Jak kupić mieszkanie gdy zarabia się 2 tysiące?

Jeśli symbolem współczesnego ubóstwa jest brak kasy na kredyt, to żyjemy w bardzo bogatym kraju, bo dotychczas wydawało mi się, że bieda nie zaczyna się na 2 tysiącach pensji, tylko na kilkuset złotych emerytury dla ludzi, którzy całe życie uczciwie przepracowali, a na starość państwo rzuca im ochłapy.

Bronek wtopił. Bez dwóch zdań. Na pytanie jak kupić chatę mając 2 koła na rękę, powinien udzielić bardziej empatycznej odpowiedzi niż „zmienić pracę i wziąć kredyt”. A tak to sobie załatwił, że ta wypowiedź przejdzie do historii, tak jak dawniej „spieprzaj, dziadu” czy „sorry, taki mamy klimat”.

 

Mieszkanie na kredyt NIE jest twoim mieszkaniem

 

Inna sprawa, że ten chłopak jest dokładnie tym typem wyborcy, o którym pisałem dwa dni temu w tekście o Kukizie. Jest potwierdzeniem bezradności i lenistwa 20-latków, którzy jeszcze nie pohańbili się żadną pracą, a już od polityków domagają się lepszej przyszłości. Zostawmy jednak tych biednych ludzi i wróćmy do tematu.
Jak kupić mieszkanie, gdy zarabia się 2 tysiące?
Odpowiedź jest prosta: nie kupować.
Jak kupić mieszkanie, gdy zarabia się 4 tysiące?
Odpowiedź jest ta sama: nie kupować.

A dlaczego? Ano dlatego, że cię na to nie stać. Mnie też nie stać. Nie mam własnego mieszkania. Czy mam o to pretensje do prezydenta? Ani trochę. Czy nie miałem pracy po studiach? Nie miałem. To znaczy miałem. Zarabiałem dużo mniej niż 2 tysiące. Dlaczego nie wziąłem kredytu?
Wiecie, jednym z największym kłamstw, jakie udało się wbić do głowy Polakom jest przekonanie, że mieszkanie kupione na kredyt należy do nas. Aż trudno mi uwierzyć, że ludzie naprawdę w to wierzą. Ja nie potrafię. Biorąc chatę na kredyt, nie mógłbym przekonać samego siebie, że ono należy do mnie, bo w rzeczywistości należy do banku. Upraszczając – wynajmujemy je od banku na 40 lat.
Ale po 40 latach przechodzi na naszą własność, odpowiecie.
Cóż, musiałbym mieć bardzo ograniczone spojrzenie na życie, aby cieszyć się, że coś przejdzie na moją własność na jakieś 10 lat przed statystycznym czasem mojej śmierci. No przepraszam bardzo, ale co ja zrobię za te 40 lat? Wyprawię drugą parapetówkę? Wpiszę sobie w CV, że mam własne mieszkanie? Wyjdę na ulice z transparentem?
Jeśli spłacasz kredyt to nie masz własnego mieszkania. Proste.

Kredyty nie są złe. Złe je podejście do nich.

Nie znaczy to, że jestem przeciwny braniu kredytów. A bierzcie! Sam chciałem rok temu wziąć, aby mieć więcej kasy na wyjazd do Nowego Jorku, ale mnie Inteligo wykiwało, bo najpierw sporo obiecali, a kiedy przyszło do podpisania papierów, okazało się, że dostanę tylko 1/5. Kazałem im pocałować się w dupę.
Nie przeczę, że sam w końcu wezmę kredyt na mieszkanie, aby poczuć przyjemność urządzania mieszkania, w którym wszystkie meble są moje i nikt z dnia na dzień mnie nie wyrzuci. Kredyty to świetna sprawa, o ile jesteś rozsądny i rozumiesz, że to, co posiadasz, faktycznie będzie twoje dopiero gdy to spłacisz. Podobnie jest z samochodami. Też nie mam. Koledzy moi są tacy dumni ze swoich autek, bo wydaje im się, że jak je biorą na krechę to należą do nich. Heh, naiwniacy.

W jakim stopniu twoje życie będzie zależało od innych?

Za chwilę skończą się matury i tysiące z was wybiorą się na studia. Nie ma nic złego w studiowaniu kierunków dla bezrobotnych, jeśli chcemy się uczyć tego, co nas interesuje. Sam byłem na takim kierunku (politologia). Głupotą jednak jest planować swoją przyszłość, nie wiedząc, czy będziemy mieli na chleb. Nie zazdroszczę maturzystom, bo mają o wiele bardziej przejebane niż ich starsi koledzy sprzed paru lat. Wiele zawodów wymiera i nawet te, które do niedawna wydawały się bezpieczne – są zastępowane przez maszyny.
Dziennikarstwo? Nigdy w życiu. Chyba że chcesz skończyć jak mediaworkerzy z 2 tysiące na rękę. Pedagogika? Już sama nazwa wskazuje, że kasy w tym zawodzie nie ma.
Medycyna? W ciągu 15 lat lekarze w znacznym stopniu zostaną zastąpieni przez aplikacje w telefonach, a przychodnie opustoszeją, bo większość diagnoz będziemy mogli postawić sobie w domu, dotykając ekranu. Psychologia? W dobie internetu wszyscy jesteśmy psychologami. Najlepszymi.
Jeśli chcesz przetrwać i masz ambicje, to idąc na studia zadaj sobie proste pytanie: w jakim stopniu będziesz zależny od innych?
Jeśli twoje życie będzie zależało od widzimisię jednej osoby, powiedzmy szefa-idioty, to skazujesz się na tułaczkę. Najlepsza praca, jaką możesz mieć po studiach, to taka, w której masz szansę stać się kimś wyjątkowym, a nie jednym z wielu. To taka praca, do której nie musisz wysyłać swojego CV, bo to jest jak granie na loterii. Zazwyczaj wychodzi wielka dupa.

Mam dla Ciebie trzy prezenty, ale możesz wybrać tylko jeden.

Ja bym zapisał się na wykład. Większość wybiera srodkową opcję. Ciekawe, co Ty wybierzesz...