15 zdań, których bardzo nie lubię słyszeć i czytać (tak, to o was)

Cieszę się, że nie jestem sprzedawcą w sklepie. Oni to mają przerąbane. Pamiętam taką scenę sprzed lat wielu, kiedy jeden cieć kupował przede mną los na loterię.

– Skreśla pan sam czy mam dać na chybił trafił? – zapytała pani totolotkowa pana stojącego przede mną.
– Na chybił trafił, proszę… ale…wie pani… pani tak zrobi, żeby to było na trafił, a nie na chybił, ha ha – błysnął dowcipem pan stojący przede mną.

Pani nic nie odpowiedziała. Pan dostał kupon i sobie odszedł.

– Ilu takich baranów od „bardziej na trafił, a nie na chybił” ma pani na co dzień? – spytałem.
– Od cholery! I oni wszyscy myślą, że są tacy dowcipni! Jak ci, co to obiecują, że się podzielą ze mną wygraną jak trafią szóstkę. Już to widzę. Nie cierpię tej roboty.

 

W życiu blogera jest łatwiej, ale nie tak łatwo, jak mi będzie, gdy zapoznacie się z tym tekstem i przy odrobinie szczęścia dwa razy pomyślicie, zanim rzucicie mi oklepaną odzywkę, myśląc, że jesteście wyjątkowi.

 

1. Kiedyś cię czytałem, ale…

Naprawdę nie obchodzą mnie twoje zwierzenia o tym, jak przestałeś mnie czytać. Setki tysięcy ludzi przestało mnie czytać i tyle samo zaczęło. Skoro przestałaś mnie czytać, to jesteś dla mnie kimś całkowicie bez znaczenia. Simple.

2. Sorry, nie czytam cię…

Dlaczego ludzie mi się tłumaczą? Znajomi albo branżowcy, zaczynając ze mną rozmowę, wyjaśniają, że nie czytają mnie. Tak jakby czytanie mnie było w dobrym tonie. Ja się ich pracą też nie interesuję.

3. Pacz, to on! Hyhyhy.

Wbij sobie do główki, że na miasto wychodzę prywatnie i NIE chcę cię poznać, gdy zobaczysz mnie w galerii albo tramwaju. A już na pewno nie, gdy jak skończony idiota wołasz mnie przez ulicę lub wytykasz palcem. A kiedy do mnie podejdziesz, jedyne o czym myślę, to kiedy sobie pójdziesz w cholerę. No chyba że masz fajne cycki.

4. Nie lubię cię, bo napisałeś…

Co mnie to? Zjazd.

5. Piszesz to dla odsłon i kaska leci.

Jeden z największych mitów blogosfery. Tego się chyba nie da obalić. Zawsze będą ludzie, którzy myślą, że bloger zarabia na odsłonach. Brzdące wy moje. Kiedy ostatni raz na blogu widzieliście baner jakiejś firmy? Podpowiem – nigdy. No chyba że wasza pamięć sięga początków 2011 roku. NIE zarabiam na odsłonach, a jeśli kiedyś pojawi się jakiś baner, to z całą pewnością nie będę się z firmą rozliczał odsłonowo.

6. Zaraz ci to podeślą, hyhy.

Cokolwiek nie napiszesz o jakiejś firmie, zawsze znajdzie się co najmniej jedna osoba, który myśli, że zrobiłeś to, bo chcesz od firmy gratisa.

7. Nie jestem jakąś twoją fanką…

Typowy początek maila od kobiety.

8. Sorry, że nie mam cycków.

Typowy początek maila od faceta.

9. CYCKI!

Typowy temat maila, w którym ktoś myśli, że w inteligentny sposób zachęci mnie do zajrzenia do wiadomości, w której pierwsze zdanie będzie brzmiało „Wiedziałam, że zajrzysz do tego maila. Niestety nie mam cycków…„.
Takie maile lecą do kosza.

10. Czy możesz dać mi kilka porad na początek…

Napisałem dwie książki, łącznie jakieś 1000 stron, a cały czas piszą do mnie dziwaki, które myślą, że wystarczy im parę zdań i zostaną zajebistymi blogerami.

11. Lokowanie produktu?

Jak widzę ten tekst, to już wiem, że mam do czynienia z kimś upośledzonym i być może to ja jestem tym upośledzonym, bo ilekroć zastanawiałem się, o co komentujący pyta, nigdy nie umiałem udzielić sobie na to odpowiedzi. Jakby to coś zmieniało czy wrzucam fotkę sponsorowaną.

12. Nie sądziłam, że odpiszesz. 

To jeszcze nic. Szczyt marnowania mojego czasu to „Byłam tylko ciekawa czy odpiszesz. Pa„.

13. Spałeś z jakąś blogerką?

A myślisz, że skąd tyle blogów parentingowych?

14. Wiem, jaki jest Jason Hunt, ale chciałabym poznać Tomka. 

Dżizas…

15. Od dziś cię nie czytam. Cofam lajka. Żegnam.

Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego ludzie mnie o tym informują. Jeśli ma się paręset tysięcy czytelników to strata jednego (a nawet i stu) jest nieodczuwalna, a wręcz zawsze cieszę się, że tracę czytelnika, bo to mi daje pewność, że pozbywam się kogoś, kogo nie chcę mieć na blogu.

 

 


 

Dobra, na dziś to tyle. Na jakiś czas będę miał spokój, choć korci mnie jeszcze, aby zrobić tekst o typach dziewczyn, które mnie zaczepiają. Może za tydzień.
Jak zapewne nie zauważyliście, to pierwszy tekst od ubiegłej środy. Powód mej absencji był w pełni uzasadniony. Kończyłem prace nad książką. Tak, tą samą, którą zapowiadam mniej więcej od 2006 roku. Teraz mam tydzień przerwy, potem tydzień poprawek i jeśli nagle znowu nie zrezygnuję z jej wydania (co robiłem już wielokrotnie i zamiast tego pisałem poradniki dla blogerów), to za jakieś dwa tygodnie oficjalnie ogłoszę com wyskrobał.

A teraz wybaczcie, wracam do Wiedźmina.

 

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...