New York City Shopping
Kilka przysmaków, którymi się tu raczę i nie raczę, a wśród nich produkty, które z przyjemnością powitalibyśmy w Polsce. Dziś i jutro to dział shopping, którego zwykle nie dopieszczam, a przecież ja tu jestem także po to, aby sobie dobrze pojeść.
Zaczynam od absolutnego hitu. Brownie od Pepperidge Farm. Miękkie ciastka z kawałkami czekolady. Mój podstawowy posiłek przed snem, po przebudzeniu, przed obiadem i po kolacji. Jeśli gdzieś je zobaczysz, kup. Głowy nie dam, ale chyba są dostępne w Mark & Spencer.
Tego u nas nie ma. Mrożonek o najdziwniejszych smakach. Tu mamy jajka, kiełbasę i jakieś mielone. W życiu bym po dobroci tego nie kupił. Zrobiłem to wyłącznie na potrzeby bloga.
Hm. Smakowało mi…
Espresso z Donkin Donuts jest najlepsze. Starbucks się chowa. Jeśli oni nie wejdą z powrotem do Polski, to ja ich wprowadzę.
Hershey’s to pozycja obowiązkowa na liście zakupów i ma pewne miejsce wśród produktów, których w naszym kraju brakuje.
Nie wierzę, że Dr Pepper kiedykolwiek się u nas przyjmie, natomiast na pewno byłoby zainteresowanie bezkofeinową kolą i Pepsi z ograniczoną ilością cukru. To ostatnie to chyba nieuchronna przyszłość także konkurencji – coca-coli. Cała taka butelka ma 100 kalorii.
Reeses. Kto jadł, ten zawsze będzie to wychwalał. Pierwszy raz w życiu zjadłem. Leżą na półce obok brownie.
Kolejny produkty, których u nas nie ma, a chyba w końcu się przyjmą, czyli kupony na zakupy. W sklepach, kawiarniach, sieciówkach – wszędzie. Dziwię się, że u nas się jeszcze nie rozpowszechniły.
Temu czemuś już dziękujemy. Woda? Na wzmocnienie? Jakoś mnie nie przekonuje.
Pringles. Jedne z niewielu czipsów, które lubię. Tutaj w różnych smakach, u nas jakoś tak bidnie z wyborem.
I na koniec najlepsze. Kanapek na mieście nauczyłem się jeść w Stanach 2 lata temu, tyle że u nas to możesz co najwyżej kupić trójkątną kanapkę na stacji benzynowej, niezdarnie zrobionego sandwicza z szynką i sałatą lub Subwaya, który dobry jest, ale ile można jeść ciągle ten sam zestaw?
Jestem zakochany w tutejszych knajpkach z sandwiczami. Są przepełnione, ale obsługa szybka i bułki bardzo smaczne. Niby nic nie można wymyślić w robieniu kanapki, a jednak poszczególne lokale różnią się między sobą. Biorąc do ręki takie śniadanie kupuje się nie tylko smak, ale także klimat danego miejsca.
Minęła 15:00. Czas udać się na zakupy. Plan minimum – nowe trampki i kilka koszulek, bo pisząc te słowa siedzę w ostatniej czystej. Wszystkie poprzednie upaćkałem czekoladkami i brownie. Za dużo tu jem słodyczy, ale waga stoi, zatem od jutra na pewno nie będzie diety. Ja tu jeszcze sobie dobrze nie pojadłem.