawsze się je kupowało. Przechodziły z pokolenia na pokolenie. Nie było nic dziwnego, że ktoś miał zegarek, który nosił wcześniej jego dziadek.
To były czasy, kiedy rzeczy były trwałe”.

Teraz raczej nie przekazuje się zegarków następnym pokoleniom, ale pozostały one jednymi z niewielu produktów, które opierają się upływowi czasu. Victorinox I.N.O.X z pewnością do nich należy, choć ja jego wytrzymałości nie docenię, bo prowadzę raczej spokojniejszy żywot. Doceniam za to wygląd, bo wygląd jest u mnie zawsze na pierwszym miejscu. To jest ten rodzaj zegarka, który pasuje nie tylko na wyprawy na Księżyc, ale i wygląda świetnie przy codziennym użytkowaniu.

10752213_10201936023680829_117721486_o

Poza tym dobrze jest mieć pewność, że kiedy przejedzie cię czołg, to będziesz mógł sprawdzić, która była wtedy godzina. To przecież najważniejsze.

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...