Życie schowane w szufladzie

Anthony de Mello pisał, że kiedy gołąb buduje w lesie gniazdo, znajduje zaledwie jedną gałąź. Kiedy jeleń gasi pragnienie w rzece, pije nie więcej niż może pomieścić jego brzuch.

My gromadzimy rzeczy, ponieważ nasze serca są puste.


Ja

Mam taką głęboką szufladę, do której wrzucam różne pamiątki związane z ważniejszymi i mniej ważnymi wydarzeniami. Są to najczęściej wizytówki, plakietki, drobne broszurki, ale trzymam tam także różne odznaki i wyróżnienia z lat szkolnych i trochę zdjęć z czasów, kiedy nie istniały cyfrówki. Po konferencji, na której byłem w zeszłym tygodniu dorzuciłem tam identyfikator. Kolejny. Upadł tuż obok dyplomu, jaki dostałem w 4 klasie szkoły podstawowej za najlepszą recytację wiersza. Obok dyplomu leżała laminowana karta przypominająca mi, że kiedyś zająłem III miejsce w olimpiadzie historycznej. Sam nie wiem jakim cudem, bo z historii to wiem mniej więcej kiedy zaczęła się druga wojna światowa i kto ją przegrał.
Rzeczy, które gromadzimy, mówią nam kim byliśmy i w którą stronę zmierzaliśmy.

Ona

Kilka lat temu pewnej bardzo starej kobiecie pomogłem donieść zakupy do mieszkania. Szła wolno, ale cichym głosem umilała mi drogę opowiadając trochę o swoim życiu. Było nędzne, nie ma co do tego dwóch zdań. Emerytury dostawała grosze, większość z tego szło jej na leki, a w przeżyciu pomagali sąsiedzi i garstka znajomych, którzy jeszcze się od niej nie odwrócili. Kiedy wszedłem do jej mieszkania, zobaczyłem wielki pokój pełen… rzeczy. Były wszędzie, zajmowały większość powierzchni. Książki, komiksy, zabawki, stare lampy, prześcieradła. Na ścianach wisiały medale i proporce, pomarszczone od wilgoci, pożółkłe ze starości. Ta biedna, siwa kobieta, ledwo włócząca po ulicach z dziurawą siatką, kilkadziesiąt lat temu była wspaniałą gimnastyczką. Z treści zgromadzonych rzeczy wnioskowałem, że odnosiła sukcesy także za granicą.

– Całe życie zgromadzone w jednym pokoju – rzekłem bardziej do siebie niż do niej.

Być może wtedy właśnie pierwszy raz pomyślałem o tym, że wszystko co robimy, czynimy dla wspomnień. Zapamiętaj to zdanie. Niebawem pod tym tytułem opublikuję nowy tekst. W pewnym okresie naszego życia nasze największe porażki i sukcesy przestają mieć znaczenie i to, czy będziemy szczęśliwi, zależy tylko od tego, jakie zachowaliśmy wspomnienia.

– To wszystko, co mi zostało – powiedziała wzdychając – Póki żyję, niech wisi, potem wszystko na spalenie pójdzie.
– Ja też lubię gromadzić takie pamiątki.
– Kiedy je otrzymywałam, te wszystkie dyplomy, one… były obietnicą życia, jakie mnie czeka. A potem przytrafiło mi się złamanie. Nie wyleczono mi tego dobrze i kariera runęła. Dziś te medale są już tylko kłamstwem, cierpieniem, ale i wszystkim, co mi zostało. Niech już sobie wiszą.

On

Dwa lata temu (czyli już 7 lat temu, bo niniejszy tekst był opublikowany 20 września 2011 roku) opowiadałem wam o Sawacie, z którym spędziłem kilka dni w Tajlandii. Sawat miał swoją łódź. Pływał nią z turystami od wyspy do wyspy. Żył biednie, ale też gromadził rzeczy. W swoim mieszkaniu trzymał dyplomy z francuskiej uczelni. Studiował też w Anglii, o ile dobrze pamiętam. Był na najlepszej drodze do zrobienia kariery. W pewnym momencie sam zrezygnował z tego życia. Wrócił do ojczyzny i założył rodzinę. Został taksówkarzem. Kiedy przyszło tsunami, stracił wszystkich bliskich. Od tamtej pory trzymał ich zdjęcia obok swoich zdjęć ze studiów. Stały na jednej komodzie.

– Czy zdjęcie ze studiów obok zdjęć twojej rodziny symbolizuje życie, które już nigdy nie będzie Twoim? – zapytałem.
– Nie. Te zdjęcia przypominają mi o życiu, które wybrałem. Patrzę na nie codziennie, bo mam siłę żyć w zgodzie z tym, co przyniósł mi los. Zgadzam się na to, że jestem nikim, że utraciłem wszystko, ale nie chcę ani pamiętać ani nie pamiętać o tym, co się wydarzyło.  To, co jeszcze 5 lat temu definiowało moje życie, przestało istnieć, ale musiałem stawić czoła przeciwnościom. Wybrałem akceptację wszystkiego. To jest właśnie wolność. Nie walczę z przeszłością, nie uciekam od niej, nie uciekam od tego, co jest teraz, nie boję się przyszłości. Teraz po prostu chodzę brzegiem morza. Robię to, co chciałby robić każdy człowiek.

Fragmenty tej rozmowy mogą być ci znane z „Thorna„. Cały tekst już nie jest dostępny na blogu, ale niebawem ponownie będzie.

Ty

Dwoje różnych ludzi, dwie różne historie i dwa różne spojrzenia na gromadzenie pamiątek po wydarzeniach życia. Filozofia Sawata jest bliska temu, o czym nauczał inny filozof – Krishnamurti, ale jego na razie zostawmy. Zostańmy przy De Mello. NIE miał racji.
Gromadzimy rzeczy, bo jesteśmy ludźmi. Bo chcemy pamiętać. Bo z każdą kolejną zgromadzoną rzeczą przypominamy sobie o tym, że żyjemy i idziemy właściwą drogą. Gdzieś pod koniec 2015 roku przestałem gromadzić rzeczy. Moje życie stało się nudne. Piękne, ale nudne. Bez celu. Musiało minąć jeszcze wiele miesięcy zanim sobie to uświadomiłem. Wrzesień 2016 zapamiętam jako miesiąc zmian. Opowiem ci o nich już za parę dni.

Tak długo jak będziesz mógł zapełniać swoją szufladę, nie poczujesz żalu, że wszystkie wrzucone do niej rzeczy przestały mieć znaczenie. Gromadząc, masz pewność, że wszystko to, co dawniej definiowało Twoje życie, wciąż trwa. Jeszcze wszystko przeżywasz, dążysz do celu, jeszcze wiele przed Tobą, jeszcze nie czas na życie składające się wyłącznie ze wspomnień.

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...