10 irytujących zachowań sprzedawców
Sprzedawcy. Gatunek ludzi występujący dawniej pod postacią pani Krysi, która robiła nam wielką łaskę, sprzedając cokolwiek, dając przy tym do zrozumienia, że klient zawsze ma rację, o ile nie chce z tego przywileju skorzystać. Dzisiaj sprzedawcy to często młodzi i wykształceni ludzie, którzy mają nad sobą głupiutkich marketingowców, każących im powtarzać formułki mając uprzyjemnić nam życie. Niestety ich zachowanie przynosi odwrotny skutek. Irytują.
Nie lubię, kiedy sprzedawcy..
1. Pytają mnie o imię
Na pewno w Starbucks i nie wiem czy ktoś jeszcze wpadł na ten genialny pomysł. Pamiętam, że Empik kiedyś irytował zwracaniem się po imieniu do klientów, wcześniej podglądając imię na karcie kredytowej.
Jakkolwiek nie cierpię gdy ktoś mówi do mnie „pan”, tak jeszcze bardziej nie cierpię, gdy ktoś z mojego imienia robi sobie marketingową filozofię.
2. Chcą, byś kupił więcej niż chcesz
Nie ma mowy, abyś na stacji Orlen mógł po prostu wejść i kupić to co chcesz. Sprzedawca zawsze będzie próbował ci wcisnąć hot-doga, nawet jeśli właśnie otwierasz kupioną u nich kanapkę. To samo w Tchibo. Chcesz kupić trochę ziaren kawy? Fajnie. Ale jeszcze ciasteczko może? A może na miejscu kawkę? Ja naprawdę wiem, po co przychodzę do sklepu. Nie trzeba mi pomagać.
3. Zawsze wcisną zestaw powiększony
McDonalds, KFC, Burger King, itd… Nawet jeśli mówisz „6 nuggetsów i to wszystko”, sprzedawca zapyta czy może nie wolę w zestawie, bo… w zestawie wychodzi taniej. Oczywiście taniej, o ile bym chciał jeszcze frytki i kolę.
Bo jeśli chcę tylko nuggetsy, to wyjdzie mi drożej. Poza tym nie jestem pierwszy raz w fast-foodzie. Wiem, że mają zestawy.
4. Nie wiedzą, co sprzedają
Najczęściej spotykam się z tym w sieciówkach odzieżowych. Pamiętam do dziś jak w gdańskim Reserved i New Yorker (w galerii Madison) nikt nie wiedział co to jest kardigan.
Normą jest, że sprzedawca nie ma pojęcia co doradzić, bo po prostu na modzie się nie zna.
5. Dowiozą. Na rowerze.
Zmora zamawiających przez Uber Eats. Restauracja w sąsiednim województwie, a ci gorące spaghetti dają kolesiowi na rowerze. Mimo wszystko bardzo lubię tę aplikację i regularnie coś przez nich zamawiam.
6. Może być bez 10 groszy?
No może, może. Co mam ci powiedzieć? Że nie?
7. Tu nie wolno zdjęć! Pan schowa telefon bo wezwę ochronę!
A wzywaj tępa dzido! UOKIK jasno wypowiedział się w tej kwestii: masz prawo robić zdjęcia produktom i porównywać ceny. Nikt nie ma prawa ci tego zabronić. To podstawowe prawo konsumenta.
8. 100 zł. Ojej, nie ma drobnych?
Standard w sklepach spożywczych i na straganach. Całe lata każdego dnia pracują i nigdy nie mogą się przygotować na klientów, którzy nie mają drobnych.
9. Sprawdzają, czy falsyfikat
Jak? Zawsze w ten sam sposób. Pod światło, mazną palcem, czy znak wodny jest… Nie mam serca mówić im, że dziś nikt już tak nie podrabia banknotów. Fałszerze już w poprzednim wieku nauczyli się robić fałszywki ze znakami wodnymi.
10. ,,Co podać?” – kiedy dopiero wszedłeś i oglądasz towar
Najczęściej w sklepach osiedlowych. Człowiek spokojnie chce sobie popatrzeć na wystawę, wybrać mięsko, wybrać czekoladkę, a tu już pani Krysia leci i podawać chce. Pani Krysiu, ja mam usta. Ja wiem kiedy mi podać.
To jest bliskie zachowaniu kelnerów. Już o tym pisałem rok temu i do dziś ten temat jest chętnie czytany. Wówczas chodziło o kelnerów, którzy przerywają mi jedzenie, pytając, czy wszystko w porządku i czy mi smakuje. Wychodzą z założenia, że jestem niepełnosprawny i nie potrafię samemu wyrazić dezaprobaty. Bardzo często to pytanie zadają zanim spróbuję wszystkiego, co jest na talerzu.
11. Podają brudną ręką
Nigdy nie kupię kebaba robionego dłonią bez foliowej rękawiczki. I doprawdy nie wiem jak wy możecie coś takiego wziąć do ust.
12. Ale ja już nabiłam!
To chyba też już tylko w osiedlowych sklepach. Terror sprzedawcy. Rozmyślasz się, chcesz kupić co innego, ale pani już nabiła i patrzy na ciebie wzrokiem mówiącym „trzeba płacić!”. A właśnie, że nie trzeba, bo co zostało nabite, może zostać odbite.
„Pin i zielone”
To prawdopodobnie najczęściej wypowiadane niewulgarne słowo w naszym kraju. Pin i zielone, pin i zielone, PIN I ZIELONE!
Coś pominąłem?
Polecam również lekturę komentarzy, zwłaszcza tych napisanych przez sprzedawców, którzy ciekawie opisują jak to wygląda z ich strony.