Życie, które sobie wymyśliłem
Od 2 lat każdego dnia spoglądałem na to zdjęcie, wiedząc, dokąd chcę wrócić. Wiedziałem, że powrót nie jest możliwy. Bo pieniądze, bo to, bo tamto. Kiedy pieniądze przestały być barierą, znajdywałem milion powodów, by o kolejny rok odkładać Nowy Jork. Mimo tego, każdego dnia, patrząc na zdjęcie myślałem sobie, że może…
A potem wrócę do apartamentu, wyjdę na taras, przypomnę sobie, że ten dzień wymyśliłem sobie kilkanaście lat temu.Na przekór drwiącym komentarzom kumpli, ale o tym przeczytacie za kilka dni w książce.
Tak miało wyglądać życie ze spełniającymi się marzeniami. Niestety swoich ambicji nie oszukam. Choćbym cały dzień spędził na tym tarasie, ciągle będę miał przed oczami coś, co mogę nazwać zaledwie skromnym początkiem.
Tak samo jak 2 lata temu, gapiąc się na reklamę na Times Square, mówiącą „świat należy do tych, którzy widzą jego potencjał”, myślami byłem w przyszłości, tak i teraz spoglądam na miasto i staram się dojrzeć w nim siebie z przyszłości. Widzę. Całkiem wyraźnie. Wszystko dopiero przede mną. To tylko skromny początek.
Dzień dobry, Nowy Jorku. Dawno się nie widzieliśmy. Tym razem zostanę tu trochę dłużej.
I w tej wzniosłej chwili, niczego bardziej nie pragnę, jak znowu napić się kawy i zjeść ciacho. No i zakochać się. A potem zjeść kolejne ciacho, najlepszą pizzę na świecie, najlepszego burgera i steka, pójść wszędzie tam, gdzie jeszcze mnie nie było, zobaczyć wszystko i dotknąć wszystkiego. A jak trzeba, to i poczuć. Ale najpierw ciacho!